Pierwszy film dźwiękowy – “Śpiewak jazzbandu”
Przez pierwsze trzydzieści lat swojego istnienia film był całkowicie niemy. Wielu znawców kina upatrywało w tym fakcie jeden z głównych walorów wielkiego ekranu. Tymczasem w 1926 roku w Stanach Zjednoczonych narodził się film dźwiękowy i Wielka Niemota nieodwołanie przeszła do lamusa.
Oczywiście projekcji filmów niemych zawsze towarzyszyła muzyka, jednak nie była to ścieżka dźwiękowa filmu, a muzyka grana na żywo przez tapera. Co więcej, niejednokrotnie właściciele kin wynajmowali specjalnych konferansjerów, którzy komentowali akcję. Od początku istnienia filmu trwały jednak prace nad wzbogaceniem go o dźwięk. Do 1926 roku kino nieme zdążyło już wypracować własny język, środki wyrazu i wydać wielkie arcydzieła. Miało też swoich wielkich mistrzów, zarówno jeśli chodzi o reżyserów, jak i aktorów. Jednocześnie jednak długie napisy rozbijały tok akcji, a ponadto nie mogły w pełni oddać dramaturgii coraz bardziej wyrafinowanej fabuły.
Pierwszy film dźwiękowy
Tak więc kiedy w 1926 roku wytwórnia Bros Warner wypuściła pierwszy film z dźwiękiem, publiczność była zachwycona. Był to Don Juan Alana Croslanda. Został on zrealizowany w technice Vitaphone, nie posiadał dialogów, a jedynie wgraną ścieżkę dźwiękową. Mimo to był to historyczny przełom i definitywny koniec epoki kina niemego.
Za pierwszy film dźwiękowy uchodzi natomiast Śpiewak jazzbandu również wyreżyserowany przez Alana Croslanda (1927). Dzieło oprócz muzyki mogło poszczycić się partiami śpiewanymi i można śmiało powiedzieć, że zrewolucjonizowało technikę filmową.
Śpiewak jazzbandu to historia mężczyzny żydowskiego pochodzenia, Jakie Rabinowitza, który buntuje się przeciw rodzinnej tradycji kantorów i ucieka z tradycyjnego domu, by zostać wykonawcą muzyki jazzowej. Jako Jack Robin zdobywa wszelkie możliwe sukcesy sceniczne, jednak ojciec-rabin do końca swojego życia nie akceptuje profesji syna. Co ciekawe, film zyskał bardzo interesujące interpretacje.
Jest to oczywiście opowieść o imigrancie, który z powodzeniem odnajduje się w amerykańskim świecie pomimo swojej kulturowej odmienności. Jednocześnie jednak pierwszy film dźwiękowy – Śpiewak jazzbandu – stanowi alegoryczną wypowiedź autotematyczną. Historia żydowskiego piosenkarza staje się bowiem metaforą wprowadzenia dźwięku w kinie. Oto mamy tu do czynienia z konfliktem pokoleń, a więc konfrontacją kina niemego i nadchodzącego kina dźwiękowego. Jasno widzimy tu również, że entuzjaści filmu niemego nie potrafią zaakceptować zachodzących zmian i traktują je w kategoriach wielkiego zamachu na artyzm kina. Rzeczywiście niestety wielu reżyserów i aktorów nie odnalazło się na wielkim ekranie po przełomie dźwiękowym.
Uroczyste pożegnanie Niemej Muzy
Co ciekawe, najwięksi mistrzowie X Muzy wcale nie przyjęli dźwięku w filmie z entuzjazmem. Wręcz przeciwnie, uderzyli w ton żałobny, a nawet wieszczyli rychły upadek kina. Siergiej Eisenstein wraz z innymi radzieckimi reżyserami przewidywał, że film niemy będzie istniał niezależnie obok kina dźwiękowego. Nic dziwnego, był przecież jego prawdziwym wirtuozem. Publiczność była jednak nieubłagana, dźwięk w kinie dawał o wiele większe możliwości i przyjął się natychmiast z chwilą oficjalnego debiutu.
Wspaniałe pożegnanie wyprawił filmowi niememu Charlie Chaplin. W 1931 roku, na przekór wszystkiemu, nakręcił film bezdźwiękowy – Światła wielkiego miasta. Był to hołd dla kina niemego i jego środków wyrazu. Historia włóczęgi, który próbuje pomóc niewidomej kwiaciarce, stanowiła prawdziwe arcydzieło. Chaplin do mistrzostwa doprowadził tu narzędzia Wielkiego Niemowy, przede wszystkim zaś grę aktorską zaczerpniętą z tradycji pantomimy. Warto wspomnieć, że Chaplin nie odpuścił sobie również satyrycznego komentarza do przełomu dźwiękowego. Gęganie na początku filmu jest bowiem parodią Śpiewaka jazzbandu.
Plakat z filmu Śpiewak jazzbandu
Kadr z filmu Światła wielkiego miasta [ Autor: United Artists [Public domain], Wikimedia Commons]