Mary Tyler Moore – kobieta, “której uśmiech odmienił świat”
Była jedną z najpopularniejszych aktorek telewizyjnych. Stała się nie tylko ikoną amerykańskiej kultury, ale też wzorem dla kolejnych pokoleń młodych aktorek oraz dla kobiet, które marzyły o czymś więcej niż spokojny żywot przykładnej pani domu. Grała w sitcomach odnoszących nieprawdopodobne sukcesy, a na wielkim ekranie pokazała swój ogromny potencjał dramatyczny. Amerykanie zapamiętali ją jako Laurę z The Dick Van Dyke Show oraz, przede wszystkim, jako Mary Richards z The Mary Tyler Moore Show.
Dając widzom radość i humor zmieniła oblicze telewizji, a kobietom na całym świecie pokazała, że mężczyźni nie mają monopolu na sukces. Uśmiechnięta Mary Tyler Moore stworzyła portret nowoczesnej kobiety. Inspirowała feministki do walki o równe prawa, ale w życiu prywatnym toczyła własne batalie. Pokazywała jak żyć, pomimo wszystko – pomimo nieuleczalnej choroby, bolesnych strat i tłumionego gniewu. Mówiono, że jej uśmiech odmienił świat.
Mary Tyler Moore
Mary Tyler Moore urodziła się 29 grudnia 1936 roku w Nowym Jorku. Była najstarsza z trójki rodzeństwa. Gdy miała osiem lat, państwo Tyler Moore podjęli decyzję o przeprowadzce do słonecznej Kalifornii. Dbali o wykształcenie dzieci, zwracając szczególną uwagę na poprawne wysławianie się i elokwencję. „Urodziłam się na Brooklynie. Kiedy rodzisz się na Brooklynie, musisz mówić jak człowiek z Brooklynu. Nie byliśmy bogaci, ale moi rodzice studiowali anglistykę i nauczyli nas mówić poprawnie”.
Za to jedno Mary pozostała im wdzięczna. Dzieciństwa nie wspominała jednak dobrze. Matka, Marjorie, zaglądała do kieliszka zdecydowanie zbyt często, a ojciec, George, był człowiekiem oschłym, emocjonalnie niedostępnym. „Czuję silny gniew. Noszę go w sobie od czasów dzieciństwa. Zbyt wiele od siebie wymagam i nie jestem dla siebie samej miła” – wspominała Mary. W wywiadzie udzielonym Barbarze Walters wprost wyznała, że będąc nastolatką, nie lubiła swoich rodziców.
„Albo trafi na scenę albo do więzienia”
Taniec był jej niezawodnym antidotum na rodzinne spięcia i poczucie osamotnienia. Już jako trzyletnie dziecko lubiła tańczyć i popisywać się przed dorosłymi. Wtedy jeszcze nie przypuszczała, że tanecznym krokiem dotrze aż do Hollywood. Rodzice nie wróżyli małej Mary wielkich sukcesów. Dziadek, obserwując dziewczynkę podskakującą i robiącą piruety, stwierdził, że „albo trafi na scenę albo do więzienia”. Mając siedemnaście lat wiedziała już, że taniec to coś więcej niż hobby. Zdecydowała też, że najwyższa pora uniezależnić się od toksycznych rodziców.
Wierzyła, że będąc tak blisko Fabryki Snów, prędzej czy później zostanie zauważona. Matka sugerowała, by Mary skończyła chociaż kurs pisania na maszynie, na wypadek niepowodzenia w show-biznesie. Co to, to nie! Córka świadomie zignorowała radę. Miała jednak sporo szczęścia i pisanie na maszynie nigdy nie okazało się konieczne. W 1955 roku zaczęła występować w reklamach sprzętu AGD firmy Hotpoint. W tym samym roku wyszła za mąż. Jej wybrankiem był starszy o dziesięć lat Richard „Dick” Meeker, miły chłopak z sąsiedztwa.
