„Sinister” czyli czasem lepiej nie wiedzieć

Sinister

 

Tytuł: “Sinister”

Rok premiery: 2012

Reżyseria: Scott Derrickson

Obsada: Ethan Hawke, Juliet Rylance, Fred Thompson i inni

 

Są takie horrory, w których nie ma drastycznych scen przemocy, wnętrzności i litrów krwi, a jednak działają na wyobraźnię znacznie bardziej, nie obrzydzają a niepokoją. Jest kilka takich filmów grozy, które śniły mi się jeszcze parę dni po emisji, należy do nich „Sinister” z 2012 roku Scotta Derricksona, który dał się poznać jako reżyser świetnych horrorów jak „Egzorcyzmy Emily Rose”.

„Sinister” – opowieść o nawiedzonym domu

Kiedyś znany pisarz, dziś próbujący odbudować swoją sławę – Ellison (Ethan Hawke), przeprowadza się z żoną i dziećmi do domu na przedmieściach. Nie mówi im jednak o tym, że zamordowano tam całą rodzinę, a przeprowadzka tutaj miała być dla niego źródłem inspiracji. Na strychu znajduje karton z taśmami filmowymi. Gdy zaczyna je oglądać, okazuje się, że są tam autentyczne sceny morderstw. A raczej obrazy tuż po morderstwie, gdzie niemożliwym jest dowiedzieć się kto je spowodował. W każdym z nich wśród ofiar brakuje jednego dziecka. Niedługo potem cała rodzina zaczyna odczuwać skutki piekielnych mocy kryjących się w nowym domu.

Ciekawość pisarza

Ethan Hawke jest aktorem, który ma w sobie chłopięcy czar, naturalność i postacie które tworzy po prostu widza obchodzą. Tutaj z jednej strony jego bohater budzi dużą sympatię – uroczy, zagubiony wrażliwiec w nieodłącznym szarym swetrze, z drugiej strony irytuje swoją desperacką chęcią odzyskania sławy która prowadzi do okłamywania rodziny. Jest przesadnie ambitny, zwyczajne życie trochę go nudzi, nie chce mieć przeciętnej pracy tylko znów być sławnym pisarzem. Badając mroczne sprawy, sam się w tym mroku pogrąża, ku rozpaczy żony, popada w obsesję i przestaje racjonalnie myśleć. Okrucieństwa na które patrzy w znalezionych filmach z jednej strony go odpychają a z drugiej fascynują, sam decyduje się wejść na bagna mroku, chociaż go wciągają i wie, że może w nich utonąć. Jednak gdy Ellison zda sobie z tego sprawę, jest już za późno.

Sinister recenzja

„Sinister” i stylistyka mroku

„Sinister” nie jest kinem grozy, które obrzydza scenami przemocy. Drastyczne sytuacje są pozostawiane wyobraźni widza, wyraźnie sugerowane. Obrazy, kiedy widzi się roześmianą rodzinę, a tuż po tym jest przeskok i bardziej zaznacza się niż pokazuje ich śmierć, przeraża i daje wielki popis naszej wyobraźni. Zrobiono to tak umiejętnie, z dobrym montażem i dźwiękiem, że te niedosłowne sceny, wstrząsają bardziej niż wyraźna przemoc na ekranie. Akcja przeważnie odbywa się w mroku, to tam Ellison na starym projektorze, ogląda filmy, których nie powinien nigdy oglądać. Czuje się namacalnie klaustrofobiczną, duszącą wręcz atmosferę i wszechobecny niepokój. Historie, jakich dotyka pisarz, są wyjątkowo okrutne, trudne do wyjaśnienia, z nurtującym pytaniem – dlaczego w każdej zamordowanej rodzinie nie widać na końcu jednego z dzieci. Ta myśl prześladuje pisarza i chce dowiedzieć się, czy małoletni zostali również zamordowani, a może porwani.

Morderca jest w tym horrorze niewidzialny, nie można go uchwycić, ale jego obecność odczuwa się cały czas. Domyśla się jej cała rodzina, którą zaczyna ogarniać panika. Muzyka jest tu bardzo sugestywna, niebanalna, upiorna, wręcz chwytająca za gardło, co w ogromnym stopniu przyczynia się do budowy mrocznej atmosfery – na pewno jedna z lepszych w filmach grozy. Do tego trzeba dodać małą ilość światła, tajemniczy strych i zakamarki, ciągłe uczucie uczestniczenia w czymś przerażającym oraz bardzo dobre aktorstwo Hawke’a.

„Sinister” to znakomicie zrealizowany, bardzo mroczny, niepokojący i inteligentny horror, z taką myślą, że przysłowie „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła” może być bardzo dosłowne…

Hanna Bielecka

Hanna Bielecka - z wykształcenia filmoznawca i archiwista. Pisała relacje z festiwali i recenzje dla serwisów filmowych. Jej ulubionym gatunkiem filmowym są horrory i thrillery. Ma słabość do klasyków filmowych i gwiazd starego kina.