„U progu sławy” – dazed & confused [recenzja]
Tytuł: „U progu sławy”
Tytuł oryginalny: „Almost Famous”
Rok produkcji: 2000
Reżyseria: Cameron Crowe
Obsada: Patrick Fugit, Kate Hudson, Billy Crudup, Jason Lee, Frances McDormand, Zooey Deschanel, Philip Seymour Hoffman, Anna Paquin, Fairuza Balk i inni
Mało kto wie, że amerykański reżyser i scenarzysta – Cameron Crowe, zanim w ogóle podjął się pracy przy realizacji filmów, jeździł w trasy koncertowe z kultowymi kapelami i solistami rockowymi, których szczyt popularności przypadł na lata 70. XX wieku. Jakby tego było mało, twórca przeboju „Jerry Maguire” (1996) ma na koncie mnóstwo artykułów dla najbardziej poczytnych magazynów, w tym w szczególności „Rolling Stone”, na temat zespołów, jakie wywarły kolosalny wpływ nie tylko na szeroko pojętą muzykę gitarową, ale rozrywkową ogólnie. The Who, Led Zeppelin, The Eagles, Yes, Bod Dylan, David Bowie, Neil Young, Rod Stewart, Kris Kristofferson to tylko skromny segment artystów, z którymi Crowe nie tyle przeprowadził niezwykle szczegółowe i gorące rozmowy, ile przede wszystkim wytworzył wokół nich kult widoczny także poza estradą.
Swój pierwszy duży artykuł sporządził w wieku zaledwie szesnastu lat, będąc w trzytygodniowej trasie koncertowej z zespołem The Allman Brothers, co – biorąc pod uwagę napiętą atmosferę związaną z niechęcią dużej części społeczeństwa do ówczesnej subkultury dzieci kwiatów – było oznaką ogromnej odwagi. Rezultatem żmudnej pracy dziennikarskiej Crowe’a, którą ten zawiesił na początku lat 80. XX wieku, jest obraz „U progu sławy”, oparty na doświadczeniach z podróży z przeróżnymi muzykami, a odpowiednikiem jego osoby – młodocianego reportera muzycznego – jest niejaki William Miller, genialnie sportretowany przez Patricka Fugita.
„U progu sławy” – zarys fabuły
Rok 1973. Piętnastoletni William jest żarliwym fanem muzyki rockowej, a jego pasja nie ogranicza się jedynie do słuchania ulubionych zespołów, lecz materializuje się także za pośrednictwem reportaży z koncertów. Młodzieniec, zafascynowany zarówno twórczością konkretnych kapel, jak i ich życiem pozascenicznym, postanawia wysłać jeden ze swoich artykułów do poczytnego magazynu „Rolling Stone”. Ku swojemu zdziwieniu dostaje telefon od pracownika czasopisma, niejakiego Bena Fong-Torresa, z informacją, iż redakcja jest zachwycona jego reportażem i proponuje mu zrealizowanie obszernego sprawozdania z trasy koncertowej wschodzącej gwiazdy rocka – zespołu Stillwater. Warunkiem, jaki chłopak musi spełnić, nie licząc oczywiście bycia w ciągłej gotowości pod kątem późniejszego sporządzenia fachowego tekstu, jest ukończenie osiemnastu lat. Nie chcąc stracić swojej wielkiej szansy William zataja swój faktyczny wiek i, pomimo zdecydowanego sprzeciwu ze strony matki, udaje się w podróż z szalonym rockowym kwartetem i jego niezwykle uroczą, żeńską świtą. Ta bogata we wrażenia, kilkudniowa wyprawa uświadomi głównemu bohaterowi, że życie to coś więcej niż muzyka i koncerty, a idole, którym hołdował przez lata, mają także swoje ciemne strony.
„U progu sławy” – uniwersalna wymowa obrazu Camerona Crowe’a
Film „U progu sławy”, w reżyserii Camerona Crowe’a, pomimo iż jest estetyczną widokówką, w pełnej krasie ukazującą pierwszą połowę lat 70. XX wieku, to jego wymowa pozostaje niezwykle uniwersalna i aktualna do chwili obecnej. Pewne trendy popkulturowe uległy co prawda znaczącej zmianie, chociażby pod kątem brzmienia muzyki, ubioru czy form komunikacji (Internet), jednakże fakt ten nie oznacza wcale, że znacząco różnimy się od starszej generacji fanów szturmującej festiwale muzyczne pięćdziesiąt lat temu. Nasi rodzicie i dziadkowie może i nie mieli możliwości zarejestrowania koncertu telefonem komórkowym lub puszczenia ulubionej płyty za pośrednictwem portalu You Tube, ale ich chęć wyczekiwania na konkretne wydarzenie muzyczne czy zakup albumu na pewno zapewniała im dodatkową ekscytację.