Pracował jako sprzedawca i miał własne mieszkanie, wydał się więc odpowiednim kandydatem na męża. Wkrótce świeżo upieczona mężatka zaszła w ciążę. Wprawdzie odmienny stan uniemożliwił jej dalsze występowanie w reklamówkach, ale Mary z wielką radością powitała na świecie syna – małego Ricky’ego. Postanowiła być najlepszą matką na świecie. Gotowała, bawiła się z dzieckiem, a w parku gawędziła z innymi matkami. Owszem, gdy nadarzała się okazja wystąpienia w telewizji, pani Meeker nie odmawiała. Przełomem była rola tajemniczej recepcjonistki w serialu Richard Diamond, Private Detective.
Mary Tyler Moore i Dick Van Dyke
Małżeństwo z Dickiem Meekerem nie było bajką. Mary wiedziała, że po raz kolejny powinna zawalczyć o swoją niezależność. Pojawiała się na przesłuchaniach i dostawała coraz ciekawsze oferty. Umiejętnie łączyła rolę matki i podejmowanie aktorskich wyzwań.
W 1961 roku Mary Tyler Moore otrzymała rolę w sitcomie The Dick Van Dyke Show. Pokonała blisko sześćdziesiąt młodych aktorek starających się o angaż w nowej produkcji stacji CBS. Twórca serialu, Carl Reiner, był nią zauroczony. Dick Van Dyke nie był jednak przekonany. „Miała tylko dwadzieścia parę lat i żadnego doświadczenia w komedii” – wspominał po latach – „A jednak załapała. I to błyskawicznie. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu”.
W serialu Van Dyke grał Roberta Petrie, scenarzystę pracującego w telewizji. Mary zagrała jego żonę, Laurę. Wiele łączyło ją z bohaterką: obie były tancerkami, młodo wyszły za mąż, były matkami chłopców. Laura była panią domu piekącą ciastka, wychowującą dziecko i wspierającą męża. Carl Reiner zachęcał aktorkę, by wzbogacała postać o elementy własnej osobowości. Mary chciała nosić spodnie. „Zbyt często widywałam w telewizji gospodynie domowe odkurzające i zmywające naczynia w sukienkach i na obcasach. To się nie zdarza w prawdziwym życiu” – tłumaczyła. Szefowie stacji i twórcy serialu dali się przekonać, a Ameryka pokochała Laurę Petrie – uśmiechniętą, nieco zadziorną, biegającą po domu w spodniach. Kwestia ubioru może dziś wydawać się nieistotnym drobiazgiem, jednak na początku lat 60. było to wyraźne odejście od wzoru kobiecości i akt wielkiej odwagi.
Pierwsze wielkie sukcesy
Któregoś dnia na planie serialu zjawiła się ulubienica amerykańskiej publiczności, znana z sitcomu I love Lucy Lucille Ball. Obserwowała przez chwilę młodszą koleżankę. „Jesteś dobra. Naprawdę dobra” – powiedziała zaskoczonej Mary, dla której te słowa były najwspanialszą nagrodą i największym zaszczytem.
W 1961 Mary Tyler Moore otrzymała Złotego Globa za rolę w The Dick Van Dyke Show. W następnych latach dwukrotnie odebrała nagrodę Emmy. Gdy zwyciężyła po raz pierwszy, powiedziała: „Wiem, że więcej mi się to nie zdarzy”. Nie mogła się bardziej pomylić. Odniosła sukces, jakiego się nie spodziewała. Została faworytką krytyków i ulubienicą Ameryki. Wkrótce zyskała popularność także poza Stanami Zjednoczonymi.
Młoda aktorka zżyła się z członkami obsady i twórcami serialu. Byli dla niej jak rodzina. „U tej grupy ludzi znalazłam wsparcie i zrozumienie, jakich nie dostałam od własnej rodziny w dzieciństwie” – wspominała.
W 1966 zakończono produkcję The Dick Van Dyke Show. Mary Tyler Moore nie była już nieznaną dziewczyną z reklam Hotpoint. Postanowiła spróbować swoich sił na Broadwayu, występując między innymi w teatralnej adaptacji Śniadania u Tiffany’ego, u boku Richarda Chamberlaina. Zagrała też w kilku filmach, między innymi Na wskroś nowoczesna Millie czy Złamane śluby. Jednak największe wyzwania – zawodowe i osobiste – były dopiero przed nią.
