Lucia Bosé i jej filmowe role

Lucia Bosé
„Powinnaś grać w filmach. Masz twarz do filmów”. Te słowa w 1947 roku, do nikomu nieznanej wówczas szesnastoletniej dziewczyny, wypowiedział wybitny włoski reżyser, Luchino Visconti. Twórca „Lamparta” (1963) zauważył ją w jednej z cukierni w Mediolanie, kiedy obsługiwała gości. Skromnie ubrana, wychowana na wsi w prowincji Porta Vigenta z dala od zgiełku i wielkomiejskiego hałasu, nie sądziła, że już niebawem stanie się nie tylko ikoną włoskiego neorealizmu, ale przede wszystkim aktorką światowej sławy. W tym samym roku zwyciężyła w konkursie piękności, zdobywając tytuł Miss Włoch.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, iż podczas tej ceremonii pokonała swoje przyszłe koleżanki z branży – Ginę Lollobrigidę i Silvanę Mangano. Pod koniec lat 40. XX wieku, kiedy Visconti dowiedział się o jej sukcesie, polecił wschodzącą gwiazdę dwóm reżyserom, których kariery dopiero się formowały. Byli to Giuseppe De Santis i Michelangelo Antonioni.
W 1950 roku dziewczyna z mediolańskiej cukierni, nieznana jeszcze szerszej widowni, wystąpiła w obrazach obu tych twórców. De Santis obsadził ją w głównej roli żeńskiej w filmie „Nie ma pokoju pod oliwkami”, zaś Antonioni w swoim pełnometrażowym debiucie fabularnym nacechowanym atmosferą czarnego kryminału, czyli „Kronice pewnej miłości”. Obaj reżyserzy byli pod tak dużym wrażeniem talentu młodej aktorki, iż podjęli z nią dalszą współpracę. De Santis zatrudnił dziewczynę do jednej z kreacji w filmie „Rzym, godzina 11” (1952), natomiast Antonioni powierzył jej kolejną główną rolę, tym razem w dramacie zatytułowanym „Dama bez kamelii” (1953). Choć wyszczególnione powyżej produkcje cieszyły się dobrymi recenzjami, a sama bohaterka tego artykułu stała się postacią zauważalną, prawdziwy rozgłos przyniósł jej udział w obrazie „Śmierć rowerzysty” (1955), w reżyserii Juana Antonio Bardema.
Aktorka wcieliła się tam w delikatną na pierwszy rzut oka femme fatale, której prawdziwe intencje wychodzą na jaw w ostatnich minutach filmu. Potem było już „z górki”. O gwiazdę upomnieli się bowiem Luis Buñuel („Jutrzenka”, 1956), Jean Cocteau („Testament Orfeusza”, 1960), Federico Fellini („Satyricon”, 1969) i Liliana Cavani („Gość”, 1971). Od lat 80. XX wieku coraz rzadziej pojawiała się na ekranie. Ostatni raz można ją było zobaczyć w 2012 roku, w filmie „Jeszcze raz” Davida Sordella. Zmarła 23 marca 2020 roku, w wieku 89 lat, z powodu ostrego zapalenia płuc spowodowanego ingerencją koronawirusa.
Poniżej prezentujemy cztery najgłośniejsze kreacje tej nieco zapomnianej już gwiazdy kina. Każda z wyszczególnionych postaci, w jakie się wcieliła, odznacza się nie tylko elegancją cechującą wyższe sfery czy też zagubieniem zarówno na gruncie zawodowym, jak i uczuciowym, lecz przede wszystkim niebanalną urodą i silną osobowością, które powodują, iż trudno zapomnieć o odtwórczyni ról tych uwodzicielskich bohaterek. Panie i Panowie, oto przed Państwem Lucia Bosé.