Aczkolwiek patrząc z naszej perspektywy – ludzi wychowanych na różnej maści komunikatorach i aplikacjach – choć omija nas całe to podniecenie związane z premierą, to mamy przynajmniej natychmiastową sposobność wglądu w materiały, jakie aktualnie udostępnia nasz ulubiony wykonawca. Wyraźna ewolucja nastąpiła więc na gruncie narzędzi, jakie zapewniają nam kontakt z idolem, a nie pod względem szacunku i admiracji dla niego. Ciekawe, jak malowałyby się sprawy, gdyby piętnastoletni William, z każdego miejsca w Stanach Zjednoczonych, miał możliwość wysłania swojego artykułu przy pomocy poczty elektronicznej czy Facebooka i jak wyglądałaby kwestia wydania fizycznego z takiej fotorelacji z występu na żywo, gdyż sieć globalna wyparła już wiele magazynów mających niegdyś formę papierową.
„U progu sławy” – bohater zbiorowy w filmie Camerona Crowe’a
Główną postacią „U progu sławy” jest piętnastoletni William, lecz wraz z dalszym rozwojem akcji osoba tego charyzmatycznego, inteligentnego młodzieńca schodzi nieco na dalszy plan, by dać wybrzmieć nie tylko, przejętej jego losem, nadopiekuńczej matce czy czwórce rockmanów z zespołu Stillwater, ale przede wszystkim młodej damskiej frakcji bohaterek, z niezwykle spontaniczną i pewną siebie Penny Lane na czele. Film Crowe’a bezapelacyjnie należy do, wcielającej się w najsłynniejszą groupie wszech czasów, Kate Hudson, której wiecznie uśmiechnięta twarz, zwiewne kręcone blond włosy i świadomość seksapilu czynią nad wyraz szczególną i ikoniczną. Termin groupie to slangowe słowo odnoszące się do fanki określonej grupy muzycznej, która podąża za zespołem podczas trasy koncertowej lub uczestniczy w jak największej liczbie jego publicznych wystąpień, mając nadzieję na spotkanie.
Powyższe określenie jest zwykle obraźliwe i opisuje młode kobiety śledzące rozpoznawalne osoby w celu zainicjowania z nimi kontaktu seksualnego lub zaoferowania im seksu, ale jak stwierdza sama Penny: „Nie jesteśmy groupies. Groupies sypiają z muzykami, bo są sławni. My jesteśmy tu dla samej muzyki. Z nikim się nie bzykamy, wspieramy ich muzykę, inspirujemy, jesteśmy tu dla nich.”. Ten całkiem stosowny i niewinny stosunek młodych pięknych dziewczyn do członków sławnych kapel rockowych zdecydowanie lepiej jednak opisała jej koleżanka – Estrella Starr, nazywając je po prostu „pogotowiem dla artystów”.
Wspomniana wcześniej matka Williama – Elaine Miller, pomimo swojej nadmiernej troski, nie jest typem stręczycielki, na każdym kroku zatruwającej życie swojemu synowi, lecz wręcz przeciwnie – stara się wykazać choć najmniejsze zrozumienie dla jego pasji, a jeśli chodzi o relacje z córką imieniem Anita (starszą siostrą głównego bohatera), również potrafi okazać tolerancję dla jej wyborów, chociażby na płaszczyźnie zawodowej. Gorzej prezentuje się sprawa na gruncie zainteresowań muzycznych, gdyż w oczach matki duet Simon and Garfunkel jawi się jako nakłaniający młodzież do zażywania narkotyków i uprawiania seksu, natomiast w mniemaniu osiemnastoletniej już pierworodnej to poeci szerzący miłość i pokój.
Zespół Stillwater to kolejny barwny komponent wchodzący w skład terminu „bohater zbiorowy” w obrazie Crowe’a, ze szczególnym uwzględnieniem postaci wokalisty – Jeffa Bebe’a i gitarzysty – Russella Hammonda. Kapela jest ewidentnie wzorowana na brytyjskiej grupie Led Zeppelin, a ich piosenki – oparte na charakterystycznej sekcji rytmicznej cechującej grę Johna Paula Jonesa i Johna Bonhama, podlane szlagierowym riffem w stylu Jimmy’ego Page’a i okraszone wokalem przywodzącym na myśl Roberta Planta – są wręcz idealnym odzwierciedleniem muzycznym formacji z Londynu, będącej jednym z pionierów hard rocka. Ciekawostką pozostaje fakt, że Stillwater jest fikcyjnym zespołem, uformowanym na potrzeby omawianego obrazu i choć na napisach końcowych, przy przebojach owego bandu, widnieje zapis, iż to Russell Hammond skomponował poszczególne kawałki, tak faktycznymi autorami utworów są Cameron Crowe i jego żona Nancy Wilson – wokalistka grupy Heart.
Skoro „U progu sławy” opowiada o przygodach początkującego dziennikarza muzycznego, w takim razie nie może zabraknąć osoby, która rozpaliła w Williamie nie tylko pasję do pisania, bo takową już posiada, ale przede wszystkim zwróciła mu uwagę na kierowanie się obiektywizmem pod kątem recenzowania albumów i koncertów artystów cieszących się jego sympatią, gdyż bez tej cechy może on błędnie ocenić owoc pracy swoich idoli – w tym przypadku gotowy produkt w postaci płyty, wypuszczony do szerszego obiegu – co może w przyszłości naruszyć reputację dobrze zapowiadającego się reportera.