„Nie możesz być dzielna, jeśli przydarzają ci się tylko cudowne rzeczy” – Mary Tyler Moore
W 1962 roku małżeństwo z Dickiem zakończyło się rozwodem. Carl Reiner wspierał Mary w trudnych chwilach. Był dla niej jak ojciec – obecny, zawsze gotów wysłuchać. Kilka miesięcy po sfinalizowaniu rozwodu Mary Tyler Moore poślubiła producenta wykonawczego CBS, Granta Tinkera. Wydawało się, że ich małżeństwo było udane. Państwo Tinker założyli w 1969 roku przedsiębiorstwo produkcyjne MTM, współpracujące ze stacją CBS. Grant, mający osobowość samca alfa, podejmował kluczowe decyzje. Mary podporządkowywała się, ponieważ silny charakter męża dawał jej poczucie bezpieczeństwa. „Uważałam, że mężczyźnie przystoi bycie jednostką decyzyjną” – wspominała po latach.
Wkrótce na horyzoncie pojawił się interesujący projekt – serial komediowy o trzydziestoletniej niezależnej kobiecie, która przyjeżdża do Minneapolis i rozpoczyna pracę w telewizji. Mary Tyler Moore miała zagrać główną bohaterkę. Sitcom dostał tytuł The Mary Tyler Moore Show. Uznano, że będzie to flagowy serial MTM. Nad scenariuszem pracował cały sztab ludzi, których kreatywność zachwyciła Mary. Twórcami byli James L. Brooks (znany później jako scenarzysta i reżyser takich filmów jak Czułe słówka czy Lepiej być nie może) oraz Allan Burns.
W trakcie pracy nad projektem zupełnie niespodziewanie okazało się, że aktorka zaszła w ciążę. Był to dobry moment, biorąc pod uwagę, że pierwszy odcinek TMTMS miał powstać dopiero za rok. Szczęście nie trwało długo. Mary poroniła. Gdy trafiła do szpitala, lekarz oddał do analizy jej krew. Wyniki były niepokojące, szczególnie poziom cukru we krwi. Górna granica normy dla zdrowego człowieka to 110. Poziom cukru u Mary wynosił 750. Diagnoza: cukrzyca typu 1, choroba spotykana głównie u dzieci i nastolatków. Mary nie zwracała uwagi na niepokojące objawy, później zmęczenie, senność i wzmożone pragnienie tłumaczyła odmiennym stanem. „I tak oto w moim życiu, niczym niespodzianka, zjawiła się cukrzyca – ignorowana przed diagnozą i marginalizowana po” – napisała Mary Tyler Moore w swoich wspomnieniach.
Cukrzyca insulinozależna pozostała z aktorką już na zawsze, stopniowo niszcząc jej zdrowie, ale Mary nie zamierzała się poddawać. To nie leżało w jej naturze. Postanowiła skupić się na pracy i synu. W 1970 przedstawiła Amerykanom Mary Richards.
The Mary Tyler Moore Show i wzór kobiety nowoczesnej
Mary Richards, główna bohaterka The Mary Tyler Moore Show miała być rozwódką, która przyjeżdża do dużego miasta, by robić karierę. Szefostwo CBC odrzuciło ten pomysł. „Amerykanie nie chcą oglądać rozwodników. Żadnych rozwodników, ludzi z wąsami, Żydów i nic nowojorskiego!” – zarządzono. Mary była więc kobietą, która odeszła od narzeczonego (ponieważ odwlekał ślub w nieskończoność), przyjechała do Minneapolis i postanowiła zadbać o swoją niezależność, w każdym znaczeniu tego słowa. Ma trzydzieści lat, mieszka sama i znajduje pracę w telewizji. Początkowo ubiegała się o posadę sekretarki, jednak szef stacji zaproponował jej stanowisko producentki.
Dla zasiadających przed ekranami Amerykanek był to jasny komunikat: stać cię na więcej niż gotowanie obiadów czy praca sekretarki. W CBS trwały zażarte dyskusje na temat wizerunku Mary Richards i tego, czy jakakolwiek kobieta będzie w stanie się z nią utożsamić. Sprawy potoczyły się znacznie lepiej – Amerykanki nie tyle się z bohaterką utożsamiały, co chciały być takie jak ona.
