„mother!” – rondo pod batutą Aronofsky’ego
Tytuł: „mother!”
Rok produkcji: 2017
Reżyseria: Darren Aronofsky
Obsada: Jennifer Lawrence, Javier Bardem, Ed Harris, Michelle Pfeiffer i inni
Rondo to jedna z najstarszych i najczęściej wykorzystywanych form muzycznych. Choć narodziło się w średniowieczu, dzięki swojej prostej i sprawdzonej strukturze nie straciło absolutnie nic na swojej aktualności. Wspomniany układ charakteryzuje się tematem głównym, nazywanym także refrenem, przeplatającym się z epizodami ulokowanymi w środku utworu, zaś jego zwieńczenie to powrót do motywu początkowego. W „mother!”, w reżyserii Darrena Aronofsky’ego – jak na ironię – muzyka nie występuje w ogóle, natomiast kompozycja filmu to nic innego jak właśnie najprostsza forma ronda. Refren, pojawiające się chwilę później epizody, a następnie powrót do refrenu to w tym wypadku mroczna, trudna do jednoznacznego określenia piosenka, którą Aronofsky napisał w pięć dni, zaś „zaśpiewanie” jej powierzył Jennifer Lawrence.
„mother!” – zarys fabuły
Pozornie szczęśliwe małżeństwo wiedzie spokojną egzystencję w odciętym od świata domu na odludziu. Miejsce wydaje się magiczne, gdyż otaczająca je z każdej strony bujna roślinność, okraszona dodatkowo malowniczymi promieniami słońca, nie wskazuje na to, aby jakakolwiek zewnętrzna siła była w stanie zepsuć tę sielską atmosferę. Mężczyzna jest uznanym poetą przeżywającym kryzys twórczy, natomiast jego dużo młodsza żona dba o gospodarstwo w klasycznym rozumieniu tego pojęcia: przygotowuje posiłki, przeprowadza czynności porządkowe, zapewnia swojej drugiej połówce jak najlepsze samopoczucie. Jednakże do najważniejszych zadań pani domu należy przede wszystkim remontowanie przybytku, gdyż ten nie tak dawno uległ zniszczeniu z powodu pożaru.
Codzienne, mechanicznie wykonywane obowiązki w postaci podawania strawy, prania odzieży i malowania ścian przerywa nagle przybycie pewnego obcego mężczyzny. Kiedy zaniepokojona kobieta próbuje grzecznie wytłumaczyć nieznajomemu przybyszowi, że nie jest tu mile widziany, do drzwi domu puka jego żona. Odwiedziny tych dwojga nieproszonych gości można śmiało porównać do małej kulki śniegu rzuconej tak, aby toczyła się po zaśnieżonym szlaku. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic niepokojącego, lecz jeśli ten niewielki biały kłębek zbierze po drodze kolejne warstwy zimnego puchu, w konsekwencji uformuje ogromną materię, która w zderzeniu z domem może zmieść posesję z powierzchni ziemi. Po upływie paru godzin od przybycia ekscentrycznej pary pani domu znów słyszy złowieszcze „puk, puk, puk”…
Film „mother!” – charakterystyka postaci ukazanych w filmie Darrena Aronofsky’ego
Matka. Dbająca o gospodarstwo i ciepło domowego ogniska oraz bezgranicznie kochająca swojego męża. Potrafi dostosować się do najbardziej niekomfortowej sytuacji, lecz od pewnego momentu uświadamia sobie, że są jakieś granice i pomimo tego, iż pułap tolerowania przez nią określonych wydarzeń i decyzji męża, które w gruncie rzeczy podejmował za nich oboje, jest zawieszony naprawdę wysoko, nie ogranicza wcale bohaterki do roli naiwnej kury domowej. O ile bowiem kobieta stara się być jak najlepszym oparciem dla poszukującego weny poety, to znaczy zapewnia mu doskonałe warunki do rozwoju i tworzenia, o tyle potrafi też zaprotestować, kiedy ten nie szanuje bądź podważa jej zdanie. Kiedy natomiast marzenie zajścia w ciążę w końcu ziszcza się, anielska powłoka znika, a w jej miejscu pojawia się gniew i zdecydowana postawa dobitnie mówiąca: „Wynocha z mojego domu!”.