1. Lucia Bosé jako Lucia Silvestri („Nie ma pokoju pod oliwkami”, reż. Giuseppe De Santis, 1950)

Lucia Bosé w filmie Nie ma pokoju pod oliwkami
„Nie ma pokoju pod oliwkami” – zarys fabuły
Lucia Bosé debiutowała w filmie Giuseppe De Santisa – „Nie ma pokoju pod oliwkami”. Obraz wywodzi się z nurtu neorealizmu włoskiego – ruchu artystycznego powstałego jako bunt wobec faszyzmu. I choć De Santis nigdy nie zyskał podobnego uznania, co jego koledzy w osobach Vittorio De Sici, Roberto Rosselliniego czy Luchino Viscontiego – tworzący produkcje osadzone w tej samej tendencji, mimo to odcisnął wyraźne piętno na włoskim kinie z tamtego okresu. Wspomniany film opowiada historię pasterza imieniem Francesco. Mężczyzna w trakcie pobytu w armii podczas II wojny światowej zostaje ograbiony z owiec przez niejakiego Bonfiglio – przebiegłego wieśniaka terroryzującego całą wioskę.
Dodatkowym zapalnikiem wzniecającym konflikt między nimi jest osoba pięknej, młodej Luci. Bonfiglio planuje się z nią ożenić, jednakże serce dziewczyny bije dla Francesco. Kiedy wyrachowany złodziej doprowadza do uwięzienia ukochanego Luci, niesłusznie oskarżony pasterz zbiega z aresztu, ukrywa się w górach i poprzysięga zemstę. Pomoc poszkodowanemu przez system wieśniakowi oferuje wierna mu adoratorka…
Debiut fabularny Luci Bosé
Kiedy Lucia Bosé debiutowała na wielkim ekranie, miała zaledwie dziewiętnaście lat. Rola pięknej wieśniaczki zakochanej w pasterzu zaciekle walczącym o swoje prawa została odegrana z taką brawurą, że aż trudno uwierzyć, iż była pierwszą kreacją w karierze Włoszki. Na twarzy aktorki goszczą wszelkie możliwe emocje – od uśmiechu, jaki wywołują pozytywne gesty ze strony głównego protagonisty, poprzez nieukrywaną odrazę do Bonfiglio, aż po przytłaczający smutek, kiedy dziewczyna konfrontuje się czy to z funkcjonariuszami policji ścigającymi Francesco, czy też nim samym, gdy mężczyzna postanawia walczyć z niesprawiedliwym systemem w pojedynkę. W pamięć szczególnie zapada scena, podczas której Lucia Silvestri odciąga uwagę stróżów porządku od próbującego się przedostać na drugą stronę gór Francesco. Dziewczyna w porozumieniu z pozostałymi wieśniaczkami zaczyna tańczyć i jednocześnie prowokować policjantów, aby przyłączyli się do zabawy. Choć w filmie De Santisa padają strzały, a na samym początku historii dochodzi nawet do gwałtu, najlepszym momentem i tak pozostaje orszak kobiet biesiadujących w rytm pewnej wiejskiej pieśni, którym przewodzi najpiękniejsza z nich, mająca twarz Luci Bosé.
Mimo iż bohaterka tego artykułu nie jest główną postacią tego neorealistycznego obrazu, zaś sensacyjny wymiar produkcji bardziej przypadłby do gustu męskiej części widowni, nie zmienia to faktu, iż to właśnie rola zakochanej w pasterzu Luci Silvestri wydaje się tą najbarwniejszą. Ponadto podkreślić należy, że „Nie ma pokoju pod oliwkami” oferuje budujące przesłania, mianowicie tylko dzięki ludzkiej solidarności da się przezwyciężyć wszelkie trudy czy – jak mówi główny bohater opowieści – „Odzyskiwanie tego, co twoje, nie jest kradzieżą”. Przy tak moralizujących założeniach, jakie głosi obraz De Santisa, udział w jego produkcji powinien zostać potraktowany niczym najwyższe wyróżnienie. Lucia Bosé idealnie wykorzystała zatem swoją szansę, przy czym jej kreacja nie ograniczała się jedynie do ozdoby mężczyzny, a wyszła daleko poza tę bezpieczną strefę ówcześnie panujących trendów.
