„Mare z Easttown” – różne odcienie szarości
Tytuł: “Mare z Easttown” (“Mare of Easttown”)
Rok produkcji: 2021 (serial TV)
Reżyseria: Craig Zobel
Obsada: Kate Winslet, Guy Pearce, Evan Peters, Angourie Rice, Cailee Spaeny, Julianne Nicholson, Sosie Bacon i inni
„Mare z Easttown” to serial HBO, który niepokoi i męczy, ale nie sposób się od niego oderwać. Nie tylko ze względu na kryminalną zagadkę, ale przede wszystkim dzięki postaci tytułowej detektyw, brawurowo zagranej przez Kate Winslet. Bez wątpienia to jedna z najwybitniejszych ról w karierze tej aktorki. W wielowymiarowej postaci Mare jak w soczewce skupia się depresyjny klimat małego miasteczka, w którym niemal każdy z mieszkańców naznaczony jest piętnem cierpienia i winy. Świat jawi się tu jako miejsce bez jasnej strony, gdzie istnieją jedynie różne odcienie szarości.
„Mare z Easttown” – opowieść w 7 odcinkach
Akcja serialu „Mare z Easttown” rozgrywa się w małym miasteczku w Pensylwanii, gdzie dochodzi do brutalnego morderstwa nastoletniej samotnej matki, Erin McMenamin (Cailee Spaeny). Zabójcę próbuje wytropić miejscowa pani detektyw, Mare Sheehan (Kate Winslet), ponieważ jednak wszystko wskazuje na to, że zbrodnia może być powiązana z wcześniejszym zaginięciem innej nastolatki, a śledztwo nie posuwa się naprzód, do pomocy zostaje przysłany niejaki detektyw Colin Zabel (Evan Peters). Mare początkowo nie jest nastawiona pozytywnie do tej współpracy, ale z czasem zaczyna dostrzegać w niej pozytywne aspekty.
Tymczasem grono podejrzanych się powiększa, a na jaw wychodzą zaskakujące fakty z życia zamordowanej. Atmosfera w miasteczku z dnia na dzień staje się coraz bardziej napięta i już nie wiadomo, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Co więcej, Mare musi zmagać się z własnym rodzinnym dramatem, który całkowicie wstrząsnął jej życiem i pozostawił niezaleczone rany. Przed laty jej syn Kevin popełnił samobójstwo, a ona opiekuje się nie tylko dorastającą córką Siobhan (Angourie Rice), ale również swoim małym wnukiem.
Serial „Mare z Easttown” – historia silnej kobiety
Kreacja Mare to dla mnie popisowa rola Kate Winslet. Nagrodzona między innymi Złotym Globem i statuetką Emmy aktorka tworzy w serialu niezwykle wiarygodną postać kobiety w średnim wieku, przygniecionej ciężarem bolesnych życiowych doświadczeń. Niesamowite jest tu jednoczesne połączenie siły bohaterki, reprezentującej wymagający zawód policjantki, z jej ogromną słabością. Ta mieszanka sprawia, że wierzymy Mare-Winslet w każdej scenie: gdy widzimy, jak rano ledwo podnosi się z łóżka, jak w niedbałej fryzurze, w powyciąganej koszuli i jeansach, bez grama makijażu, jedzie samochodem do pracy, jak zapominając o całym świecie ściga podejrzanego, ale też kiedy w zupełnie innej – zmysłowej odsłonie idzie na randkę.
Winslet prezentuje na ekranie niezwykłą plastyczność swojej twarzy. W częstych zbliżeniach możemy zaobserwować na przemian jej podkrążone oczy i zaniedbaną cerę, a innym razem idealny wyjściowy makijaż. I jedna i druga postać – to ta sama osoba, niejako dwie odsłony kobiecości. Trzeba przyznać, że w tej roli aktorka wykazała się nie tylko aktorskim kunsztem, ale również odwagą. W dobie kultu piękna i młodości oraz obsesyjnie poprawiających urodę gwiazd, pokazanie się w takiej odsłonie stanowi nie lada wyzwanie, któremu Winslet brawurowo sprostała.
