Rafael Lewandowski: “Ważne, żeby odnaleźć swój własny konsekwentny głos”
“Ważne, żeby odnaleźć swój własny konsekwentny głos. Istotne jest szukanie balansu pomiędzy formą, treścią, rzeczywistością a tym, co naprawdę chcemy opowiadać” – mówi Rafael Lewandowski.
Agnieszka Czarkowska-Krupa: W Pana filmach bardzo ważną rolę odgrywa przeszłość i jest to historia prywatna, taka, która ma twarz konkretnego człowieka, a bardziej nawet konkretnej rodziny. To wydaje się mieć pewne konsekwencje: w ten sposób historia staje się bardziej skomplikowana i wręcz nie przystaje do oficjalnej wersji dziejów. Czy myśli Pan, że konfrontowanie wielkiej historii z indywidualnym doświadczeniem poszczególnych ludzi jest ważne?
Rafael Lewandowski: Robiąc filmy, interesuję się tym, co kryje się za wielkimi liczbami i suchymi faktami historycznymi, znanymi postaciami, o których dowiadujemy się w podręcznikach szkolnych. Opowiadam o losach osobistych, o tym jak „mała” istota ludzka przeżywa wydarzenia historyczne i staje się – świadomie lub nie – ich częścią. Staram się przedstawić bohaterów moich filmów językiem uniwersalnym, aby widz mógł się z nimi łatwo zidentyfikować. W ten sposób można, moim zdaniem, lepiej tłumaczyć i zrozumieć przeszłość.
Ale czy uważa Pan, że można w ogóle stworzyć coś takiego jak uniwersalna – czyli obiektywna historia – wspólna dla wszystkich nacji?
Tak, uważam, że powinno się dążyć do tego, ale nie upraszczając historii, ponieważ nigdy nie jest ona czarno-biała, „dobra lub zła”. To nie znaczy, że nie wolno dokonywać jasnych wyborów i posiadać wyraźnych poglądów, ale trzeba zawsze mieć świadomość, że świat jest bardziej skomplikowany niż się wydaje. Według mnie, to jest właśnie jedno z najważniejszych zadań kina: zadawać pytania, wzbudzić wątpliwości, poruszać i zaskoczyć. Wiadomo, że na świecie są różne publiczności i każda rozumie to, co widzi na ekranie poprzez swoją kulturę, edukację, świadomość. Niektóre „łapią” subtelności, które są dla innych w ogóle nieistotne. To normalne. Reżyser musi wiedzieć o tym i skonstruować swój film w pewnym wachlarzu, którego granicami są z jednej strony wątki uniwersalne z drugiej wątki powiedzmy „lokalne”. Jeśli te ostatnie nie przeszkadzają w odbiorze tych drugich, cel jest osiągnięty. Tak było w przypadku mojego filmu Kret: historia jest bardzo osadzona w polskim kontekście, ale mimo tego została zrozumiana przez odbiorców np. amerykańskich.
Tak, tutaj bardzo duże znaczenie miał portret rodziny, osobistych relacji pomiędzy bohaterami.
Rodzina pod tym względem jest świetnym materiałem, ponieważ każda rodzina na świecie ma swoje tajemnice, tabu, traumy, wersje oficjalne i nieoficjalne wydarzeń. Każdy jest w stanie zidentyfikować się z dramatem rodzinnym.
“Nie można opowiadać o współczesnej historii Polski bez Solidarności; ona jest kluczem do zrozumienia, kim dzisiaj jesteśmy” – Rafael Lewandowski
W Pana twórczości bardzo ważne miejsce zajmuje mitologia Solidarności. Czy uważa Pan, że jest to pewien klucz do obrazu współczesnego polskiego społeczeństwa?
Tak. Polacy, jak każdy naród, potrzebują mitów i bohaterów. Nie można opowiadać o współczesnej historii Polski bez Solidarności; ona jest kluczem do zrozumienia, kim dzisiaj jesteśmy. Czy niektórym z nas się to podoba czy nie, ten ruch (z 80 roku – nie mówię tu o obecnym związku zawodowym, który nie ma z nim teraz prawie nic wspólnego…) jest zresztą mitologizowany i ważny nie tylko u nas, ale w całej Europie i nawet na świecie. Cokolwiek się mówi i zdarzy, jestem przekonany, że za sto lat znaczenie tego istotnego etapu historii Polski i prawda o nim będą bardziej klarowne niż teraz.
Wielokrotnie podkreślał Pan w wywiadach, że Solidarność wywarła duży wpływ na kształtowanie Pańskiej osobowości czy światopoglądu. Ale czy po wielu latach widzi Pan jakieś rysy na tym micie? Czy nie uważa Pan np., że mit Solidarności jest wybitnie męski i wykluczający kobiety?
