„Młode wilki” – pogoń za marzeniami na tle rodzącego się kapitalizmu
Tytuł: “Młode wilki”
Rok premiery: 1995
Reżyseria: Jarosław Żamojda
Obsada: Piotr Szwedes, Jarosław Jakimowicz, Paweł Deląg, Agnieszka Czekańska, Michelle Cleo Godsey i inni
Malownicze ujęcie Szczecina, odgłos radia, spiker wygłaszający następującą przemowę: „Dzień dobry, a właściwie dzień upalny. Godzina 14:55, 36 sześć stopni w cieniu. Maturzystom się jak widać upiekło. Mam nadzieję, że już wymyślają plany na swoją wspaniałą przyszłość, byle im tylko ten żart nie zaszkodził. A dla tych, co mają już egzamin dojrzałości za sobą, piosenka zespołu Varius Manx”. Po chwili możemy usłyszeć fragment „Wolnych ptaków” wspomnianej powyżej grupy Varius Manx. W taki sposób rozpoczynają się „Młode wilki” Jarosława Żamojdy. Film będący jedną z klisz polskich lat dziewięćdziesiątych. W tym roku „Młode wilki” obchodzą 30-lecie.
„Młode wilki” – kino bandyckie dla nastolatków
Debiutujący w 1991 roku „Kroll” Władysława Pasikowskiego od początku budził szereg kontrowersji. Krytycy filmowi uformowali w tym czasie termin: „kino bandyckie”. Produkcje z tego podgatunku miały stanowić odpowiedź na amerykańskie filmy akcji. Ich głównymi bohaterami najczęściej byli twardzi i bezwzględni mężczyźni – zwykle gangsterzy albo policjanci. Na fali sukcesów „Krolla”, „Psów” i ówczesnych realiów rodzącego się kapitalizmu, Jarosław Żamojda postanowił stworzyć film dotyczący młodych przemytników, którzy zarabiają ogromne pieniądze, wikłając się w nielegalne interesy. Reżyser napisał „Przemytników” (pierwotny tytuł „Młodych wilków”) zainspirowany prawdziwymi sytuacjami, jakie widział na własne oczy, między innymi historie młodych mężczyzn, szybko dorabiających się zawrotnych sum pieniędzy na transporcie różnych przedmiotów z lub do Niemiec.
Żamojda posiadał wcześniej doświadczenie jako specjalista od zdjęć między innymi przy filmach Krzysztofa Zanussiego. „Przemytnicy” mieli być jego debiutem, a pierwsza wersja scenariusza trafiła do władz TVP w 1993 roku. Tamtejsza redakcja filmowa dała projektowi zielone światło, a rok później padł pierwszy klaps. Ponieważ Żamojda był debiutantem, budżet, który otrzymał na realizację swojego filmu, był mocno ograniczony. Ostatecznie „Przemytnicy” zmienili się w „Młode wilki”, a w 1995 roku cały kraj poznał Cichego, Prymusa oraz całą resztę młodzieńczej watahy. „Młode wilki” odświeżyły lekko skostniały obraz kina bandyckiego. Zamiast zmęczonych życiem facetów w średnim wieku mogliśmy zobaczyć młodych i atrakcyjnych mężczyzn, którzy na pozór nie przypominali wielkich zbirów. Takie portretowanie nastolatków w polskim kinie było wtedy czymś nowym, a już rok później Władysław Pasikowski poniekąd popłynął tym nurtem, tworząc „Słodko-gorzki”.
„Młode wilki” – beneficjenci czy ofiary rodzącego się kapitalizmu?
„Młode wilki” portretują przede wszystkim losy Cichego (Jarosław Jakimowicz) i Prymusa (Piotr Szwedes). Cichy jest sprytnym, a zarazem lekko zamkniętym w sobie nastolatkiem, którego głównym celem staje się zrobienie „jednego skoku”, mającego ustawić go na większość życia. Bohater na pozór przypomina bardziej studenta ASP o artystycznej duszy aniżeli groźnego bandytę. Natomiast Prymus pochodzi z biednego domu, przez co w okresie szkolnym skupiał się przede wszystkim na nauce i próbie wyrwania się z codziennej szarzyzny. Młodzieńczą bandę uzupełniają: Skorpion (Zbigniew Suszyński), Cobra (Tomasz Preniasz-Struś) i Biedrona (Paweł Deląg). Pracują oni na zlecenie Czarnego (Alex Murphy, który został zdubbingowany przez Dariusza Odije), doświadczonego biznesmena od nielegalnych przemytów i transakcji.
