„Dzieci Hiroszimy” – powojenne piekło
Tytuł: „Dzieci Hiroszimy” (oryg. „Gembaku no ko”)
Rok produkcji: 1952
Reżyseria: Kaneto Shindô
Obsada: Nobuko Otowa, Osamu Takizawa, Tanie Kitabayashi i inni
6 sierpnia 1945 roku, o godzinie 8.15 rano, Stany Zjednoczone dokonały ataku nuklearnego na Japonię, zrzucając na miasto Hiroszimę bombę atomową o sile szesnastu kiloton trotylu. To pierwszy taki przypadek w historii, kiedy obce mocarstwo użyło tak śmiercionośnej broni względem innego państwa. W wyniku działań amerykańskich pilotów śmierć poniosło około trzydziestu procent populacji miasta. Osoby ocalałe po wybuchu bomby atomowej cierpiały na chorobę popromienną, przez co ilość ofiar z dnia na dzień systematycznie się zwiększała. W 1952 roku japoński reżyser – Kaneto Shindô, zrealizował kameralny, lecz niezwykle emocjonalny obraz „Dzieci Hiroszimy”, opowiadający o skutkach nalotu wojsk amerykańskich na japońskie miasto. O wyjątkowości filmu świadczy nie tylko jego realizm, ale przede wszystkim udział rzeczywistych osób, które ucierpiały w wyniku wybuchu nuklearnego.
„Dzieci Hiroszimy” – zarys fabuły
Główną bohaterką filmu Kaneto Shindô jest młoda nauczycielka Takako Ishikawa, powracająca do Hiroszimy po sześciu latach od momentu detonacji bomby atomowej w dniu 6 sierpnia 1945 roku. Głównym celem dziewczyny jest uczczenie pamięci rodziców, zmarłych w wyniku eksplozji i spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. Nauczycielka jest niezwykle przejęta sytuacją bliskich, zwłaszcza byłego kamerdynera swoich prawnych opiekunów, który na skutek wybuchu stracił wzrok i możliwość stałego zatrudnienia. Konsekwencją jego choroby jest nie tylko brak jasnego zmysłu, lecz także głębokie poparzenie skóry twarzy i tułowia. Zatroskana Takako próbuje przekonać dawnego majordomusa, aby przekazał pod jej opiekę swojego kilkuletniego siostrzeńca o imieniu Taro. Niepełnosprawny mężczyzna jest poważnie chory, przez co nie może zapewnić chłopcu odpowiednich warunków do życia.
„Dzieci Hiroszimy” – kameralny dramat uświadamiający okrucieństwo wojny
Kaneto Shindô, biorąc na swoje barki jedno z najbardziej przygnębiających wydarzeń w historii Japonii, nie skupił się tylko i wyłącznie na bezpośrednim przedstawieniu następstw wybuchu bomby atomowej, lecz przede wszystkim – w sposób bardzo kameralny i intymny – zaprezentował postawy ludzi dotkniętych tą wstrząsającą eksplozją. Nauczycielka Takako jest kimś w rodzaju przewodnika po zdewastowanych ulicach, które – dzięki ciężkiej pracy mieszkańców miasta – powracają do swoich pierwotnych, użytkowych form. Zaangażowanie kobiety wykracza daleko poza granice jej własnego komfortu, ponieważ każde spotkanie z kimś bliskim, i nie ma znaczenia, czy jest to przyjaciółka ze szkoły średniej, bezpłodna na skutek eksplozji, czy była uczennica umierająca w szpitalu, boleśnie odbija się na psychice nieformalnej wolontariuszki. Codzienne spotkania z byłym kamerdynerem Iwakichim okazują się jednak najbardziej przygnębiające, a jego postępująca choroba nie wróży dobrze na najbliższe dni.
Tytuł „Dzieci Hiroszimy” nie odnosi się tylko i wyłącznie do osób młodych, ale przede wszystkim oddaje hołd starszemu pokoleniu Japończyków, którzy traktowali swoje miasto jak opiekuńczego, kochającego rodzica. Podczas spotkań Takako z mieszkańcami tej niegdyś dobrze prosperującej aglomeracji dochodzi do wielu intymnych zwierzeń, jednak każda z ofiar wybuchu atomowego, mimo szokujących wspomnień i cierpienia spowodowanego utratą bliskich, stara się zachować dumę, a ich z pozoru szczere uśmiechy ukrywają nieopisany żal.
Kaneto Shindô w wybitny sposób wykreował nastroje panujące w powojennej Hiroszimie, a dodatkowymi składnikami podtrzymującymi tę intymną atmosferę są: partytura japońskiego kompozytora – Akiry Ifukube, odpowiedzialnego za muzykę do serii filmów „Godzilla” i zdjęcia autorstwa Takeo Itô, znanego chociażby z prac na rzecz wczesnych dzieł Akiry Kurosawy – z obrazami „Ci, którzy nadepnęli tygrysowi na ogon” i „Pijany anioł” na czele.
