„Jojo Rabbit” – groza przebrana w błazeńskie szaty
Tytuł: Jojo Rabbit
Rok produkcji: 2019
Reżyseria: Taika Waititi
Obsada: Roman Griffin Davis, Thomasin McKenzie, Scarlett Johansson, Taika Waititi, Sam Rockwell i inni
Jürgen Stroop – niemiecki generał, nazista, człowiek dowodzący tłumieniem powstania
w getcie warszawskim święcie wierzył w nazistowską wizję świata, był oddanym sługą Hitlera i III Rzeszy. Jego poglądy opisane są w książce Rozmowy z katem Kazimierza Moczarskiego, której lektura przyprawia o dreszcze. Warto tym jednoznacznym kontekstem zacząć poniższy artykuł, bo tak samo podczas lektury wyżej wymienionej książki jak i podczas oglądania opisywanego filmu, w głowie pojawia się jedno pytanie: jak można wierzyć w takie bzdury?
Obawy
Nie podzielałem obaw dużej części widzów; nie podejrzewałem, że Jojo Rabbit może być zbyt ironiczny, w tym negatywnym znaczeniu, w którym żart przesłania istotę rzeczy, zaciera ślady zbrodni, która odcisnęła piętno na świadomości ludzi. Nie podzielałem obawy, że będzie „niesmaczny”, że będzie wymuszał śmiech w momentach, w których absolutnie nie wypada się śmiać. Spodziewałem się natomiast groteski, komediowego pogardzenia nazistowskimi ideami i poglądami, ale w sposób błyskotliwy, niedosłowny, przy zastosowaniu abstrakcyjnych technik, odrealnionych dialogów i scen niemal absurdalnych, naszpikowanych esencją satyry. Oczywiście pod tą warstwą chciałem zobaczyć prawdziwy świat nazistowskiej propagandy, sceny, które będą przerażały, tak aby z wyszukanych, zabawnych metafor boleśnie upaść na twardy grunt realizmu.
Jojo Rabbit – Być dobrym nazistą
Dziesięciolatek – tytułowy Jojo to chłopiec zafascynowany nazistowską ideologią. Nienawidzi Żydów, jest dumny ze swojego wojskowego noża, którym dźga powietrze puszczając przy tym wodze wyobraźni. Marzy o tym, by służyć kiedyś Hitlerowi, być w jego gwardii, walczyć na froncie. Führera wyobraża sobie jako swojego przyjaciela, który stale jest obok, podnosi go na duchu albo wskazuje właściwy kierunek na rozstaju dróg: dziecięcym strachu i wątpliwościach oraz pragnieniu urzeczywistniania nazistowskich ideologii.
Ta relacja wraz z biegiem filmu Jojo Rabbit staje się coraz ciekawsza: w głowie chłopca pojawia się więcej wątpliwości, a z drugiej strony jego wyimaginowany przyjaciel stanowi głos nazistowskiego rozsądku. Dialogi wymyślonego Adolfa z Jojo przedstawiają wewnętrzną walkę chłopca, który szuka swojej drogi między racjonalizmem (w znaczeniu przestrzegania zasad, bowiem o racjonalizmie w kontekście niemieckiej „nauki” tamtych lat nie może być mowy) a uczuciami, które wzbudza w nim Żydówka ukrywana na strychu przez mamę Jojo.
Jak przez szybę
Przez pierwsze dwadzieścia minut filmu Jojo Rabbit faktycznie spełniają się moje nadzieje: jest absurdalnie i zabawnie, a przy tym reżyser pokazuje grozę tamtych realiów. Dialogi są konkretne i celne – wzbudzają śmiech i przerażenie, nawet współczucie dla indoktrynowanych dzieci. Naziści
i cały niemiecki system tamtych lat ubrany jest w pstrokaty strój błazna, ale widz przecież wie, że morderca przebrany za klauna nadal pozostaje mordercą i pomimo zabawnego stroju w jego oczach tli się zło.
