„Diuna: Część druga” – powrót, który poruszył cały świat

Diuna część druga

 

Tytuł: „Diuna: Część druga”

Tytuł oryginalny: „Dune: Part Two”

Rok produkcji: 2024

Reżyseria: Denis Villeneuve

Obsada: Timothée Chalamet, Rebecca Ferguson, Zendaya, Javier Bardem, Austin
Butler, Stellan Skårsgard, Florence Pugh, Christopher Walken i inni

 

 

Pochłania, zdradza, kocha, szanuje, zostawia na pastwę losu – to z odbiorcą robi wybitny film. „Diuna” (2021, reż. Denis Villeneuve) podniosła oczekiwania publiczności i wplątała ich w sidła przedstawionego przez Villeneuve’a świata, który został stworzony przez Franka Herberta w 1965 roku. Przez ostatnie (ponad) dwa lata, każda informacja, nowi aktorzy, pierwsze zdjęcia oraz przesunięta data premiery, trzymały świat w niemal bolesnym uścisku. Natłok emocji i oczekiwania rosły z każdym dniem, by wreszcie dotrzeć do momentu kulminacyjnego. Miliony widzów zgodnie zasiadły w kinowych salach, wstrzymując oddech, by wypuścić go dwie godziny i czterdzieści sześć minut później.

„Diuna: Część druga” – „Jak zapisano”

Akcja „Diuny: Części drugiej” startuje niemal bezpośrednio po wydarzeniach, którymi zakończyła się część pierwsza. Dzięki temu widz nie ma wyboru, jak tylko poddać się podróży, w którą zabierają go twórcy już od pierwszej sekundy. Jednak, mimo pozornie znajomej przestrzeni i zaprzyjaźnionych bohaterów, charakter części drugiej znacząco różni się od części pierwszej. Bardzo kameralna, „Paul’o-centryczna” atmosfera została zarezerwowana dla wybitnego, filmowego prologu tej historii. Natomiast „Diuna: Część druga”, zostawia widza w samym środku pustyni, bez ostrzeżenia nasyłając na niego morderczego czerwia.

„Diuna: Część druga” – wszystkie drogi prowadzą na Arrakis

Podczas, gdy Paul Atryda (Timothée Chalamet) uczy się życia z Fremenami i stara się rozpracować intrygę zakonu Bene Gesserit, poznajemy kilka nowych postaci. Wśród Harkonnenów pojawia się Feyd-Rautha (Austin Butler) – psychopatyczny bratanek barona Harkonnena (Stellan Skårsgard), jednocześnie budzący obrzydzenie, jak i niesamowicie pociągający, dzięki swojemu magnetycznemu urokowi. Pokazany zostaje nam również Imperator (Christopher Walken) oraz jego córka, Irulana (Florence Pugh), którzy wcześniej stanowili jedynie cień wiszący nad rodem Atrydów. Oprócz tego, twórcy pokusili się o rozwinięcie wprowadzonych wcześniej Stilgara (Javer Bardem) oraz Chani (Zendaya), najbardziej ludzkich i uczuciowych ogniw w życiu głównego bohatera. Mimo większej ilości wprowadzonych wątków, każdy z nich fantastycznie łączy się z pytaniem – kim, tak naprawdę, jest dla świata Paul Atryda?

Diuna 2024 recenzja

„Diuna: Część druga” – piasek, krzyk i łzy

Zanim zagłębię się w kwestie fabularne, muszę pochylić się nad sferą audiowizualną tego dzieła. Jestem przekonana, że niejedna osoba pracująca przy „Diunie: Części drugiej” dokonała niemożliwego. Greig Fraser, odpowiedzialny za zdjęcia w zarówno pierwszej, jak i drugiej części, udowodnił, że żadna poprzeczka nie jest dla niego podniesiona zbyt wysoko. Skala najnowszej „Diuny” pod kątem światotwórstwa oraz ilość scen bitewnych, na papierze zdaje się przerastać każdego śmiałka, chcącego podjąć się tej ekranizacji. Jednak, niezawodny duet Villeneuve + Fraser, po raz kolejny pokazał swój kunszt. Dzięki temu zdjęcia znów stały się osobnym bohaterem tego filmu, jednocześnie niewątpliwie rewolucjonizując sposób fotografowania produkcji z gatunku science-fiction (i nie tylko). Oprócz tego, grzechem byłoby przemilczenie wybitnego Hansa Zimmera.