Mowa o jednym z najsłynniejszych amerykańskich krytyków muzycznych – Lesterze Bangsie, którego artykuły o zespołach rockowych dla magazynów „Creem” czy „Rolling Stone” nie dość, że zawierały niezwykle fachowe i oryginalne sformułowania, to dodatkowo powodowały, iż opisana przez niego kapela zdobiła okładkę czasopisma. W filmie Crowe’a to z jego ust pada niezwykle trafne stwierdzenie, mianowicie: „Z muzykami w ogóle nie można się przyjaźnić. Jeśli chcesz być dziennikarzem, dziennikarzem muzycznym, nie będziesz dużo zarabiał, ale będziesz dostawał darmowe płyty… Zrobi się ostro. Będą ci stawiać alkohol. Poznasz od cholery pięknych dziewczyn. Będziesz jeździł z nimi w trasy. Wszędzie będą narkotyki. Brzmi świetnie, ale pamiętaj, oni nie są twoimi przyjaciółmi. Chcą, żebyś pisał świętoszkowate historie o ich muzycznym geniuszu. Zabiją rocka i to, co w nim kochamy.”.
„U progu sławy” – muzycy i lokacje w filmie Camerona Crowe’a
„U progu sławy” Camerona Crowe’a to nie tylko historia początkującego młodego dziennikarza, zatroskanej o jego losy matki, nowej nadziei rocka – zespołu Stillwater, seksownej ekipy groupies, którym przewodzi niezwykle charyzmatyczna i urodziwa Penny Lane, lecz również ogromna ekspozycja muzyków i innych ludzi popkultury, popularnych w pierwszej połowie lat 70. XX wieku. Spotkamy tutaj Petera Framptona – gitarzystę brytyjskiej kapeli Humble Pie, który był głównym konsultantem na planie omawianego filmu; imitację Davida Bowie’ego, promującego swój szósty studyjny album – „Aladdin Sane”, zmuszonego uciekać przed fanami czekającymi na niego w słynnym hotelu „Swingos”, usytuowanym w rockowej mekce środkowego wschodu, czyli Clevland.
Jeśli chodzi o luksusowe kwatery tego typu, odwiedzimy ponadto równie osławiony, położony przy Bulwarze Zachodzącego Słońca – „Hyatt House”, gdzie gościł między innymi kwartet Led Zeppelin, czy „King Of The Road Motel” w Tempe, w stanie Arizona, w którym William dowiaduje się o faktycznej relacji, jaka łączy Penny Lane i Russella Hammonda. Oprócz tego na uwagę zasługują zaprezentowane w filmie płyty winylowe, bilety z koncertów, emblematy, koszulki, przeróżne gadżety i plakaty z wizerunkami gwiazd. W redakcji magazynu Rolling Stone, poza posterami kultowych kapel, znajduje się nawet zdjęcie wybitnego amerykańskiego reżysera Mike’a Nicholsa i nieco mniej popularnej, lecz także wpływowej Elaine May.
„U progu sławy” – nagrody przyznane filmowi Camerona Crowe’a
Film „U progu sławy” zdobył cztery nominacje do Oskara w kategoriach: najlepsza aktorka w roli drugoplanowej – nominowane Kate Hudson jako Penny Lane i Frances McDormand jako Elaine Miller, najlepszy scenariusz oryginalny pióra Camerona Crowe’a i najlepszy montaż, za który odpowiadają Joe Hutshing i Saar Klein. Złota statuetka powędrowała jedynie do Crowe’a, aczkolwiek biorąc pod uwagę fakt, iż wśród konkurentów wspomniany twórca miał chociażby autorów odpowiedzialnych za teksty do obrazów „Billy Elliot” Stephena Daldry’ego, „Erin Brockovich” Stevena Soderbergha i „Gladiator” Ridley’a Scotta, wyróżnienie jego osoby – za napisanie dość kameralnej historii o muzyce z pierwszej połowy lat 70. XX wieku – wydaje się bardzo zaskakujące. Natomiast na rozdaniu Złotych Globów uhonorowano Kate Hudson i sam film w kategorii najlepsza komedia lub musical.
Od wydarzeń zaprezentowanych w obrazie „U progu sławy” mija w tym roku okrągłe pięćdziesiąt lat, i choć trendy muzyczne uległy znaczącej zmianie, a odbiorcy muzyki bardziej identyfikują się z obecnymi wykonawcami, tak duch tamtego dawnego okresu nadal pobrzmiewa w słuchawkach i kolumnach wielu z nas, bo jak mawia gitarzysta Stillwater – Russell Hammond: „Nieważne, co się robi. Liczy się to, co po tobie zostaje.”.
Bibliografia:
Ebert R., Almost Famous [on-line] [dostęp: 21 kwietnia 2023], dostępna w Internecie: rogerebert.com