Tak jest u Waititiego; ten film to swego rodzaju pokaz groźnego kota w zoo, kiedy przez specjalną, grubą szybę odwiedzający mogą niemal go dotknąć, popatrzeć z bliska na ostre kły i pazury jednocześnie trzymając dystans. Obserwowane zwierzę wzbudza uśmiech na twarzach dzieci, ale przecież wszyscy goście zdają sobie sprawę, że w okolicznościach natury nie mieliby szans, a zwierzę przegryzłoby im krtań. Liczy się kontekst, który pozwala nam patrzeć i podziwiać, jednocześnie nie pozbawiając strachu. Takie też wrażenie odnoszę po obejrzeniu Jojo: mogę obserwować nazistów, śmiać się z nich, bo tak jak gości zoo od tygrysa dzieli gruba szyba, tak mnie od hitlerowców dzieli gruba warstwa lat i przekonanie, że „to już było”.
Uwierzyć „nauce”
W dalszej części filmu robi się spokojniej, akcja zwalnia. Żart abstrakcyjny ustępuje żartom rodem ze słabych komedii typu sitcom. Lecz wtedy też pojawia się ciekawy, prześmiewczy wątek pisania podręcznika, który ma pomóc w rozpoznawaniu Żydów, aby łatwiej było ich łapać. Autorem owej książki jest oczywiście Jojo, który wypytuje ukrywającą się w jego domu Żydówkę o cechy charakterystyczne dla jej rasy. Dziewczyna naśmiewa się z niego, dyktując (między innymi), że Żydzi śpią na suficie jak nietoperze. Mały nazista oczywiście we wszystko wierzy i skrupulatnie notuje, chcąc przysłużyć się sprawie.
W scenach tych w sposób prosty i celny wyśmiewana jest nazistowska „nauka”, kiedy to niemieccy „uczeni” III Rzeszy starali się udowodnić na gruncie „naukowym”, że Żydzi nie są w pełni ludźmi. Chcieli ich odhumanizować jednocześnie gloryfikując rasę aryjską. Warto się nad tym wątkiem w kontekście dzisiejszego dnia zastanowić.
W czasie internetu, błyskawicznego przepływu niesprawdzonych informacji łatwo zauważyć jak szybko można się uwiarygodnić dodając do swoich wywodów przymiotnik „naukowy”. Czasem niestety nie wystarczy czytać samych wyników badań, ale również zwrócić uwagę na ich sponsora. Poziom manipulacji w tym sektorze może różnić się tylko skalą i stopniem bezczelności promowanych tez.
Atutem Jojo Rabbit jest perspektywa narracji – perspektywa dziecka. Naiwna wiara (którą podzielali niestety również dorośli), chęć oddania się sprawie, wynikająca z młodzieńczej potrzeby poszukiwania swojego miejsca w świecie, swojej idei, przez którą moglibyśmy się określić jako „istoty społeczne”. To otaczająca dzieci rzeczywistość je kreuje i formuje, choć na przykład przyjaciel Jojo – Yorki mimo że należy do “Deutsches Jungvolk”, nie wydaje się do końca przejmować pewnymi „naruszeniami regulaminu”.
Groza i humor
Jojo Rabbit jest solidną satyrą na nazistowską ideologię i cały system III Rzeszy na niej oparty. Ukazuje bezrefleksyjność, która w pewnym sensie jest usprawiedliwiona przez wiek głównego bohatera. Zarysowany konflikt wartości śledzi się z zainteresowaniem, obserwowanie walki naturalnych uczuć ze stworzoną ideologią ciekawi. Humor podawany w rozsądnych dawkach nie przytłacza, choć poziomem obniża się znacznie, ale też nie zakrywa grozy, która pojawia się nagle w kilku scenach. Warto obejrzeć Jojo Rabbit, choćby dla zmiany filmowej narracji o drugiej wojnie światowej. Być może nie doświadczymy poczucia, że oto oglądamy coś ważnego, unikatowego, ale z pewnością chwila refleksji powodowana satyrą może pociągnąć za sobą ciekawe wnioski.