„Kieszonkowe” – tylko nie wydaj na głupoty
Tytuł: „Kieszonkowe”
Tytuł oryginalny: „Milk Money”
Rok produkcji: 1994
Reżyseria: Richard Benjamin
Obsada: Melanie Griffith, Ed Harris, Michael Patrick Carter, Malcolm McDowell, Anne Heche i inni
W wieku dwunastu lat, kiedy jest się w pełni zależnym od własnych rodziców, zwłaszcza na gruncie finansowym, każdy otrzymany – a następnie odłożony grosz – jest na wagę złota. Dorastające dziecko uczy się przy tym, jak gospodarować posiadaną gotówką, dokonuje wyborów, co kupić, a jaki drobiazg sobie odpuścić, ponieważ zdaje sobie sprawę, że nie wystarczy mu pieniędzy na każdą zachciankę. Główny bohater filmu „Kieszonkowe”, w reżyserii Richarda Benjamina – dwunastoletni Frank, wraz ze swoimi dwoma kumplami – Bradem i Kevinem, doskonale wiedzą, na co przeznaczyć odłożone fundusze. Nastolatkowie, będący właśnie w okresie dojrzewania, mają tylko jedno marzenie – zobaczyć nagą kobietę. W tym celu rozbijają skarbonki, a brakującą kwotę uzupełniają pewnego rodzaju podstępem – sprzedają rówieśnikom najcenniejsze „skarby” – Frank spienięża komiksy, Kevin książki, a Brad – będący najbardziej rozchwytywanym młodzieńcem w szkole, pozwala (za drobną opłatą) przymierzyć swoją oryginalną skórzaną kurtkę wszystkim zainteresowanym koleżankom, których liczba okazuje się całkiem spora.
Dzięki temu gromadzą dokładnie 103 dolary i 62 centy, dosiadają swoich rowerów i wyruszają do najbliższego miasta. Zupełnie przypadkiem natrafiają na długonogą blond piękność w osobie tajemniczej V, która świadczy usługi seksualne. Młodzieńcy szybko dobijają targu, a następnie wynajmują pokój w obskurnym hotelu, by w końcu nacieszyć wzrok wdziękami nowo poznanej, niezwykle atrakcyjnej kobiety. V, oszukana przed momentem przez klienta, nie dysponuje kwotą, jaką powinna zwrócić swojemu „opiekunowi” – nieobliczalnemu Waltzerowi, a skromne środki pieniężne, jakie otrzymała od niepełnoletniego tercetu, okazują się niewystarczające. Kobieta decyduje się ukryć w domu Franka, a kiedy zauważa, że jego owdowiały ojciec – Tom, zaczyna się nią interesować, postanawia zapuścić tam korzenie.
„Kieszonkowe” – nietypowa komedia familijna
Film „Kieszonkowe”, w reżyserii weterana komedii – Richarda Benjamina, mającego na koncie między innymi produkcje: „Gorący towar”, „Moja macocha jest kosmitką”, „Syreny” czy „Made in America”, z początku może budzić kontrowersje, bo jaka szanująca się wytwórnia filmowa – w tym przypadku Paramount Pictures – decyduje się na realizację projektu, w którym aranżuje spotkanie prostytutki z trójką małoletnich dzieciaków. Omawiany obraz tylko z pozoru wydaje się niepoprawny, a jego przesłanie – choć proste i mało odkrywcze – potrafi chwycić za serce. Wcielająca się w rolę V – Melanie Griffith, była w tamtym okresie jedną z największych gwiazd Hollywood, a partnerujący jej Ed Harris, mimo że największe wyróżnienia były dopiero przed nim, miał już ugruntowaną pozycję w przemyśle filmowym. Uznany amerykański krytyk – Roger Ebert – w skali od „1” do „4” – „wyróżnił” pracę Richarda Benjamina najniższą oceną i żartował, że chętnie zobaczyłby dokument o powstawaniu tego nieudanego dzieła.
W recenzji jego autorstwa został nawet zaprezentowany zabawny dialog – wymyślony na potrzeby artykułu – jak to kierownicy produkcji w cyniczny sposób dywagują na temat „Kieszonkowych”: „Mamy dzieciaki, mamy seks, mamy romans i to wszystko w filmie familijnym”, na co pada odpowiedź: „Nie możemy pokazać scen seksu w filmie familijnym”, następnie riposta: „To zależy. Nikt tak naprawdę nie będzie uprawiać seksu. Pewnie, mamy tam prostytutkę, ale to dobra prostytutka, bo ma złote serce. Zagra ją Melanie Griffith”. Z perspektywy czasu – a trzeba podkreślić, że w przyszłym roku rozpatrywany obraz obchodzić będzie 30. urodziny – ironiczny komentarz Rogera Eberta wydaje się nieco przesadzony. Inna krytyczka filmowa, pracująca dla „The New York Times” – Janet Maslin, stwierdziła, że „Kieszonkowe” to pierwsza bezmyślna amerykańska komedia zasługująca na przerobienie przez Francuzów. Co autorka miała na myśli, do końca nie wiadomo, pewne jest za to, że „trójkolorowi” mają dryg do łączenia kontrowersyjnych tematów z niezobowiązującą farsą.
„Kieszonkowe” – kulisy powstawania filmu
„Kieszonkowe” trafiły na wielki ekran w 1994 roku, jednak scenariusz autorstwa Johna Mattsona krążył po studiach filmowych już na początku lat 90. XX wieku. Dwa lata przed oficjalną premierą obrazu Benjamina wytwórnia Paramount Pictures zakupiła tekst za ponad milion dolarów, co w tamtym okresie – jak na komedię romantyczną – było kwotą rekordową. Film, przy budżecie dwudziestu milionów dolarów, okazał się finansową klapą, bo zarobił nieco poniżej dziewiętnastu. Na domiar złego tekst Johna Mattsona otrzymał nominację do Złotej Maliny, „przegrywając” w tej kategorii z „Flintstone’ami”, w reżyserii Briana Levanta.