Mary Richards trafia do redakcji zdominowanej przez mężczyzn i okazuje się równie kompetentna. Szybko się uczy walczyć o swoje. Zwraca uwagę (sytuacja bez precedensu) na to, że kobiety otrzymują niższe wynagrodzenie. Jest zabawna, choć porusza istotne kwestie, a w swojej pracy jest naprawdę dobra. Dotychczas bohaterki sitcomów (na przykład w I love Lucy) bawiły widzów tym, że podejmując wyzwania zawodowe, okazywały się kompletnie nieporadne.
Pierwsza singielka w amerykańskiej telewizji
Mało tego, Mary Richards, jako singielka (pierwsza singielka w amerykańskiej telewizji) chodzi dość często na randki, bierze tabletki antykoncepcyjne, uważa, że kobieta ma prawo decydować o sobie i o tym ile będzie miała dzieci, jeśli w ogóle. Mary nie jest jednak wojującą feministką-aktywistką. Mówi o równości, odnajduje się w „męskim świecie”, ale pozostaje uosobieniem najpiękniejszych cech przypisywanych kobietom: jest taktowna, życzliwa, lojalna, miła i empatyczna. „Nie jestem aktorką, która potrafi stworzyć postać. Po prostu gram siebie” – mówiła Mary Tyler Moore. Zdradziła też, że prywatnie nie była tak wielką optymistką jak jej bohaterka.
Serial odpowiadał na oczekiwania widzów i poruszał ważne tematy społeczne, przełamując kolejne tabu. Popularność sitcomu, wzbogaconego o elementy komedii realistycznej, rosła aż do zakończenia emisji w 1977. Motywujące słowa piosenki wykorzystanej w czołówce (szczególnie ostatni wers: „…You’re gonna make it after all” – „W końcu ci się uda”) zapisały się w pamięci wszystkich, którzy oglądali The Mary Tyler Moore Show. Zapamiętano również Mary podrzucającą ku niebu swoją czapkę. To najsłynniejsze ujęcie, które zainspirowało twórców pomnika Mary Tyler Moore w Minneapolis. Na pomniku widnieje napis: „Kto potrafi odmienić świat swoim uśmiechem?”.
Aż do lat 90. sitcom przedstawiający perypetie Mary Richards był najczęściej nagradzanym serialem komediowym w historii. W 2007 roku magazyn „Time” umieścił The Mary Tyler Moore Show na liście seriali, które „na zawsze zmieniły oblicze telewizji”. Zmiany zaczęły się wprawdzie w Stanach Zjednoczonych, ale wkrótce objęły niemal cały glob.
Życie po The Mary Tyler Moore Show
Mary zżyła się z innymi członkami obsady. Zakończenie pracy nad serialem było dla niej jak pożegnanie z rodziną. Można odnieść wrażenie, że aktorka przez całe życie szukała u przyjaciół i kolegów z planu rodzinnego ciepła i bezpieczeństwa, których zabrakło w dzieciństwie. MTM ma na koncie szereg dobrze przyjętych seriali, w tym spin-offy TMTMS: Rhoda, Phyllis czy Lou Grant. Jednak Mary długo nie mogła się odnaleźć w nowej rzeczywistości, bez pracy na planie sitcomu.
W 1978 aktorka dowiedziała się, że jej siostra zmarła wskutek przedawkowania leków przeciwbólowych. Dla aktorki był to wielki cios. Czuła też, że syn zaczął się od niej oddalać. Pracując nad sitcomem nie miała dość czasu, by skupić się na potrzebach nastolatka. Od dawna już nie radziła sobie ze stresem i zaglądała do kieliszka, co na pewno nie pomogło ani w tworzeniu zdrowej relacji z synem, ani w dbaniu o małżeństwo. Kłótnie zdarzały się coraz częściej. Małżonkowie kilkakrotnie się rozstawali, po czym godzili, by za chwilę znów podejmować decyzje o rozstaniu. To był prawdziwy roller coaster. Mary coraz częściej szukała odosobnienia. Chodziła na samotne spacery po plaży.