Może jest, ale starałem się opowiadać właśnie o losach niektórych kobiet związanych z tym ruchem. Na przykład ponad 10 lat temu zrobiłem dla ARTE portret dokumentalny dzieci Aliny Pienkowskiej, żony Bogdana Borusewicza. Była to wielka figura strajków w Stoczni Gdańskiej w 80 r. W następnym moim dokumencie, Piosenka i życie (2016) opowiadam również o losach i roli kobiet (żonach, matkach) działaczy opozycji demokratycznej w Polsce. Ten wątek jest dla mnie bardzo ważny. Pojawia się również w pewien sposób w mojej fabule Kret. Jak tłumaczyłem na początku, bardziej interesują mnie ludzie, którzy działali „w cieniu” niż znani bohaterowie wielkiej historii.
W Pana twórczości widać wyraźne tropy autobiograficzne – chodzi o motyw powracania do kraju przodków (jak np. w filmie Minkowski | Saga o francuskim dyrygencie Marcu Minkowskim) oraz emigracji. Czy uważa Pan, że prawda o tożsamości kryje się w korzeniach? Że to kim jestem, zależy od tego skąd pochodzę?
Zdecydowanie. Zawsze jest taki moment, kiedy korzenie „wracają” do każdego z nas, stają się ważnym elementem naszego życia. Ja jestem najlepszym tego przykładem.
“Z powodu zaangażowania politycznego mojego ojca nie mogliśmy przyjechać do Polski przez długie lata.” – Rafael Lewandowski
A czy w Pana wypadku odkrywanie prawdy o kraju przodków miało jakieś bolesne aspekty? Jak wyglądało Pana spotkanie z Polską?
Kiedy byłem dzieckiem, często bywałem w Polsce. To było „za Gierka”. Pamiętam doskonale zapachy, obrazy, atmosferę z tamtego okresu. Byłem wówczas w rodzinie, która mnie bardzo kochała i wakacje tu były zawsze bardzo cudowne. Miałem oczywiście świadomość, że Polska jest w jakiś sposób inna, że należy do odrębnej rzeczywistości. Ale czułem również, że ta „inność” jest źle rozumiana na zachodzie. Kiedy wracałem do Francji, często witano mnie np. ze zdziwieniem, że jestem opalony. Tak, jakby w Polsce nie było słońca! Byłem również nieco grubszy, z powodu polskich smakołyków. A Francuzi byli też zaskoczeni, bo myśleli, że na wschodzie ludzie nie mają co jeść! Mimo swojego młodego wieku, rozumiałem, że zachód i wschód dzielą nie tylko systemy polityczne, ale również klisze, uprzedzenia.
Cezura nastąpiła w roku 1981. Z powodu zaangażowania politycznego mojego ojca nie mogliśmy przyjechać do Polski przez długie lata. Wróciłem tu dopiero w 1987 roku – byłem dorosłym człowiekiem. I zderzenie ówczesnej rzeczywistości z moimi pięknymi wspomnieniami z dzieciństwa było bardzo bolesne. Pamiętam przede wszystkim szarość, miałem wrażenie, że ludzie mają nawet szarą skórę! Nawet kochająca mnie rodzina wydawała się wtedy smutna.
Po 1989 roku, kiedy wróciłem już do wolnego kraju, mogłem jeździć, gdzie chciałem. Wtedy było w pewnym sensie drugie zderzenie; tym razem mojej wyidealizowanej Polski „Solidarnościowej”, pięknie walczącej o wolność i godność, z dzikim i często nieludzkim kapitalizmem, który opanował wtedy cały kraj.
Tak samo bolesne było nieco później odkrycie, że polska historia z czasów II wojny światowej nie jest aż tak heroiczna, jak mi się wydawało. Zwłaszcza jeśli chodzi o losy ludności żydowskiej…
Tak, chociaż polski antysemityzm jest bardzo skomplikowany. W tym momencie przychodzi mi do głowy film Agnieszki Holland W ciemności, ponieważ on pokazuje, na czym polega problem. Główny bohater jest antysemitą w sferze werbalnej, ale kiedy staje przed ostateczną próbą, zachowuje się godnie.
Tak, ratuje rodzinę. A kiedy wychodzą z kanału, mówi dumnie: „Moi Żydzi, popatrzcie; to są moi Żydzi!”. Owszem, polski antysemityzm jest bardzo skomplikowany i niejednoznaczny. Ciężko tłumaczyć i przedstawić relacje między Polakami a polskimi Żydami (nie tylko w czasie wojny, ale przed i po również) ludziom, którzy nie znają specyficznych realiów i historii Polski. Wiem coś o tym; miałem z tym problemem do czynienia wiele razy we Francji. Z drugiej strony, uważam, że Polacy często traktują ten bardzo ważny element swojej historii i kultury w sposób dziecinny i naiwny. W barwach czarno-białych. Bez niuansów. Z kompleksami. Jedna rzecz jest przecież pewna: antysemityzm był w Polsce, tak jak w wielu innych krajach przed wojną i w czasie wojny bardzo silny – i nadal niestety jest. Spowodował wiele dramatów i nieszczęść. Nie ma sensu udawać lub przekonywać, że rzeczywistość była inna. Albo usprawiedliwiać się tym, że „w innych narodach też istniał antysemityzm”. To, że część społeczeństwa polskiego postanowiła heroicznie uratować Żydów, nigdy nie zmieni tej prawdy. Musimy umieć stawić temu czoła. Uznać oficjalnie, że byli wśród Polaków i bohaterowie i mordercy. A większość stanowili świadkowie, którzy wiedzieli, ale zamykali oczy, nie protestowali, bali się, milczeli… Po to jest historia: daje wiedzę, jakie błędy zostały popełnione i tym samym chroni przed ich powtarzaniem.