2. Lucia Bosé jako Paola Molon Fontana („Kronika pewnej miłości”, reż. Michelangelo Antonioni, 1950)

Lucia Bose w filmie Kronika pewnej miłości
„Kronika pewnej miłości” – zarys fabuły
Enrico Fontana to majętny przemysłowiec z Mediolanu, a od roku szczęśliwy mąż pięknej Paoli. Kiedy w jego ręce dostają się stare fotografie żony, zleca prywatnej agencji detektywistycznej przeprowadzenie śledztwa na temat tajemniczej przeszłości kobiety. Przed wojną Paola spotykała się z niejakim Guido, który w tamtym czasie był narzeczonym jej najlepszej przyjaciółki. Z powodu ich romansu dziewczyna poniosła śmierć. Nigdy nie wyjaśniono, co było faktyczną przyczyną wypadku. Po siedmiu latach Guido pojawia się w Mediolanie i przypadkiem spotyka Paolę. Kobieta jest inną osobą niż wcześniej. Nabrała snobistycznych manier, stała się wyniosła, zaś cynizm całkowicie zdominował jej charakter. Teraz obawia się, że prawda o śmierci przyjaciółki wyjdzie na jaw. W celu uniknięcia konsekwencji ponownie nawiązuje romans z Guido. Mężczyzna, nieświadomy prawdziwych intencji kobiety, poddaje się urokowi kochanki i wykonuje każde polecenie, jakie pada z jej ust…
Lucia Bosé w roli femme fatale
Obrazy Michelangelo Antonioniego kojarzą się głównie z dramatami, aniżeli czarnym kryminałem i choć włoski reżyser znany jest z opowiadania melancholijnych historii, debiutował filmem noir. Jego pierwszym wyborem do głównej roli kobiecej była gwiazda Hollywood – Gene Tierney, lecz z uwagi na fakt, iż twórca „Powiększenia” (1966) dopiero wchodził do filmowej gry, studio odpowiedzialne za finansowanie produkcji (Fincine) nie zatrudniło amerykańskiej aktorki. Z perspektywy czasu taki obrót sprawy wydaje się jak najbardziej lukratywny, gdyż Lucia Bosé nie dość, że wykreowała zupełnie inny typ kobiety fatalnej, to przy okazji pokazała swoją aktorską wszechstronność. Paola w jej wykonaniu nie przypomina sztandarowych damskich bohaterek, jakie kojarzymy z amerykańskich czarnych kryminałów, takich jak chociażby Phyllis Dietrichson z „Podwójnego ubezpieczenia” (1944) Billy’ego Wildera, w którą wcieliła się Barbara Stanwyck, czy Cora Smith z obrazu „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy” (1946) Tay’aGarnetta, gdzie głównej konspiratorce twarzy użyczyła Lana Turner.
Bohaterka filmu Antonioniego, w przeciwieństwie do swoich zachodnich odpowiedniczek, startuje bowiem z pozycji tej bogatej i uprzywilejowanej. Wszędzie, gdzie się pojawia, jest przesadnie adorowana przez tłumy mężczyzn, na co damska strona towarzystwa patrzy z zazdrością i pogardą, zaś w sytuacjach stresowych nie daje po sobie poznać, że coś mogło pójść nie tak. Może i bohaterki odgrywane przez Stanwyck i Turner też potrafią utrzymać nerwy na wodzy, lecz nie mają w sobie tego lodu i stoickiego spokoju, jakim dysponuje Bosé. Dodatkowym atutem świadczącym o wyjątkowości roli Paoli Molon Fontany są kostiumy, za które odpowiada włoski projektant mody – Hrabia Ferdinando Sarmi, natomiast klejnoty zdobiące jej szyję pochodzą ze sklepu z luksusową biżuterią – Corsi. Kiedy do tych ekskluzywnych konfekcyjno-biżuteryjnych detali dodamy lodowatą, acz niezwykle intrygującą twarz Luci Bosé, wynik rozsadzi skalę.
1950 rok okazał się niezwykle pomyślny dla włoskiej aktorki. Wystąpiła bowiem w dwóch świetnie przyjętych produkcjach, w których odegrała zupełnie inne kreacje. O ile w obrazie De Santisa pokazała łagodniejszą stronę swojego talentu, o tyle u Antonioniego roztoczyła już tak chłodny urok połączony z zadziwiającą pewnością siebie, że niejeden widz – podobnie jak Guido – też jadłby jej z ręki. Charakter Paoli Molon Fontany idealnie oddaje riposta, jaką kobieta wypowiada w stronę swojego nieufnego męża, gdy ten mówi do niej: „Luciano złożył mi ofertę. Powiedział: odkupię twoją żonę za 300 milionów lirów”, mianowicie: „Tylko 300? Wiesz, co odpowiedziałby na to książę ze Wschodu? Możesz mieć moją żonę za darmo, ale potem będę musiał cię zabić”. Mimo to osobowość tej nietypowej femme fatale najlepiej podsumował jeden z detektywów: „Kto wsiada na tygrysa, łatwo z niego nie zejdzie”.