„Miałem domek na plaży w Malibu. Siedziałem sobie na werandzie pewnego jesiennego czy zimowego dnia. Nie było tam nikogo. Patrzyłem na ocean i nagle zobaczyłem postać przechodzącą obok. Cała spięta i to była właśnie Mary Tyler Moore, ale nie ta Mary Tyler Moore, którą pamiętałem z telewizji. Wydawała się nieobecna, głęboko zamyślona. Utkwiło mi to w pamięci. Potem, po latach ten obraz wrócił do mnie, gdy przystępowałem do pracy nad filmem Zwyczajni ludzie. Zaproponowałem, żeby Mary Tyler Moore zagrała główną rolę. Szefowie studia uznali to za wariactwo. Powiedzieli: “Nie możesz tego zrobić”. A ja na to: “Cóż…Spotkałem się z nią, a ona zgodziła się zagrać i to było bardzo odważne posunięcie z jej strony” – wspominał Robert Redford.
Zwyczajni ludzie
Mary przyjęła rolę w filmie Zwyczajni ludzie (Ordinary People). Ekranizacja powieści Judith Guest była reżyserskim debiutem Roberta Redforda. To opowieść o rodzinie Jarrettów. Starszy syn ginie podczas wypadku na łodzi. Młodszemu udaje się przeżyć, jednak poczucie winy i zespół stresu pourazowego sprawiają, że nastolatek próbuje odebrać sobie życie. Na pewien czas trafia do szpitala psychiatrycznego. W międzyczasie rodzice (Mary w roli matki, Donald Sutherland jako ojciec) próbują, każde na swój sposób, uporać się ze stratą i własnymi emocjami.
Matka sprawia wrażenie chłodnej i nieprzystępnej. Pracując nad tą postacią Mary przypominała sobie swojego ojca i jego zimną obojętność. Osiągnęła znakomity efekt, tworząc przejmującą, niezwykle wiarygodną kreację. Ulubienica Ameryki, znana z sitcomów The Dick Van Dyke Show i The Mary Tyler Moore Show pokazała ogrom swojego dramatycznego potencjału. Film odniósł międzynarodowy sukces. Krytycy zwracali uwagę na reżyserię i kreacje aktorskie, przede wszystkim Mary Tyler Moore i Timothy’ego Huttona, który zagrał młodszego syna Jarrettów.
Zwyczajnych ludzi nagrodzono czterema Oscarami, między innymi dla najlepszego filmu, za najlepszą reżyserię, scenariusz adaptowany, dla aktora drugoplanowego (Hutton). Mary była nominowana do Nagrody Akademii, jednak przegrała z Sissy Spacek, nagrodzoną za Córkę górnika. Otrzymała natomiast Złotego Globa. Rola w filmie Roberta Redforda to bez wątpliwie dowód na wszechstronność jej talentu i największe artystyczne osiągnięcie.
Zdarza się, że sztuka naśladuje życie, jednak niekiedy to życie naśladuje sztukę. Niespełna miesiąc po premierze Zwyczajnych ludzi Mary, grająca w filmie matkę opłakującą syna, dowiedziała się, że 14 października 1980 jej własny syn zginął wskutek przypadkowego postrzału.
Mimo wszystko
Osobista tragedia sprawiła, że Mary piła coraz więcej, zaniedbując zdrowie i lekceważąc największego wroga – cukrzycę. W 1981 małżeństwo z Grantem Tinkerem zakończyło się rozwodem. Pozostali jednak przyjaciółmi. Zdawało się, że świat się kończył, wszystko traciło sens. Niespodziewanie na drodze Mary Tyler Moore stanął Robert Levine.
Gdy matka Mary zachorowała na ciężkie zapalenie oskrzeli, aktorka próbowała skontaktować się z lekarzem. Zbieg okoliczności sprawił, że telefon odebrał młody kardiolog, doktor Robert Levine. Przyjechał do Marjorie, a jej córce zaimponował swoim profesjonalnym podejściem i ujmującą osobowością. Zostawił Mary wizytówkę i zapewnił, że może do niego zadzwonić w razie jakiejkolwiek nagłej sytuacji. Mary zapytała: „Czy ciężki przypadek osamotnienia można uznać za jedną z takich nagłych sytuacji?”. Robert uśmiechnął się i odpowiedział: „Jak najbardziej”. To był początek pięknej historii o miłości, która okazała się najlepszym lekarstwem. Mary i Robert wzięli ślub 23 listopada 1983 roku. Mąż namówił aktorkę, by zgłosiła się do renomowanej kliniki odwykowej Betty Ford. Małżonkowie próbowali utrzymać to w tajemnicy, jednak informacje przeciekły do prasy.