Mąż. Zachowuje się, jakby był oderwany od rzeczywistości. Darzy żonę głębokim uczuciem, lecz mimo to można odnieść wrażenie, że jest mu obojętna. Nie poczuwa się do pomagania kobiecie w pracach remontowych mających na celu doprowadzenie domu do stanu sprzed tragicznego wypadku. Żyje w przekonaniu, że żona podziela każdą, nawet najbardziej niedorzeczną decyzję, jaką podejmie, lecz największe podenerwowanie budzi jego wysoki poziom zaufania względem obcych. Na niepokojące sygnały ze strony swojej drugiej połówki reaguje nieadekwatnie do sytuacji, natomiast w chwilach zagrażających nie tylko życiu gości, ale przede wszystkim ich samych odznacza się całkowitą beznamiętnością. Większą wagę przywiązuje do pewnych detali zdobiących cztery ściany niż do żywej istoty, która zapewnia owym składnikom jak najlepsze warunki. Jego czyny są zupełnym przeciwieństwem tego, co z egzaltacją wypowiadają usta.
Obcy mężczyzna. Widać po jego zmęczonej twarzy i zakłopotanym spojrzeniu, że najlepsze lata życia ma już za sobą. Zachowuje się, jakby był strudzonym wędrowcem, który odnalazł nie tyle bezpieczną przystań, co miejsce spoczynku, jakkolwiek kuriozalnie to brzmi. Liczy się tylko i wyłącznie z panem domu, natomiast na uwagi padające ze strony jego żony reaguje całkowitą obojętnością. Można odnieść wrażenie, jakby kobieta była dla niego niewidzialna, a fakt, że zamienił z nią kilka niezobowiązujących zdań, wynika raczej z grzeczności względem gospodarza, nie ze szczerej chęci nawiązania pozytywnych relacji. To bohater wyjątkowy, gdyż jako pierwszy przekracza próg tego osobliwego domu i staje się czymś w rodzaju zapalnika wywołującego lawinę tragicznych wydarzeń. Choć zachowuje się niepokojąco i budzi pewnego rodzaju grozę, jest całkowicie bezbronny w porównaniu ze swoją lodowatą małżonką.
Obca kobieta. Pomimo faktu, iż jej oblicze zdradza przeżyte lata, pozostaje zdumiewająco atrakcyjna i energiczna. W domu zachowuje się bardziej jak właścicielka tego przybytku, a nie przypadkowy gość. Świadczą o tym zarówno nieobyczajne maniery, jak i stosunek do pani domu. O ile jej mąż prawie w ogóle nie zwraca uwagi na prawowitą dysponentkę, o tyle ona poświęca przyszłej młodej matce mnóstwo czasu. Jednakże atencja ze strony dopiero co przybyłej kobiety nie polega na trosce czy zbudowaniu zaufania, lecz ma na celu wzbudzenie niepokoju. Z czasem ta na pozór duża dawka uwagi przemieni się w moralizatorstwo, a zakończy całkowitą ignorancją czy też niechęcią. O charakterze obcej kobiety najlepiej świadczy scena z lemoniadą przygotowaną według specjalnego przepisu. Pani domu jest z początku zaskoczona gestem swojej rozmówczyni, bo co to za sztuka nalać wody, pokroić kilka cytryn, a gotowy napój okrasić następnie lodem i cukrem? Jak się później okaże, to wcale niebanalne dokonanie.
„mother!” – aspekty techniczne filmu Darrena Aronofsky’ego
„mother!”, podobnie jak wcześniejszy obraz Darrena Aronofsky’ego – „Czarny łabędź” (2010), zdradza inspirację filmami wybitnego reżysera Romana Polańskiego. Kamera kolejny raz kurczowo trzyma się bohaterów, wręcz „sapie” im nad głową, natomiast w bardziej newralgicznych momentach chaotycznie ucieka od nich, by dać się porwać takiemu samemu szaleństwu, co tytułowa matka. Mimo wszystko zdecydowana większość ujęć skupia się na twarzach postaci, ich grymasach i pozornie nieistotnych gestach, powodując uczucie klaustrofobii czy też sytuacji bez wyjścia. W wypadku filmu „mother!”, będącego połączeniem fantasy i horroru, pomysł ten wydaje się niezwykle trafny, ponieważ kiedy naszym oczom ukazuje się postać matki, ale dla odmiany w oddali, istnieje ryzyko, że nerwowo drgniemy w fotelu.