Podobnie jak w wypadku zdjęć, wydawało się, że muzyka z pierwszej części osiągnęła poziom ostateczny. Ponownie doszło do zaskoczenia, bowiem ścieżka dźwiękowa części drugiej nie tylko uzupełnia ścieżkę z części pierwszej, ale wprowadza kolejne motywy muzyczne, wynosząc charakter sfery audio ponad jakąkolwiek skalę oceniania. W tym miejscu muszę również zwrócić honor grupie odpowiedzialnej za efekty specjalne. Przy okazji recenzji pierwszej części, mimo oczywistych zachwytów nad zastosowaniem CGI, wspomniałam o zbyt ciemnym przedstawieniu czerwia, przez co nie był on dobrze widoczny. Z radością biję się w pierś, mogąc powiedzieć, że w „Diunie: Części drugiej” dostaliśmy nie tylko jednego, ale kilka w stu procentach widocznych czerwi, zarówno w planie totalnym, jak i na detalach.

„Diuna: Część druga” – w miłości i na wojnie…

Każda z postaci przechodzi w tej historii niesamowitą metamorfozę. Paul Artyda na naszych oczach zmienia się z zagubionego następcy tronu w młodego przywódcę. Mimo ciągłych wątpliwości co do przepowiedni dotyczącej powrotu mesjasza, wieść głoszona przez Bene Gesserit zdaje się stopniowo wwiercać do głowy bohatera, zasiewając ziarno niepewności. W trakcie seansu widz ma jednocześnie ochotę chronić Paula, podążać za nim, aż w końcu nawet go uderzyć, bojąc się jego przemiany.

Diuna część druga 2024

Lady Jessica (Rebecca Ferguson) już w pierwszej części stanowiła ogromną tajemnicę. Po stracie niemal wszystkiego, co było dla niej najważniejsze, Jessica staje się najbardziej przerażającą wersją siebie. Przychodzi nam doświadczyć jej całkowitej przemiany, zarówno fizycznej, jak i pod kątem charakteru. Nie sposób jest oderwać od niej wzroku.

W każdym momencie opowiadanej historii czuć wielką miłość, jaką Villeneuve darzy postać Chani. Bohaterka grana przez wspaniałą Zendayę stanowi kompas moralny tej opowieści. Największy konflikt rozgrywa się w jej wnętrzu – miłość do Paula zestawiona z przepowiednią, chęć odwiedzenia ukochanego od manipulacji i bezlitosnych rozgrywek na politycznej arenie… A to wszystko widoczne jest tylko w jej oczach. Sam Stilgar stanowi nie tylko humorystyczne rozluźnienie, ale jest również uosobieniem religijnego fanatyzmu. Jego pierwsze próby przekonania towarzyszy co do prawdziwości przepowiedni, na początku spotykały się ze śmiechem ze strony widzów. Jednak wspaniały Javier Bardem przeobraża się w fanatyka, obsesyjnie doszukującego się znaków, że Lisan al Gaib powrócił.

Próżno jest szukać jakichkolwiek wad w „Diunie: Części drugiej”. Zarówno pod kątem realizacyjnym, jak i fabularnym, jest to absolutny majstersztyk. Stanowi nie tylko bardzo aktualny komentarz do problemów, z jakimi borykamy się na co dzień jako ludzkość, ale jest to również fenomenalna historia z kompleksowymi bohaterami, których kochamy, nienawidzimy i którzy budzą w nas przerażenie. Nie jest tajemnicą, że powstanie część trzecia. Jednak Villeneuve stanął na wysokości zadania i zarówno część pierwsza, jak i druga, stanowią bezbłędną całość, stojącą na własnych nogach.

Avatar photo

Karolina Chmiel

Karolina Chmiel - uczennica Wrocławskiej Szkoły Filmowej Mastershot, absolwentka Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Witolda Lutosławskiego w Nysie, wystąpiła jako epizodystka w filmie pt. „Moje wspaniałe życie” Łukasza Grzegorzka. Jej ulubionym reżyserem jest Quentin Tarantino, większość wolnego czasu spędza w kinie, a w chwilach między seansami trenuje brazylijskie jiu-jitsu.