3. Lucia Bosé jako Clara Manni („Dama bez kamelii”, reż. Michelangelo Antonioni, 1953)

Lucia Bosé – Dama bez kamelii
„Dama bez kamelii” – zarys fabuły
Clara Manni to młoda dziewczyna stawiająca pierwsze kroki w branży filmowej. Nazbyt ufne usposobienie powoduje, że wszyscy wokół manipulują nią bez najmniejszego trudu. Najbardziej zaborczy względem początkującej aktorki okazuje się pewien wpływowy producent filmowy, Gianni Franchi. Mężczyźnie tak zależy na sukcesie Clary, iż dzięki sile swojej perswazji doprowadza do zawarcia małżeństwa z nią, co w konsekwencji pozwala mu decydować o każdym, nawet najmniejszym jej ruchu. I nie ma większego znaczenia, czy chodzi tu o podpisanie intratnego kontraktu, czy wyjście do konkretnej restauracji. Gianni pragnie bowiem całkowitej kontroli.
Najchętniej zamknąłby dziewczynę w złotej klatce, karmił o określonych porach i wypuszczał tylko w takich momentach, które sam uzna za stosowne. Jednakże Clara, mimo młodego wieku, braku doświadczenia i ogromnych pokładów niewinności, jest świadoma rozmiaru swoich aktorskich skrzydeł, a te – nawet nie rozpostarte – nie mieszczą się w wąskich korytarzach, jakie wybudował dla niej Gianni. I choć różnego rodzaju luksusy otaczają ją z każdej możliwej strony, dziewczyna postanawia samodzielnie decydować o sobie. Sytuację zmienia poznanie pewnego dyplomaty imieniem Bernardo. Niestety, mężczyzna również zaczyna traktować Clarę jak swoją „zabawkę”, pozbawiając tym samym prawa głosu…
Lucia Bosé i jej drugie spotkanie z Michelangelo Antonionim
Kiedy włoska aktorka odgrywała skomplikowane kreacje u Antonioniego, ten nie poznał jeszcze swojej największej muzy – Moniki Vitti, z którą w niedalekiej przyszłości zrealizuje swoje najbardziej wpływowe obrazy. Dlatego bardzo ciekawie obserwuje się Lucię Bosé w roli niewinnej Clary czy też przebiegłej Paoli z „Kroniki pewnej miłości”. Antonioni ma niezwykle wyrazisty styl – osadza bohaterki na określonej planszy emocjonalnej, precyzyjnie kadruje każdy ich gest, gloryfikuje i broni kobiecości w stopniu absolutnym, przynajmniej w moim odczuciu. Tak więc w wypadku swoich dwóch pierwszych filmów nie mógł wybrać lepszej aktorki. Lucia Bosé miała bowiem to „coś”. Z jednej strony jej aparycja pozwalała na odgrywanie ról wrażliwych, zagubionych dziewcząt, lecz z drugiej umożliwiała również odtwarzanie tych przebiegłych, lodowatych, pewnych siebie. Clara Manni i Paola Molon Fontana to dwa zupełnie odmienne charaktery, a Bosé potrafiła w sposób uczciwy obdarować każdą z nich właściwymi cechami.
Clara Manni jako uosobienie biblijnego Dawida
Postać Clary Manni nie redukuje się tylko do poziomu dziewczyny wykorzystanej i zagubionej, lecz wychodzi zdecydowanie dalej. Wspomniana bohaterka przemawia tutaj bowiem w imieniu każdej, ale to każdej aktorki filmowej. Obserwujemy przeróżne mechanizmy wpływu, jakie wykorzystują obłudni mężczyźni w celu zdominowania i mentalnego ubezwłasnowolnienia ofiary swojego spisku. Clara – kiedy spostrzega, co faktycznie się dzieje – mimo dużego prawdopodobieństwa poniesienia porażki, podejmuje nierówną walkę. Jest niczym niepozornie wyglądający Dawid trzymający w dłoni nieszkodliwą na pierwszy rzut oka procę, zaś wytwórnia filmowa to olbrzymi potwór depczący talenty, mający gabaryty Goliata.