Oryginalna, „klaustrofobiczna” konstrukcja kadru nie dotyczy jedynie samych postaci. Dom, stworzony specjalnie na potrzeby filmu, został zbudowany tak, by dzięki odpowiednim ujęciom spotęgować wrażenie niepokoju. Salon otoczony został filarami, między którymi bez problemu można dostać się do pokoju głównego. Ujęcia skomponowano w taki sposób, że kiedy tytułowa matka stoi przy jednej z kolumn podtrzymujących dach i obserwuje przybyłych, oczom głównej bohaterki nigdy nie ukazuje się osoba w całym swoim jestestwie, lecz jakiś jej fragment. Dla widza to też nie lada wyzwanie, gdyż od kadrów wypełnionych tylko głową czy twarzą konkretnej postaci lub też niewielkim elementem ciała, ulokowanym między filarem a resztą pomieszczenia, można popaść w obłęd. Autorem tych majestatycznych zdjęć jest uznany amerykański operator i stały współpracownik Aronofsky’ego – Matthew Libatique.
„mother!” – film, który podzielił krytyków i widzów
Obrazy Darrena Aronofsky’ego bardzo często dzielą widzów, lecz przypadek „mother!” jest naprawdę szczególny, gdyż poza klasycznym poróżnieniem na gruncie skali ocen czy też odczytania autentyczności przekazu przez widzów to pierwszy film reżysera, który otrzymał nominację do niechlubnych Złotych Malin. I to w aż trzech kategoriach. „Oberwało się” nie tylko Aronofsky’emu, ale także odtwórcom głównych ról, którzy mają w swoim dorobku po Oskarze – Jennifer Lawrence za „Poradnik pozytywnego myślenia” (2012) Davida O. Russella, natomiast Javier Bardem za „To nie jest kraj dla starych ludzi” (2007) braci Coen. Odmienne zdanie mieli natomiast członkowie jury na festiwalach filmowych w Wenecji i Toronto. Na obu tych wydarzeniach film Darrena Aronofsky’ego zakwalifikował się bowiem do konkursu głównego i choć nie zdobył żadnej nagrody, to sam fakt wyróżnienia w postaci nominacji świadczy o wysokiej jakości omawianego dzieła.
„mother!” – ciekawostki z planu filmowego
W trzydziestominutowym dokumencie na temat realizacji „mother!” Darren Aronofsky wraz ze swoją ekipą omówili pokrótce proces powstawania produkcji. Specjalnie na potrzeby obrazu udano się do Kanady, lecz zanim to uczyniono, reżyser przygotował unikalną salę, w której aktorzy przygotowywali swoje role, zaś same przesłuchania trwały około trzech miesięcy. Klimatyczną ośmioboczną posesję, stworzoną na potrzeby „mother!”, ulokowano w Montrealu, a dokładniej rzecz ujmując na wsypie Bizard. 13 czerwca 2016 roku rozpoczęto tam zdjęcia, natomiast resztę dokręcono już w studiu znajdującym się w tym samym mieście, w specjalnie do tego wybudowanym domu. Rola matki okazała się dla Jennifer Lawrence tak wyczerpująca, że aktorka przez równy rok nie wystąpiła w żadnym filmie. Wydaje się to niepokojące, gdyż gwiazda serii „Igrzyska śmierci” (2012-2015) wchodziła na plan filmowy niezwykle często. Ponadto aktorka określiła rolę Michelle Pfeiffer jako najlepszą w jej dorobku, natomiast kiedy wspólnie odgrywały jedną scenę, Lawrence była pod tak dużym wrażeniem tego, co robi koleżanka po fachu, że zapomniała swojej kwestii. Filmowa matka nie pomyliła się, gdyż kreacja obcej kobiety jest naprawdę przerażająca. Pfeiffer gra dość oszczędnie, ale właśnie to świadczy o jej wielkości – przy minimum środków zbudować maksimum strachu.
„mother!” to niespełna dwugodzinna, makabryczna piosenka, w której refren – choć krótki i pojawiający się tylko dwukrotnie – jest kluczem do całej zagadki. Szkoda, że Darren Aronofsky zdradził w wywiadach, na czym polegał koncept jego filmu. Osoby lubiące klaustrofobiczne kino w stylu Romana Polańskiego, podrasowane nieco patentami cechującymi aktualny rynek filmowy, nie powinny mylić kroków podczas słuchania melodii skomponowanej przez twórcę „Requiem dla snu” (2000), natomiast pozostali widzowie mogą połamać sobie wszystkie kończyny. „mother!” nie jest bowiem filmem dla każdego, ale na pewno mało kto przejdzie obok niego obojętnie, nawet jeśli obraz ostatecznie mu się nie spodoba.