Po zakończeniu leczenia Mary, pełna nowej energii, zaangażowała się w działalność charytatywną. Była przewodniczącą JDRF – organizacji pozarządowej zajmującej się zbieraniem funduszy na leczenie małych pacjentów żyjących z cukrzycą typu 1. Aktorka przemawiała na niezliczonych konferencjach, konwencjach i kameralnych spotkaniach. Wszyscy byli oczarowani jej determinacją i charyzmą. Szeroki, serdeczny uśmiech sprawiał, że ludzie do niej lgnęli. Występowała w reklamach społecznych i opowiadała o swojej osobistej walce z cukrzycą. „Cukrzyca jest jak kłopotliwy krewny. Nigdy się jej nie pozbędziesz, ale możesz nauczyć się z nią żyć” – mówiła. Chciała, by o tej chorobie stało się głośno. „Ludzie zastanawiają się, o co nam, diabetykom chodzi. Po co nam fundusze na leczenie, przecież wyglądamy zdrowo, nie jeździmy na wózku. Prawda jest taka, że nasza choroba to poważna sprawa i niedługo może nas tu już nie być”.
Nie tylko działała w JDRF, ale też walczyła o prawa zwierząt. Wraz z Bernadette Peters założyła w 1999 roku fundację Broadway Barks, której celem było promowanie adopcji psów. Przyprowadzała do studia telewizyjnego psy szukające domów i, wykorzystując swoją popularność, pomagała czworonogom znaleźć kochające rodziny.
Robert nie tylko wspierał ją w rozmaitych inicjatywach społecznych, ale też był przy Mary, gdy stan jej zdrowia ulegał pogorszeniu. Kilkakrotnie była bliska utraty wzroku. W 1991 wstrząsnęła nią śmierć brata, który przegrał walkę z rakiem. Wkrótce jej nerki zaczęły odmawiać posłuszeństwa, serce było osłabione. Nawet krótki spacer stanowił dla Mary wyzwanie. W 2011 roku wykryto u niej nowotwór mózgu. Po operacji okazało się, że zmiana nie była złośliwa. W 2012 aktorka przyjęła z rąk Dicka Van Dyke’a nagrodę za całokształt osiągnięć, przyznawaną przez Screen Actors Guild.
Mary Tyler Moore – muza feministek?
Przez dekady uznawana była za muzę feministek, symbol walki o równouprawnienie. W społecznej świadomości zatarła się granica pomiędzy Mary Tyler Moore a Mary Richards. Bohaterka sitcomu weszła do świata mężczyzn, ale nie po to, by przejąć męskie cechy. Wręcz przeciwnie, wniosła pierwiastek kobiecości, delikatność, wdzięk i uśmiech. Nigdy nie zaczęła zwracać się do swojego szefa po imieniu, co w redakcji było normą.
Serial nie był więc zachętą do agresywnej walki. Zapytana o feminizm aktorka odpowiedziała, że z działań feministek wyszło więcej złego niż dobrego. Gdy z kolei zapytano ją, czego w życiu żałowała, odpowiedź zaskoczyła wszystkich: „Żałuję tylko tego, że nie mam więcej dzieci. Mój syn zginął, więc nie będę miała wnuków. Kiedy patrzę wstecz, żałuję też tych wszystkich chwil spędzonych w pracy, a które mogłam spędzić z dzieckiem”.
W styczniu 2017 Mary została przewieziona do szpitala z powodu nagłego zatrzymania krążenia. Wkrótce do problemów z krążeniem dołączyło zapalenie płuc. Mary Tyler Moore zmarła 25 stycznia 2017 roku. Robert był przy niej do samego końca. Spędzili razem trzydzieści trzy lata, które pozwoliły aktorce uwierzyć, że warto żyć, pomimo wszystko.
Mary Tyler Moore powiedziała: „Ryzykuj, popełniaj błędy. Odwaga żywi się bólem. Musisz poznać smak porażki, by nauczyć się odwagi”. Warto te słowa zapamiętać.
Literatura:
Mary Tyler Moore, Kalia Doner Growing Up Again: Life, Loves and Oh Yeah, Diabetes, St.Martin’s Press, 2009