Struktura „Damy bez kamelii” to właśnie pokaz walki, jaką osamotniona jednostka musi stoczyć z wielkim, nie dającym się stłamsić systemem. Pierwsze osiemdziesiąt minut filmu skupia się na opowiadaniu historii w taki sposób, aby widz wyczuł wszystkie wrogie mechanizmy i przy okazji chłonął przesłanie wyzierające z obrazu, zaś ostatnie dwadzieścia to już celny cios wymierzony prosto w serce producentów, wytwórni filmowych i nieuczciwie przeprowadzanych procedur. Scena wieńcząca „Damę bez kamelii” wyprowadza natomiast tak silny policzek, że nawet widzowie mogą odczuć go na własnej skórze.
Lecz nim do tego dojdzie, Clara usłyszy to, co każda początkująca aktorka usłyszeć powinna, mianowicie: „Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co oznacza bycie poważną aktorką? Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co sprawia, że wielkie aktorki odnoszą sukcesy? Czy wiesz, ile cierpienia musiały pokonać? Długie lata nauki, często niejasne, nadzieje i rozczarowania? Do tej pory kino dawało ci powierzchowną sławę. Umieściło cię w fałszywym świecie, w którym mówisz, że czujesz się pusta. Można powiedzieć, że jeszcze nie zaczęłaś być aktorką”.
Ciekawostka głosi, że w roli Clary Manni Antonioni widział początkowo zupełnie inną, nieznaną wówczas aktorkę, gdyż uznał, iż lepiej odegra zagubienie i presję, jakie towarzyszyły głównej bohaterce przez cały czas, lecz wytwórnia wymogła na nim, aby zatrudnił jednak kogoś bardziej rozpoznawalnego. Zaangażował „pewniaka” w osobie Luci Bosé. A poprosił najpierw… Sophię Loren.
4. Lucia Bosé jako María José de Castro („Śmierć rowerzysty”, reż. Juan Antonio Bardem, 1955)

Lucia Bosé – Śmierć rowerzysty
„Śmierć rowerzysty” – zarys fabuły
María i Juan są parą kochanków i choć znają się od wielu lat, nigdy nie pomyśleli o tym, by nie tyle zalegalizować swój związek, co w ogóle wspomnieć o nim najbliższemu otoczeniu. Kobieta jest aktualnie żoną zamożnego biznesmena i reprezentantką madryckiej burżuazji, zaś mężczyzna dorobił się tytułu doktora i wykłada na uczelni wyższej. Pewnego dnia, podczas powrotu samochodem z jednej z ich tajemniczych schadzek, śmiertelnie potrącają rowerzystę. Z uwagi na fakt, iż wypadek miał miejsce na opuszczonej drodze, a w pobliżu nie było świadków, para wraca do Madrytu i nie wyjawia nikomu tego, co przed momentem zaszło.
María jest całkowicie spokojna, nie obawia się żadnych reperkusji. Natomiast Juan, przytłoczony wyrzutami sumienia, ma poważny dylemat i rozważa pewne rozwiązanie. Sytuację zmienia pojawienie się przyjaciela męża kobiety, Rafaela Sandovala. Ten, niespecjalnie sympatyzujący z nią, zdradza, iż widział ją ostatnio, jak pospiesznie wracała do Madrytu, kiedy zdarzył się ten niefortunny wypadek. Zaczyna dręczyć kobietę, lecz nie bierze pod uwagę, że pod tą maską niepewności i strachu o swoją reputację kryje się demoniczna i zdolna do wszystkiego modliszka…
Lucia Bosé w swojej najbardziej pamiętnej roli
Kreacja Maríi José de Castro była dla Luci Bosé tym, czym rola Catherine Tramell z „Nagiego instynktu” (1992) dla Sharon Stone. Nim włoska aktorka spotkała się z Juanem Antonio Bardemem, miała na koncie udane wcielenia, lecz – podobnie do wspomnianej hollywoodzkiej gwiazdy – na swój wielki moment musiała jeszcze trochę poczekać. Było warto, gdyż „Śmierć rowerzysty” jest nie tylko obrazem, gdzie oglądamy nietuzinkową femme fatale, lecz przede wszystkim moralitetem krytykującym wygodne życie, a gloryfikującym przyznanie się do błędów i tym samym powrót na właściwą drogę postępowania. Sama María stoi na mentalnym rozdrożu. Z jednej strony chce utrzymać związek z Juanem, gdyż faktycznie go kocha, lecz z drugiej doskonale wie, że mężczyzna nie może zapewnić jej takich luksusów, jakie otrzymuje ze strony swojego majętnego męża.