„Hiroszima” Johna Hersey’a – literacki odpowiednik „Dzieci Hiroszimy” Kaneto Shindô
„Dzieci Hiroszimy” w reżyserii Kaneto Shindô są co prawda oparte na pracy „Testament dzieci Hiroszimy” autorstwa japońskiego pisarza – Araty Osady, będącej zbiorem relacji młodych literatów na temat ataku nuklearnego przeprowadzonego przez amerykańskie siły zbrojne, jednak to pozycja Johna Heresey’a „Hiroszima”, wydaje się w podobny, jeśli nie silniejszy sposób, wyrażać piekło spowodowane eksplozją bomby atomowej. Powstało wiele publikacji poświęconych tej straszliwej tragedii, lecz dwa wcześniej wspomniane utwory literackie uchodzą za najbardziej erudycyjne i rzetelne.
Książka amerykańskiego publicysty, specjalizującego się w beletryzowanych reportażach poruszających problematykę II wojny światowej, opowiada historię sześciu osób, które przeżyły nalot na Hiroszimę. John Hersey udał się tam w 1946 roku i przeprowadził obszerne rozmowy z następującymi poszkodowanymi: lekarzem – doktorem Masakazu Fujim, niemieckim księdzem Wilhelmem Kleinsorge, wdową po krawcu Hatsuyo Nakamurą, młodym chirurgiem pracującym dla szpitala Czerwonego Krzyża Terufumim Sasaki, urzędniczką Toshiko Sasaki i pastorem metodystą Kiyoshim Tanimoto.
Praca amerykańskiego pisarza jest wyjątkowa z kilku powodów. Oprócz idealnego oddania nastroju, jaki panował wówczas w mieście i wiarygodnych zeznań świadków, Hersey – po upływie czterdziestu lat od wybuchu bomby atomowej – powrócił do Hiroszimy i ponownie spotkał się z sześcioma ofiarami eksplozji. Opis zmian, jakie zaszły w świadomości bohaterów reportażu, robi zdecydowanie większe wrażenie niż ich wyznania z 1946 roku. Od samego początku książki czytelnik jest zaskoczony podejściem mieszkańców zbombardowanego miasta – są pokorni, przyjmują tragedię z pewną dozą obojętności, nie czują strachu przed konaniem w męczarniach, w zbiorowej samotności.
Nie jest przypadkiem, że za kamerą omawianego filmu stanął japoński reżyser i scenarzysta Kaneto Shindô. Pochodzący z Hiroszimy twórca, podczas ataku atomowego, stracił wielu swoich bliskich. Jego obraz jest pierwszym w historii zadedykowanym tragedii miasta i jej dotkliwym konsekwencjom. Japoński artysta zyskał większy rozgłos dopiero w 1960 roku, ponieważ wtedy nakręcił kuluarową „Nagą wyspę”, gdzie – przez niecałe sto minut, bo tyle właśnie trwa film – padają może trzy zdania, jednak światowa sława i uznanie przyszło wraz z realizacją kultowego dzieła „Kobieta – Diabeł” z 1964 roku. Kaneto Shindô, kojarzony do tej pory tylko i wyłącznie z kameralnymi dramatami, stworzył niezwykle oryginalny horror psychologiczny, opowiadający o losach starszej kobiety i jej atrakcyjnej młodej synowej, którego tematyka – oscylująca wokół zazdrości o względy natury wizerunkowej – wydaje się nadal aktualna.
„Dzieci Hiroszimy” są sentymentalną podróżą do czasów, które, miejmy nadzieję, już nigdy nie powrócą. Obraz, na podstawie scenariusza i w reżyserii Kaneto Shindô, nie rzuca oskarżeń w stronę Amerykanów, odpowiedzialnych za tę niewyobrażalną tragedię, a jedynie pokazuje, z jak potężnym bólem musiały zmierzyć się ofiary ataku atomowego. Trzy dni po zbombardowaniu Hiroszimy zachodnie mocarstwo zrzuciło podobny ładunek na inne japońskie miasto – Nagasaki. Skala tych okrutnych wydarzeń jest na tyle duża, że nigdy nie da o sobie zapomnieć, a my – z szacunku do ofiar – powinniśmy przekazywać tę niewygodną prawdę przyszłym pokoleniom, aby nigdy w przyszłości nie doszło do podobnej lub nawet większej tragedii.
Bibliografia:
„Encyklopedia kina”, pod red. T. Lubelskiego, Kraków 2010;
Hersey J., „Hiroszima”, przeł. Wittlin J., Warszawa 2013.