Choć dla chłopaków Czarny może wydawać się wielkim bossem, w prawdziwych mafijnych strukturach jest on tylko pionkiem. Miastem rządzą przede wszystkim dawni funkcjonariusze systemu jak prokurator Wielewski (Jerzy Molga) czy Chmielewski (Jan Nowicki). Do Chmielewskiego z okazji wakacji przyjeżdża córka z Ameryki – Cleo (Michelle Cleo Godsey), która nawiązuje miłosną relację z Prymusem. W szkole nie jest tajemnicą, czym zajmują się „młode wilki”, ich wystawny styl życia wzbudza pożądanie i zazdrość u rówieśników. Najlepiej mogą to podsumować słowa jednego z uczniów: „Żeby, choć przez tydzień pożyć, tak jak oni”.
„Młode wilki” – pomiędzy filmową bajką a smutną rzeczywistością
Widzowie wychodzący z kina w 1995 roku musieli być świadomi pewnej bajkowej kreacji. Choć do polskiej mafii w latach dziewięćdziesiątych zaczęli garnąć się naprawdę młodzi ludzi, to nie byli raczej odpowiednikami Cichego czy Biedrony. Gangsterzy z „Młodych wilków” to w większości przypadków chłopaki z żurnala, którzy mieli przyciągnąć do kina rzesze młodych dziewczyn. Jeżdżą drogimi autami, modnie się ubierają i mają idealnie wystylizowane fryzury. Momentami może wydawać się, że część „wilków” traktuje przestępczą działalność jako zabawę. W filmie nie popełniają oni najpoważniejszych wykroczeń: nie zabijają nikogo ani nie porywają, ale mimo to wciąż podejmują ryzykowne działania wbrew prawu.
„Młode wilki” odzwierciedlają również smutne realia Polski z lat dziewięćdziesiątych. Rosnąca przestępczość, układy na szczytach władzy, bezrobocie, wzrastające nierówności pomiędzy obywatelami. Choć Polska pragnęła być coraz bardziej kolorowa i zachodnia, to dawna szarość i ubóstwo wciąż przeważały nad nową paletą barw.
„Młode wilki” – zdjęcia, cytaty i muzyka
Nawet najwięksi oponenci dzieła Jarosława Żamojdy przyznają, że film posiada niesamowity klimat i piękne zdjęcia. Umiejscowienie akcji w letnich plenerach nadaje „Młodym wilkom” wakacyjny klimat. Żamojda potwierdził, że jest fachowcem w kwestii zdjęć. Osobiście uwielbiam moment, gdy Cichy, Prymus i Biedrona jadą autostradą, a w tle widoczny jest malowniczy zachód słońca. Tak samo wieczorna sekwencja rozmowy Cichego z Czarnym pod kątem samego obrazu przypomina najlepsze amerykańskie produkcje.
Do historii przeszło też mnóstwo cytatów z filmu, jak chociażby słynna sekwencja: „Nigdy się do niczego nie przyznawaj”, „Studia to dziś szkoła zawodowa, my studiujemy życie” czy „Nie było żadnego wczoraj, nie ma żadnego jutro, jest tylko dziś”. Na duży plus zasługuje również ścieżka dźwiękowa. Szczególnie piosenki Varius Manx wpadały w ucho i w pamięć, a ich „Pocałuj noc” stało się jednym z największych hitów roku 1995.
„Młode wilki” – trudny etap montażu
Jak wspominał reżyser, film był kręcony w ekspresowym tempie i przy jak największych cięciach budżetowych. Chociażby dużą część garderoby głównych bohaterów stanowiły ich własne rzeczy albo pożyczone od Żamojdy i jego znajomych. W dodatku aktorzy zmuszeni byli nocować w małych klitkach, które nijak miały się do nowobogackiego klimatu produkcji. Natomiast jak relacjonował po latach Jarosław Jakimowicz, w tamtym okresie zgrana ekipa po skończonych zdjęciach bawiła się „na całego” i powyższe problemy były traktowane polubownie. Pomimo ograniczeń wykorzystano naprawdę sporą ilość taśmy. Według słów Żamojdy, gdy przyszło do montażu okazało się, że materiału jest na trzygodzinny film.
Zbigniew Suszyński odczuwał lekki żal, gdyż jego bohater został przez cięcia sprowadzony do postaci drugoplanowej. Niektóre wycięte sceny, jak właśnie kłótnia Skorpiona z partnerką Dorotą (zupełnie zmarginalizowania w ostatecznej wersji Agnieszka Czekańska), mogliśmy zobaczyć we wspomnianej wcześniej piosence „Pocałuj noc”, która promowała „Młode wilki”. Owa redukcja nie posłużyła zbyt dobrze ogólnemu odbiorowi filmu. Większość widzów zauważyła, że w ostatnich trzydziestu minutach akcja aż nadto przyśpieszyła. Losy niektórych bohaterów jak np. Biedrony nie zostały w żaden sposób wyjaśnione. Luki, które powstały w ostatecznej wersji, sprawiły, że film stał się lekko chaotyczny. Jarosław Żamojda wiele razy podkreślał, że chciałby przedstawić pierwotną koncepcje „Młodych wilków”, ale jak dotąd nie otrzymaliśmy specjalnie wersji reżyserskiej.
