“Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” – cicha rozpacz
Tytuł: “Jeanne Dielman. Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela”
Tytuł oryginalny: Jeanne Dielman, 23 Quai du Commerce, 1080 Bruxelles
Rok premiery: 1975
Reżyseria: Chantal Akerman
Obsada: Jan Decorte, Delphine Seyring, Yves Bical i inni
Już od ponad pół wieku brytyjski miesięcznik filmowy “Sight & Sound” co 10 lat tworzy prestiżową listę najlepszych filmów w historii. Dotychczas na szczycie podium stawały filmy klasyczne – kilkukrotnie “Obywatel Kane” Orsona Wellesa a w 2012 roku “Zawrót głowy” Alfreda Hitchcocka. Oczywiście są to świetne filmy, które zasługują na odpowiednie laury, ale moim zdaniem, ze względu na taką jednowymiarowość, plebiscyt potrzebował uaktualnienia. Odświeżenie nadeszło w grudniu zeszłego roku – głosujący krytycy i filmowcy za najlepszy film wszech czasów uznali “Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” w reżyserii Chantal Akerman.
“Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” – mechaniczne życie Jeanne
Film belgijskiej reżyserki powstał w 1975 roku i był swoistą zapowiedzią nurtu “slow cinema”, który największą popularnością zaczął szczycić się dopiero w latach 90. między innymi za sprawą Béli Tarra. Dzieło Akerman opowiada niecałe 3 dni z życia gospodyni domowej i samotnej matki, która zajmuje się prostytucją, aby zarobić na utrzymanie. Narracja filmu skupia się na codziennych i mechanicznych czynnościach, które są jedynymi składowymi życia Jeanne (Delphine Seyrig). Wszystkie rzeczy, które robi, są nijakie i pozbawione emocji, a relacja z synem (Jan Decorte) wydaje się być dosyć oschła. Na przestrzeni całego filmu można zauważyć powolnie narastającą frustrację i niemoc głównej bohaterki, w punkcie kulminacyjnym dającej upust tłumionym przez siebie emocjom.
“Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” – wyrazistość każdego ujęcia
Cały film składa się wyłącznie z długich, statycznych i mogłoby się wydawać nudnych ujęć. Jednak zdjęcia Babette Mangolte są niezwykle starannie dopracowane. Kompozycja każdej sekundy jest dokładnie zaplanowana, a obrazy nakręcone w mieszkaniu zazwyczaj bywają „zamknięte” przez ściany, futryny czy meble, co buduje słuszne poczucie klaustrofobii zarówno dosłownie (mieszkanie Jeanne mimo wszystko jest dość małe), jak i metaforycznie.
W poprzednim zdaniu nie bez powodu użyłem słowa „obrazy”, przez cały seans towarzyszyło mi bowiem poczucie, że niemal każde ujęcie filmu można wyciąć, wydrukować, powiesić na ścianie i traktować jako osobne dzieło sztuki i to nie tylko dzięki wspomnianym walorom wizualnym, ale także poprzez szerokie możliwości interpretacyjne, jakie dają te pozornie codzienne sytuacje.
Odpowiednio przemyślany został także charakter ścieżki dźwiękowej. Film jest pozbawiony kompozycji muzycznej, a długie chwile ciszy przerywają jedynie pojedyncze dialogi bohaterów oraz różnego rodzaju odgłosy towarzyszące wykonywaniu przez Jeanne prac domowych, które pełnią istotną rolę w odbiorze filmu. Są one bowiem nad wyraz uwydatnione, nienaturalnie głośne i stanowią odbicie odczuć Dielman. Brzęczą w głowie, irytują i osobiście byłem zdziwiony jak dźwięki chociażby gotowania obiadu – uzupełnione przez ciągły stukot obcasów głównej bohaterki – mogą być męczące.
“Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” – niezwykły kunszt Akerman
W tak skonstruowanym filmie nie sposób pominąć wizję i wkład reżyserki, która już w bardzo młodym wieku rzuciła sobie niezwykle wymagające wyzwanie (w momencie premiery filmu miała 25 lat). Kilkuminutowe ujęcia zwyczajnych czynności potrzebowały muśnięć reżyserskiej ręki, aby subtelnie posuwać rozwój psychologiczny głównej bohaterki, zachowując przy tym powolne tempo narracji. Akerman doskonale rozumiała swoje zadanie i wywiązała się z niego perfekcyjnie. Widz jest świadkiem tytułowej dla tego tekstu cichej rozpaczy. W powtarzających się czynnościach może zauważyć drobne zmiany, rozkojarzenie, frustrację, czy coraz bardziej pusty wzrok Jeanne. Wszystkie te elementy sugerują nadejście pewnej kluczowej reakcji, na którą chce się tak długo i cierpliwie czekać.
„Jeanne Dielman, Bulwar Handlowy, 1080 Bruksela” to kino niezwykle dojrzałe i przemyślane. Jednocześnie uważam, że jest to film dla bardzo wąskiej grupy odbiorców i bynajmniej nie chcę zabrzmieć jak megaloman. Mam na myśli to, że żyjemy w świecie pełnym dynamicznych obrazów i dźwięków otaczających nas z każdej strony, a kilkuminutowa scena obierania ziemniaków nie trafi w gusta oraz wrażliwość każdego współczesnego widza. Ja również w trakcie ponad trzygodzinnego seansu miałem małe „kryzysy” w utrzymaniu pełnego skupienia.
Natomiast jeśli jesteście fanami takiej odsłony kina, to dzieło Akerman jest pozycją obowiązkową, która na pewno was zachwyci, a seans zakończycie z dużą ilością głębokich refleksji i postawionych przed sobą pytań, co moim zdaniem w tak trudnym filmie jest najistotniejsze.