Proces odkrywania prawdy o przeszłości jest zawsze bolesny. Tak jest w Krecie. Tak jest w każdej rodzinie, w każdym kraju.
A jaką rolę odgrywa w Pana filmach sztuka: muzyka, literatura, malarstwo? Czy uważa Pan, że sztuka może spełniać funkcję uniwersalnego języka komunikacji?
Tak, chodzi o przekazywanie emocji. Jako dziecko uczęszczałem do szkoły muzycznej. Mój ojciec był malarzem i grafikiem. Sztuka była i jest bardzo ważna w moim życiu. Chociaż ja sam nie określam siebie jako „artysta”, raczej jako „rzemieślnik”.
“Uważam, że w dziedzinie kina wszystko zostało już wymyślone. Od kilku dekad reżyserowie używają tego samego języka – tylko akcent i wyrazy się zmieniają.” – Rafael Lewandowski
To chyba nadmierna skromność…
Każdy z moich filmów nawiązuje do innych filmów, używam pewnych wypracowanych narzędzi, tylko po swojemu to poukładam. Uważam, że w dziedzinie kina wszystko zostało już wymyślone. Od kilku dekad reżyserowie używają tego samego języka – tylko akcent i wyrazy się zmieniają. Często powtarzam studentom, że robiąc film, mają cały czas wiedzieć, z jakimi innymi twórcami „rozmawiają”, czyli do jakich innych istniejących dzieł nawiązują. Na przykład kiedy pisaliśmy Kreta, mieliśmy ze scenarzystą na myśli Music Box, w reż. Costa Gavrasa. Oglądaliśmy ten film parę razy, analizowaliśmy go, często o nim rozmawialiśmy; mieliśmy świadomość, że nasz scenariusz ma z nim wiele wspólnego. Dzięki temu wiedzieliśmy, w jaki sposób mówić o podobniej tematyce „inaczej”, po swojemu. Dzięki temu, te dwa filmy się kompletują. Chodzi o to, żeby nie popadać w naiwność, że zaczynamy od zera, że jesteśmy absolutnie „czyści” i oryginalni. Ogromny wpływ mają na mnie inne filmy, inne dzieła. Nie ma w tym nic złego. Idę np. do muzeum, widzę obraz i myślę, że fajnie byłoby do niego kiedyś nawiązać. Słucham non stop muzyki, dużo filmów oglądam, czytam bez przerwy książki; szukam inspiracji, staram się mieć bardzo otwarty umysł. Rzeczywistość często mi przesyła prezenty, nawet czasem w postaci jakiegoś przypadkowego utworu w radio, który może być źródłem inspiracji lub stać się muzyką do filmu, który akurat montuję.
Taka otwartość chroni chyba również przed zbytnią jednoznacznością. Kiedy jedno dzieło koresponduje z innym, kultura wysoka z popkulturą, prawda staje się czymś, co nieustannie się rodzi pomiędzy ludźmi. Nikt nie ma monopolu na prawdę.
Tak, ale ważne jest też, aby oprócz otwartości odnaleźć swój własny konsekwentny głos. Istotne jest szukanie balansu pomiędzy formą, treścią, rzeczywistością a tym, co naprawdę chcemy opowiadać. To jest najciekawsze w dokumencie. W tym aspekcie dokument posiada pewną przewagę nad fabułą.
Czyli obecnie pracuje Pan nad filmem dokumentalnym o Zbigniewie Herbercie?
Tak, film będzie w kinach w listopadzie. To pełnometrażowy dokument: Herbert, mimo wszystko!
Rafael Lewandowski – reżyser, absolwent paryskiej Sorbony oraz francuskiej szkoły La Femis, jest autorem ponad 10 filmów dokumentalnych i głośnej fabuły Kret. Był nagradzany na wielu festiwalach krajowych i zagranicznych. W 2012 r. został laureatem Paszportu Polityki, a w 2015 r. Francuskie Ministerstwo Kultury uhonorowało go orderem Kawalera Sztuki i Literatury. Promuje współpracę kulturalną pomiędzy Polską a Francją oraz ludzi kultury związanych ze wspomnianymi krajami. Patronuje Międzynarodowemu Festiwalowi Francuskojęzycznych Filmów Krótkometrażowych FrankoFilm.