Kolejny problem w ich relacji stanowi wewnętrzna przemiana ukochanego. Juan ma bowiem dość ukrywania tego, co wspólnie i w milczącym porozumieniu uczynili. Ponadto do głównego bohatera dochodzi w końcu, że zawsze bał się podejmować ryzyka. Wszystkie swoje osiągnięcia zawdzięcza tak naprawdę protekcji szwagra i osób z wysoko postawionych elit. Już sam fakt, że nadal mieszka z protekcjonalnie traktującą go matką, wiele o nim mówi. Jednakże przychodzi w jego życiu taki moment, kiedy zdecydowanym ruchem postanawia odciąć się od dawnych przyzwyczajeń. Jedyne, co stanowi dla niego barierę, to głębokie uczucie, jakim darzy Maríę, a ta – trzeba przyznać – potrafi zawrócić w głowie.
María José de Castro ze „Śmierci rowerzysty” a Paola Molon Fontana z „Kroniki pewnej miłości” – porównanie bohaterek

Lucia Bosé w cukierni, 1947 r.
Zanim Lucia Bosé przyjęła rolę Marí José de Castro – zdeterminowanej w działaniu femme fatale, odegrała podobną kreację pięć lat wcześniej – w „Kornice pewnej miłości” Michelangelo Antonioniego. I choć obie bohaterki są do siebie zbliżone zarówno na gruncie usposobienia, jak i stylu życia, włoskiej aktorce udało się stworzyć dwie różne postaci. Pierwszą dysproporcję pomiędzy Maríą a Paolą widać na płaszczyźnie podejścia do obiektu ich uczuć. O ile bohaterka z obrazu Antonioniego, choć rozpieszczona i opływająca w luksusy, mimo wszystko byłaby w stanie opuścić zamożnego męża i udać się w nieznane z Guido, o tyle postać z filmu Bardema nie przeżyłaby nawet dnia bez protekcji pana Castro.
Drugi kontrast pomiędzy kobietami da się zaobserwować na gruncie „przeszkody do likwidacji”. W wypadku Paoli komplikację stanowi majętny mąż, zaś dla Maríi niedogodnością okazuje się najpierw cyniczny przyjaciel rodziny – Rafael, a później jej kochanek, Juan. Trzecia rozbieżność dotyczy sposobu dochodzenia do swoich racji. Paola posłuży się jednym wybranym podmiotem, natomiast María wykorzysta każdego, kogo tylko uzna za słabszego od siebie, a skoro nie widzi konkurencji w żadnej osobie, ma do wyboru wiele możliwości.
Lucia Bosé – podsumowanie
Odważna i wierna swojemu ukochanemu Lucia Silvestri, zagubiona w swojej intrydze Paola Molon Fontana, początkująca młoda aktorka marząca o karierze wielkiej gwiazdy filmowej, będąca jednocześnie ofiarą traktujących ją przedmiotowo producentów Clara Manni i w końcu egoistyczna, lodowata, kochająca luksusowe życie María José de Castro, to cztery wyjątkowe kreacje Luci Bosé. Ta włoska arystokratka kina, dzięki swoim umiejętnościom wcielania się zarówno w niewinne dziewczyny, jak i dominujące, pewne siebie femme fatales, zasługuje na taką samą pamięć, co przywołana nie tak dawno Sophia Loren. Pomimo mniejszej ilości ikonicznych ról i wyraźnego upływu czasu, przy czym ostatnia kreacja trafiła się jej trzynaście lat temu, bohaterka tego artykułu to ikona podobnej klasy. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż Lucia Bosé to Czarny Łabędź włoskiego kina.
Bibliografia:
Bocchi E., „L’incontro tra Luchino Visconti e Lucia Bosè alla pasticceria Galli di Milano ‘Lei, signorina, ha una faccia da cinema’” [on-line] [dostęp: 22.04.2025], dostępna w Internecie: Vogue