„1670” – współczesność w historycznym kostiumie [recenzja]
Tytuł: “1670”
Rok premiery: 2023
Obsada: Bartłomiej Topa, Katarzyna Herman, Martyna Byczkowska, Michał Sikorski, Michał Balicki i inni
Do polskiego serialu „1670” podeszłam z ogromną dozą sceptycyzmu. Gdyby nie usilne namowy męża raczej nie obejrzałabym tej produkcji, ale czego się nie robi, żeby w codziennym zabieganiu spędzić wspólnie na kanapie kilka długich, zimowych wieczorów. I muszę przyznać, że serial bardzo mi się podobał, z odcinka na odcinek wchodziłam w jego zabawną, wewnętrzną logikę i język. Lekka satyra na współczesność w historycznym kostiumie naprawdę może w wielu miejscach rozbawić, a teksty zaczerpnięte z nowoczesnego dyskursu zderzone z siedemnastowiecznymi realiami brzmią wyśmienicie. I o dziwo świetnie komentują zarówno tamtą jak i obecną polską rzeczywistość.
„1670” – o polskim dworze z przymrużeniem oka
Akcja dostępnego na platformie Netflix serialu, jak wskazuje tytuł, rozgrywa się w drugiej połowie XVII wieku. Głównym bohaterem tej historii jest polski szlachcic Jan Paweł Adamczewski, którego ambicją jest zostanie najsławniejszym Janem Pawłem w dziejach. Owo skromne marzenie, jak wiadomo, raczej się nie spełni, co nie przeszkadza sarmacie snuć dalekosiężnych planów. Póki co zamieszkuje w swoim dworze z niezwykle religijną żoną Zofią i trójką dzieci. Jeden z jego synów, Jakub (Michał Sikorski) został przeznaczony do stanu kapłańskiego, ponieważ, jak sam mówi, to stabilny, dobrze rozwijający się pracodawca. Stanisław (Michał Balicki) zajmuje się głównie romansami i grą w undergroundowej kapeli muzycznej. Natomiast Aniela (Martyna Byczkowska), którą rodzice planują wydać za syna magnata, próbuje zreformować światopogląd chłopów w zakresie dbania o ekologię.
Jan Paweł stanowi idealny zlepek sarmackich przywar. Z upodobaniem jeździ na sejmiki, by delektować się słynną złotą wolnością szlachecką, czyli prawem do negowania wszystkich planowanych uchwał. Ciemięży swoich chłopów, którym nieustannie podnosi pańszczyznę. I toczy ciągłe spory z nielubianym sąsiadem, Andrzejem Pobreżą (Andrzej Kłak). Przy okazji gardzi innowiercami i mieszczanami, natomiast chętnie gości w swoich progach zepsutego arystokratę, za którego ma nadzieję wydać swoją córkę.
Serial „1670” – między historią a współczesnością
Serial „1670” został pomyślany jako obraz paraboliczny, wypowiadający się jednocześnie o dawnych i obecnych czasach. I muszę przyznać, że zdziwiło mnie, jak bardzo ów ryzykowny zabieg udał się twórcom polskiej produkcji. Satyryczny dwugłos brzmi nie tylko ciekawie, ale też naprawdę lekko i zabawnie. Co więcej, zderzenie dwóch perspektyw czasowych: siedemnastowiecznych realiów ze współczesnym językiem pozwala zobaczyć obie rzeczywistości z interesującej perspektywy.
Z jednej strony mamy tu rozliczenie z sarmackimi przywarami, z drugiej zaś dość ostrą krytyką współczesnych przekonań i mitów. Jeśli potraktować ten obraz jako parabolę współczesnego porządku społecznego, w którym zamożna elita, stanowiąca mały procent ludzkości, korzysta z niemal niewolniczej pracy reszty, można się nieco zadumać nad własnym losem. Ale w serialu „1670” dostaje się bardzo wielu zjawiskom: mamy tu parodię dyskursu ekologicznego, żarty z zachłanności kościelnych hierarchów i z polskiego antysemityzmu czy drwinę z korpomowy. Coachingowa filozofia znana z korporacyjnych szkoleń wypada szczególnie zabawnie, a stwierdzenia typu „chłopa ze strefy komfortu można wypędzić tylko kijem” zapadają głęboko w pamięć.
„1670” i znakomite kreacje aktorskie
Ta świetnie pomyślana żartobliwa historia nie wyszłaby jednak tak dobrze, gdyby nie znakomite kreacje aktorskie. Bartłomiej Topa stworzył na ekranie bohatera tyleż zabawnie egoistycznego, co wzbudzającego autentyczną sympatię. Dobrze zaprezentowała się Martyna Byczkowska jako młoda postępowa kobieta z ideałami, która stanowi doskonałą przeciwwagę dla prymitywnych pomysłów swojego ojca. Michał Sikorski w roli księdza Jakuba to iście diaboliczne wcielenie podwójnej moralności. Moją faworytką jest jednak Katarzyna Herman w roli statecznej matrony, która swoje małżeńskie rozczarowanie próbuje zagłuszyć w nadmiernej pobożności.
Piękna jest jej spektakularna przemiana pod wpływem zmysłowego, grzesznego romansu. I równie niezastąpione są ironiczne i bardzo przenikliwe komentarze bohaterki na temat bieżących wydarzeń. Jej aktorstwo to dla mnie istna perełka, która błyszczy zawodowym doświadczeniem i talentem. Myślę zatem, że niezależnie od tego, czy serial potraktujemy tylko jako zabawną komedię, czy też głębszą społeczną analizę, „1670” przypadnie do gustu szerokiej grupie odbiorców.