“Idź i patrz” – ludzki wymiar wojny

Idź i patrz

 

Tytuł: “Idź i patrz”

Tytuł oryginalny: “Idi i smotri”

Rok premiery: 1958

Reżyseria: Elem Klimow

Obsada: Aleksey Kravchenko, Olga Mironowa i inni

 

 

Elem Klimow nad swoim ostatnim filmem pracował łącznie 8 lat. W tym czasie całkowicie zatopił się w projekt, a także toczył walkę z radziecką cenzurą, która koniecznie chciała wymusić na nim wprowadzenie zmian. Ostatecznie zawzięty reżyser zgodził się tylko na niewielkie poprawki, które nie wpłynęły na całkowity odbiór dzieła. Całe szczęście, bo “Idź i patrz” to krótko mówiąc kino wybitne.

“Idź i patrz” – wojna oczami nastolatka

Film Klimowa opowiada historię Flory (Aleksey Kravchenko) – młodego, pełnego zapału chłopaka z Białorusi, który rwie się do partyzanckiego oddziału, aby pomóc ojczyźnie w walce z nazistami. Zrozpaczona matka próbuje odwieść go od tego pomysłu, ale honor i męska duma sprawiają, że bohater jest absolutnie głuchy i obojętny na rady rodzicielki. Młodzieńcze ideały szybko zderzają się jednak z wojenną rzeczywistością i Flora niedługo po opuszczeniu domu staje w obliczu śmierci i nieustannej walki o przetrwanie.

Dalsze zdarzenia pogłębiają traumy bohatera, momentami doprowadzając go do granicy obłędu, a także coraz bardziej potęgując w nim chęć zemsty. Ostatecznie wszystkie zbiegi okoliczności sprawiają, że Flora jest świadkiem spalenia przez nazistów całej białoruskiej wioski. To kluczowy moment filmu oparty na prawdziwych wydarzeniach, które dla reżysera były główną motywacją do podjęcia wojennej tematyki.

Idź i patrz film recenzja

“Idź i patrz” – niezwykła warstwa audiowizualna

Klimow wraz z operatorem obrazu Alekseiem Rodionovem stworzyli kino niezwykle naturalistyczne, w którym emocje wylewają się z ekranu, a dyskomfort w odbiorze towarzyszy widzowi niemalże od pierwszej do ostatniej sekundy. Reżyser nie skupia się na potężnych scenach batalistycznych, a na zwykłych, przerażonych ludziach, których niepokój i niepewność nie opuszczają nawet na moment i dla których śmierć bliskich jest codziennością. Dokumentalna kamera Rodionova, nierzadko obrazująca zdarzenia z punktu widzenia któregoś z bohaterów, wręcz wciąga widza do przedstawionego świata, a powtarzające się, przeciągnięte portrety postaci z oczami skierowanymi prosto w obiektyw pozwalają odbiorcy utożsamić się z ich odczuciami, połączyć się z nimi emocjonalnie.

Nieoceniony wpływ na odbiór filmu ma niezwykle sugestywna ścieżka dźwiękowa. Przeszywająca muzyka Olega Yanchenko zostaje w głowie długo po seansie, a nieznośne dźwięki diegetyczne (takie jak bzyczenie owadów czy wszechobecny płacz i lament przerażonych ludzi) skutecznie “atakują” bębenki widza. Całość świetnie uzupełniają kompozycje W. A. Mozarta, które zostały wykorzystane w najbardziej kluczowych momentach.

“Idź i patrz” – rozliczenie z Hitlerem

Na dodatkowe rozwinięcie zasługuje wcześniej już przeze mnie wspomniana sekwencja palenia przez nazistów białoruskiej wioski wraz z jej mieszkańcami. Flora ledwo uniknął śmierci, mimo że znalazł się tam całkowicie przez przypadek. Całe wydarzenie miało jednak na niego kluczowy wpływ i było ostatnim elementem w jego wewnętrznej przemianie. Widok bezlitosnych i bezdusznych Niemców wyzwolił w nim pokłady agresji i nieodpartą chęć zemsty.

idź i patrz 1985

Niezwykle sugestywna jest scena, w której główny bohater po całej masakrze wielokrotnie strzela w zdjęcie przedstawiające Adolfa Hitlera. Nagrania z planu przeplatane są dokumentalnymi materiałami wojennymi puszczonymi od tyłu. Flora przechodzi wtedy symboliczne oczyszczenie, dzięki czemu jest już gotowy do podjęcia walki z wrogiem. Ponadto w ten sposób Klimow sugeruje, że całą winą za działania wojenne obarcza nie wykonawców a tylko i wyłącznie “zleceniodawców”, którzy zmanipulowali cały naród. Notabene film pierwotnie miał nosić tytuł “Zabij Hitlera”, co tylko podkreśla znaczenie tego fragmentu w odbiorze całości.

Jeśli ktoś włączając “Idź i patrz” liczy na wojenne kino pełne krwawych bitew i wartkiej akcji, to niestety zderzy się ścianą, ponieważ jest to film niezwykle trudny w odbiorze, wymagający od widza wiele wysiłku i odpowiedniego nastawienia. Mimo to uważam, że każda sekunda spędzona przed ekranem jest tego warta, a poczucie pewnego duchowego doświadczenia po seansie w pełni wynagradza włożony trud.

Dzieło Klimowa, mimo że w Polsce nieco zapomniane, do dziś jest uważane przez krytyków i filmowców za wybitne, a sam reżyser po jego premierze czuł się twórczo spełniony, co udowadniają jego słowa: “Wszystko, co chciałem osiągnąć w filmie, już zrobiłem”.

Literatura:
Justyna Czaja – “Idź i patrz”, Wydawnictwo naukowe UAM, 2013

Avatar photo

Jan Wierzbicki

Student Katowickiej Szkoły Filmowej, dzięki której mógł pracować między innymi z Andrzejem Grabowskim, Piotrem Głowackim i Jerzym Łukaszewiczem. Widz filmów wszelakich wciąż szukający swojej niszy, której w pełni się odda. W przyszłości marzy mu się praca przy największych festiwalach filmowych.