Odkładając na bok animozje wokół scenariusza, nie można przejść obojętnie wokół kreacji Melanie Griffith i Eda Harrisa. Córka Tippi Hedren, poza okazałymi walorami zewnętrznymi, stworzyła niebanalną kreację, ponieważ V w jej wykonaniu to idealne połączenie zmysłowej seksbomby z serdeczną i ciepłą dziewczyną, mającą prawdziwie matczyne atrybuty. Widać to zwłaszcza w relacji z Frankiem, bo pomimo faktu, iż na początku tej nietypowej znajomości chłopiec widział ją w negliżu, kobieta w umiejętny sposób potrafiła odbudować ich związek. V udało się to do tego stopnia, że dwunastolatek porównał ją do Grace Kelly – ulubionej aktorki swojego ojca. Scena, która idealnie oddaje naturę tego matczyno-synowskiego układu, to prezentacja Franka podczas lekcji biologii, dotycząca ludzkiego rozmnażania. V, ubrana w kremowe body i szorty, służy za eksponat, po którym Frank dosłownie rysuje, aby pokazać rówieśnikom z klasy, na czym owo rozmnażanie polega.
Kreśli mazakiem po brzuchu i dolnych partiach atrakcyjnego „obiektu”, a kiedy prezentacja zostaje sfinalizowana, brawom i zachwytom ze strony kolegów i koleżanek nie ma końca. Ed Harris może i nie ma tak efektownej sekwencji, jednak chemia, jaka wytworzyła się między nim a Melanie Griffith, jest doprawdy imponująca. Ich pierwsze spotkanie, podczas którego mężczyzna jest święcie przekonany, że kobieta pracuje jako nauczycielka, budzi wiele zabawnych emocji, a dialog prowadzony przez przyszłą parę ukrywa niebanalne, podwójne dno. Później cała prawda o profesji uroczej blondynki i tak wyjdzie na jaw, przez co oszukany Tom odtrąci ją. Ten zabieg całkowicie wyrwie film Richarda Benjamina z okowów komedii i skąpie dwoje zakochanych w balii niezobowiązującego melodramatu.
„Kieszonkowe” – najważniejsze „miejsce” u kobiety
„Kieszonkowe” to nie tylko ciepła i zabawna komedia subtelnie draśnięta pazurem niepoprawności, ale przede wszystkim film – instrukcja, jak zaimponować atrakcyjnej kobiecie, by zdobyć jej zaufanie i przychylność. V, wykonująca niechlubny zawód prostytutki, może wydawać się niegodna starań ze strony płci męskiej, ale za atrakcyjnymi kształtami damy do towarzystwa, ukrytymi pod sukienką mini o głębokim dekolcie, kryje się krucha, serdeczna istota zasługująca na szczęście, bo gdyby nie interwencja tej zagubionej dziewczyny, nieletni tercet – spragniony przygód nieadekwatnych do swojego wieku – nie powróciłby do domu po swoich wielkomiejskich wojażach.
Syn Toma, przechodzący właśnie okres dojrzewania, czerpie wiedzę na temat kobiecych potrzeb z magazynu „Cosmopolitan”, a kiedy mówi ojcu, że nowopoznana piękność – według klasyfikacji zawartej w gazecie – zdobyła dziewięćdziesiąt punktów na sto możliwych, stara się przekonać owdowiałego rodziciela, aby ten wykonał pierwszy krok i przekonał blondwłosego „anioła” do siebie. Nawet podczas prowadzenia poważnych konwersacji, jak ta wspomniana powyżej, twórcy filmu potrafili okrasić rozmowę niebanalnym poczuciem humoru, bo kiedy zdezorientowany pan domu pyta Franka, dlaczego V nie rozbiła skali, młodzieniec odpowiada, że to przez fakt budowania związku na kłamstwie. Zaskoczony Tom odparł wówczas: „To jest punktowane tak nisko?!”. Morał z tego taki, że nie ma potrzeby zawracania sobie głowy absurdami, jakimi karmią nas kolorowe czasopisma, tylko należy działać i być szczerym od samego początku znajomości.
W tym samym magazynie dwunastoletni Frank wyczytał, że jest takie „miejsce” u kobiety, którego dotknięcie doprowadza do szału. Widz od razu przyjmuje, że mowa o pewnej intymnej strefie dostępnej tylko dla kochanków, a tymczasem chodzi o coś zupełnie innego. Kiedy V rozmawia na ten temat z zagubionym dwunastolatkiem, mówi mu, że tym miejscem jest kobiece serce. Tom, będący typem przeciętnego mężczyzny bez imponującego samochodu i środków finansowych – w zestawieniu z długonogą, niezwykle atrakcyjną blondynką, za którą oglądają się nawet kobiety – wydaje się do niej nie pasować. Zdobywa jej serce, bo nie imponuje jej tym, co sugerują gazety i poradniki, a w obecnych czasach influencerzy i ludzie obecni na co dzień w mediach. Skoro „Kieszonkowe” zawierają w sobie tyle przekazu i pozytywnej energii, a scenariusz pióra Johna Mattsona „wyróżniono” nominacją do Złotej Maliny, każda osoba tak jawnie krytykująca ten film musiała kierować się w życiu czymś, co na pewno nie miało nic wspólnego z sercem.
Bibliografia:
Ebert R., „Milk Money” [on-line] [dostęp: 13 stycznia 2023], dostępna w Internecie, Rogerebert