Co więcej, uczynienie z Mare głównej bohaterki serialu stanowi zabieg godny zauważenia. Kino nie oferuje bowiem wielu ciekawych ról dla aktorek w średnim wieku, a już na pewno nie są to główne kreacje. Tymczasem w „Mare z Easttown” otrzymujemy spektakularnie nakreśloną postać, z którą może identyfikować się wiele kobiet. Warto również wspomnieć, że jest to bohaterka wielowymiarowa, nie określa jej bowiem jedynie funkcja zawodowa czy rola babci. Otwarcie pokazuje się również życie erotyczne Mare, jej kobiece tęsknoty i marzenia.
„Mare z Easttown” – skąd się bierze trauma?
Serial HBO w reżyserii Craiga Zobela to udane połączenie konwencji kryminału z kinem psychologicznym. Niemal każda z postaci otrzymała tu pogłębiony portret wewnętrzny. Co więcej, osobiste losy bohaterów splatają się nie tylko w sensie fabularnym, ale mamy tu również do czynienia z jakąś wspólnotą doświadczeń. Mare, ale też pozostałe osoby w tej historii, zmagają się z poważnymi traumami z przeszłości. To niezwykle bolesne tragedie: śmierć dziecka, uzależnienie od narkotyków, przemoc domowa, czy zdrada.
„Mare z Easttown” to serial, który w pewnym sensie pokazuje, jak rodzi się trauma i dlaczego tak trudno sobie z nią poradzić. Trauma to mianowicie cierpienie, które nie zostaje dostrzeżone przez innych i zaakceptowane. To również bolesne doświadczenia, jakie z różnych względów uznaje się w społeczeństwie za tabu, a więc są one ukrywane i spychane na margines. Niewypowiedzianego bólu nie da się jednak długo trzymać zamkniętego na strychu, jak próbuje zrobić to Mare. Wcześniej czy później sam wypełznie i upomni się o swoje miejsce, stanie się traumą zatruwającą każdą najzwyczajniejszą chwilę codzienności.
„Mare z Easttown” – miasteczko w odcieniach szarości
Dominującym wrażeniem wizualnym podczas oglądania serialu HBO „Mare z Easttown” jest widok szarości. Sfotografowane w monochromatycznych, wypłowiałych barwach amerykańskie miasteczko robi wrażenie ponurego świata, uwięzionego w przytłaczającej przyziemności i monotonii. Nie chodzi tu jedynie o zastygły klimat prowincji, który zresztą boleśnie daje o sobie znać mieszkańcom. Szarość współgra przede wszystkim z psychiczną kondycją bohaterów. Każdy zmaga się tu bowiem z trudnymi doświadczeniami i każdy nosi większe lub mniejsze piętno winy.
Trzeba bowiem podkreślić, że żadna z postaci nie jest krystaliczna. Również postępowanie Mare budzi w wielu momentach moralne wątpliwości. Jej relacje z synową i niegodne metody walki o opiekę nad wnukiem czy sposób przesłuchiwania podejrzanych to wyraźne rysy na jej wizerunku. Mare ma jednak taka być, podobnie jak inni mieszkańcy Easttown: z ludzkimi słabościami, wadami i upadkami. „Mare z Easttown” pokazuje, że w pewnym stopniu wszyscy jesteśmy uwikłani w zło i nie da się przejeść przez życie bez ocierania się o nie. Jednak mam wrażenie, że ostateczną konkluzją serialu nie jest relatywizacja zbrodni i łatwe rozgrzeszenie. Wydaje się, że pomimo różnych odcieni szarości istnieje tu jeszcze prawdziwy mrok, dlatego Mare uznaje, że sprawiedliwość musi zostać wymierzona. Ujawnienie prawdy to bowiem racja istnienia moralności, ostania rzecz oddzielająca światło od ciemności.