Greta Garbo – historia słynnego pseudonimu
W jaki sposób Greta Gustafsson stała się Gretą Garbo? Cały życiorys szwedzkiej aktorki do dziś owiany jest tajemnicą i pomimo usilnych prac biografów nadal kryje w sobie wiele zagadek i sprzecznych domysłów. Podobnie jest z pseudonimem gwiazdy – istnieje kilka wersji jego powstania.
Mauritz Stiller tworzy legendę
Odkrywcą talentu wielkiej Grety był Mauritz Stiller, szwedzki wybitny reżyser, który w 1923 roku postanowił zaangażować nikomu nieznaną, młodziutką (zaledwie siedemnastoletnią) aktorkę do filmu Gosta Berling. Obraz był ekranizacją słynnej powieści Selmy Lagerlof, laureatki Nagrody Nobla, świecącej wówczas triumfy w całej Skandynawii. Stiller, który stosował oryginalną autorską metodę pracy filmowej, poszukiwał aktorów niedoświadczonych, jak najmniej „skażonych” wyuczoną manierą gry. Nazywano go nawet „Stanisławskim kina”.
Do jednej z głównych ról wybrał więc Gretę Gustafsson, niezwykle fotogeniczną, świeżo upieczoną studentkę Akademii Królewskiej Teatru Dramatycznego. Stiller przeżywał wówczas rozkwit kariery i miał ogromne ambicje twórcze, ale również finansowe. Nieustannie poszukiwał materiału na wielką gwiazdę, którą mógłby od początku ukształtować niczym mityczny Pigmalion piękną Galateę, a następnie objawić światu jako swoje największe dzieło. Próbował tego z kolejnymi szwedzkimi gwiazdami, jak Karin Molander czy Tora Teje, które wystąpiły na przykład w jego głośnym Erotikonie (1920). Żadna z nich nie okazała się jednak na tyle podatna na sugestie i zabiegi reżysera, by zainteresował się nimi na dłużej.
Dopiero spotkanie z Gretą Gustafsson sprawiło, że Stiller uwierzył, że wreszcie znalazł swoją gwiazdę. Już na pierwszym spotkaniu niesłychanie długo patrzył jej w oczy, uważał bowiem, że jest to najważniejszy atut aktora filmowego – to oczy wyrażają miłość, nienawiść, radość i pożądanie. A w oczach Grety były wszystkie uczucia świata i ów geniusz filmu potrafił to dostrzec. Reżyser zawładnął niemal całym życiem młodziutkiej Grety, niejako wymodelował ją od początku. Decydował o wszystkim: jak się będzie ubierać, co jeść i jak zachowywać. Wprowadzał Gretę w środowisko filmowców i całej śmietanki towarzyskiej Sztokholmu. To od niego aktorka nauczyła się również strategii tajemniczości, która stała się jej swoistym znakiem firmowym. Zamiast udzielać wywiadów, za radą Stillera po prostu się ukrywała, a jej nieobecność podsycała coraz większe zainteresowanie prasy.
Polski rodowód „Garbo”
Konieczne okazało się również wymyślenie dla rodzącej się gwiazdy nowego nazwiska. Gustafsson brzmi całkiem nieźle, jednak w Szwecji w latach dwudziestych ubiegłego stulecia było ono bardzo rozpowszechnione, gwiazda może zaś być tylko jedna. I tak dochodzimy do pierwszej wersji historii „Garbo”. Pseudonim ten miał mianowicie wymyślić Stiller, który z pochodzenia był polskim Żydem. Nazwisko wywodziłoby się właśnie od polskiego słowa „garbować”, które w tym wypadku ma znaczenie symboliczne. Proces garbowania skóry odnosi się bowiem do wszystkich zabiegów, jakich dokonywał reżyser, by ukształtować młodą aktorkę.
Trzeba zaznaczyć, że kilku biografów boskiej Grety uważa tę historię za najmniej prawdopodobną, jednak właściwie nie znajdują oni argumentów na zasadność swoich teorii poza tą, że to raczej niezbyt romantyczna wizja narodzin Wenus. Historia niekoniecznie musi być jednak zmyślona, zwłaszcza, że Stiller miał niesłychany talent do języków i pasjonował się brzmieniowymi odcieniami słów. Uważał, że dźwiękowy aspekt wyrazów staje się nośnikiem znaczeń. W tym wypadku zaś chodziło o uzyskanie brzmienia, które byłoby twarde, oryginalne i jednocześnie nieco egzotyczne dla świata Zachodu. Rzeczywiście „Garbo” to wyjątkowy fenomen w Hollywood – wyróżniający aktorkę na tle innych gwiazd.
„Garbo” – królowa czy leśny duszek?
Inna wersja pseudonimu boskiej Grety mówi, że Stiller zaczerpnął go od nazwiska węgierskiego króla, Gabora Bethlena, który panował w siedemnastym wieku. Nazwisko to miało stać się inspiracją dla bohaterki filmu, jaki reżyser planował zrealizować po Erotikonie. Tora Teje miała w nim zagrać niejaką Monę Gabor, ale twórca wciąż szukał czegoś innego. Reżyser miał powiedzieć: „musimy znaleźć nazwisko dla kobiety, nowoczesne, eleganckie, międzynarodowe – takie, jak reputacja Mauritza Stillera – które znaczyłoby to samo i równie wyraźnie mówiło, o kogo chodzi w Londynie, Paryżu, Budapeszcie i Nowym Jorku”. Po przestawieniu liter zrodziła się „Garbo”, a gdy Tora zniknęła z horyzontu zainteresowań Stillera, „Garbo” przypadła Grecie.
Istnieje również przekaz, zgodnie z którym reżyser zainspirował się językiem staronorweskim i sięgnął po słowo „gardbo” oznaczające leśnego duszka. Określenie to miało odzwierciedlać tkwiącą w Grecie tajemnicę uroku Skandynawii – melancholii, zadumy i metafizyki północnej przyrody.
Relacja Mimi Pollak
Wierna przyjaciółka i w pewnym okresie również partnerka erotyczna Grety, Mimi Pollak, twierdziła z kolei, że to nie Mauritz Stiller wymyślił nazwisko Garbo, ale że zrobiła to sama aktorka wraz ze swoją towarzyszką. Kobiety przejrzały ministerialną księgę tysiąca nazwisk i z dwóch różnych pozycji złożyły niepowtarzalną frazę. Aktorka była tym bardziej zadowolona, że zachowała swoje inicjały.
Mamy zatem rozmaite wersje i każdy może wybrać tę, która najbardziej do niego przemawia. Wiemy na pewno, że 4 grudnia 1923 roku Greta Gustafsson udała się do Ministerstwa Sprawiedliwości i oficjalnie zarejestrowała nowe nazwisko. Niezależnie jednak od tego, kto wymyślił „Garbo”, faktem jest, że był to jeden z najgenialniejszych artystycznych pseudonimów. Oddawał wszystko, co uosabiała boska Greta, kobieta-Sfinks, nierozwikłana zagadka kina.
Literatura:
A. Walker, Garbo, przeł. H. Pawlikowska, Warszawa 1987.
B. Paris, Abdykacja królowej, przeł. M. Mazan, Warszawa 2007.