„Młode wilki” – klimat, który przykrywa błędy i niedopatrzenia
Nawet najwięksi fani „Młodych wilków” muszą przyznać, że nie jest to produkcja na poziomie „Psów”. Film posiada kilka irracjonalnych punktów. Chociażby postać Cleo, która mówi tylko po angielsku, a wszyscy do niej zwracają się po polsku. Reżyser twierdził, że szukał prawdziwej Amerykanki, o oryginalnej, wyróżniającej się urodzie, ale ostateczny efekt niesie znamiona absurdu. Nie zdecydowano się na dubbing jak w przypadku Czarnego, choć należy tu zaznaczyć, że Alex Murphy mówił po polsku, ale jego akcent i problemy z szeleszczącymi głoskami sprawiły, że zdecydowano się go zdubbingować niesamowitym głosem Dariusza Odiji. O końcowych fragmentach filmu, które momentami nie układają się w logiczną całość, przy czym brakuje wyjaśnień niektórych wątków oraz bohaterów, pisałem już powyżej. Osobiście zastanawia mnie również licealna impreza, którą widzimy na początku filmu. Nie mogę pamiętać tego z autopsji, ale wydaje mi się, że w 1994 roku w szkołach obowiązywała studniówka, a nie jak w amerykańskich placówkach zabawa zorganizowana po zakończeniu egzaminów maturalnych tuż przed wakacjami.
„Młode wilki” – dla wielu film kultowy
Pomimo pojedynczych błędów i fabularnych niedopowiedzeń „Młode wilki” dla wielu odbiorców stały się kultowym obrazem. Film doczekał się nawet swoistej parodii w drugiej części „Kilera”, gdzie Michał Milowicz (debiutujący w kinie właśnie małą rólką policjanta w „Młodych Wilkach”) i Marcin Dorociński są owymi „młodymi wilkami”, którymi przewodzi bardziej doświadczony „wilk”, w którego przezabawnie wcielił się Stefan Friedman. W późniejszych latach próbowano realizować różne produkcje zahaczające o wątki młodych przestępców: „Czas surferów”, „Haker”, „Krugerandy”, ale większości z nich brakowało wdzięku i lekkiej naiwności, którą mogliśmy zobaczyć w produkcji Jarosława Żamojdy.
„Młode wilki” to naprawdę ładny, wakacyjny obrazek, który poza przestępczą intrygą, stara się również ukazać elementy młodości, często złudnych nadziei i nieskrępowanego entuzjazmu: „Mamo, dziś są inne czasy, czas żyć szybko, póki jest się młodym” – stwierdza Cichy przy wykwintnej kolacji. Osobiście nie sądzę, żeby film zachęcał młodych ludzi do gangsterskiej działalności. Podejrzewam, że duża część zwykłych nastolatków „Młode wilki” traktowało jako kolejny wytwór popkultury rodem z magazynu Bravo.
„Młode wilki” – nieudany prequel i długo zapowiadana kontynuacja
Na fali wielkiej popularności pierwszej części, za namową fanów Jarosław Żamojda postanowił nakręcić prequel pt. „Młode wilki 1/2”. Ponieważ większość bohaterów „Młodych wilków” prawdopodobnie zginęła, kręcenie sequelu byłoby trudne i mało logiczne. Żamojda stanął przed wyborem albo zrobić kolejny film z Cichym albo z Prymusem. Ponieważ to w Jakimowiczu podkochiwały się nastolatki, ostatecznie w „Młodych wilkach 1/2” cofamy do rzeczywistości sprzed jedynki. Zamiast Piotra Szwedesa mogliśmy zobaczyć m.in. duet Anna Mucha i Krzysztof Antkowiak. Niestety, wszystkie zalety jedynki zostały w prequelu umniejszone, a wady uwidoczniły się jeszcze mocniej.
Od prawie dwóch dekad, co jakiś czas w mediach pojawia się informacja o trzeciej części „Młodych wilków”. Jednak w między czasie koncepcja ewentualnej produkcji zmieniała się kilkukrotnie, a jakichkolwiek informacji z planu wciąż brak. Może i dobrze? W końcu prawdziwym „młodym wilkiem” jest się tylko raz.
Ocena filmu:
7/10