„Towarzysz” – technologia związku [recenzja]

Towarzysz 2025

 

Tytuł: “Towarzysz”

Tytuł oryginalny: „Companion”

Rok premiery: 2025

Reżyseria: Drew Hancock

Obsada: Sophie Thatcher, Jack Quaid i inni

 

Czasy się zmieniają. Tak zwane tradycyjne wartości odchodzą powoli w zapomnienie. To samo tyczy się modelu związku i rodziny. Coraz trudniej poznać wartościowego partnera. Sam proces zawierania relacji jest także utrudniony, zwłaszcza jeśli ktoś ma problemy w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, bądź jego tryb życia nie sprzyja poznawaniu ich. Sprawia to, że samotne jednostki zwracają się inne strony w poszukiwaniu towarzystwa. Co zatem zrobić w takiej sytuacji? Czy dynamicznie rozwijająca się technologia jest w stanie pomóc ludziom w znalezieniu drugiej połówki? W najnowszej produkcji autorstwa Drew Hancocka dostajemy wizję świata, w którym „randkowanie” staje się o wiele prostsze, ale niesie też ze sobą nieprzewidziane konsekwencje. Tym samym reżyser dokonuje analizy kondycji współczesnych związków międzyludzkich. Robi to w sposób inteligentny oraz przewrotny, a także atrakcyjny wizualnie.

„Towarzysz” – miłość od pierwszego wejrzenia

Poznali się całkiem przypadkiem. Iris (Sophie Thatcher) dokonywała właśnie codziennych zakupów, gdy napotkała spojrzenie obcego mężczyzny. Był nim Josh (Jack Quaid), nieporadny z pozoru osobnik, który chcąc ją zagadać, rozsypał na sklepowej podłodze pomarańcze. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie i niedawni nieznajomi zostali parą. Ich życie przypominało sielankę. Żadnych kłótni, żadnych sekretów, kłamstw, zdrad, czy innych niesnasek. Pewnego razu zostali zaproszeni do domu w lesie, by spędzić jakiś czas poza miastem. Iris miała pewne obawy, ponieważ czuła, że przyjaciółka Josha, Kat (Megan Suri) nie darzy jej sympatią. Uległa jednak perswazji chłopaka i z nieco wymuszonym uśmiechem na ustach stawiła czoło stresującej sytuacji. Spotkanie przebiegało w przyjaznej i miłej atmosferze. Wszystko ma jednak kiedyś swój koniec…

„Towarzysz” – wyważona mieszanka stylów

Film w reżyserii Drew Hancocka umiejętnie łączy kilka konwencji oraz gatunków filmowych. Z uwagi na podejmowaną tematykę można go zaliczyć do nurtu kina popularnonaukowego, opowiadającego o nowych technologiach, prorokującego, że w niedługiej przyszłości staną się one naszą codziennością. Łączy się on na ekranie z elementami thrillera. To, co zapowiada się na obyczajowy dramat, zmienia w pewnym momencie swój charakter, wpływając na idylliczny nastrój dzieła. Równie ważną składową produkcji, o której nie można zapomnieć, jest czarny humor, jakim operuje. Dodaje on całości, nawet w najbardziej dramatycznych momentach, nieco luzu oraz pozwala nabrać widzowi dystansu do ekranowych wydarzeń. Jest przy tym utrzymany w dobrym guście, jako dyskretny, sekretny dodatek, nadający obrazowi odpowiedni smak.

film Towarzysz 2025 recenzja

Film „Towarzysz” – nowoczesne kino z przesłaniem

“Towarzysz” to film, który broni się również aktorsko. Na pierwszy plan wysuwa się tu na pewno jedna z najbardziej ekscytujących aktorek młodego pokolenia Sophie Thatcher. Postać przez nią wykreowana sprawia wiarygodne wrażenie oraz da się lubić. Z uwagą i zainteresowaniem obserwujemy zachodząca w niej w trakcie trwania akcji wewnętrzną przemianę. Partnerujący jej Jack Quaid także przechodzi metamorfozą, robiąc to w sposób równie udany co koleżanka po fachu. Pozostałe role, mimo że drugoplanowe, pełnią równie ważną funkcję dla fabuły. Występ wszystkich aktorów należy ocenić tu jako więcej niż zadowalający.

Obraz można traktować dwojako. Po pierwsze jako zwykłą rozrywkę na wysokim poziomie, która bawi się różnymi gatunkowymi formami, a po drugie jako obraz z drugim dnem, który stara się nam powiedzieć coś na temat otaczającego nas świata. Zadaje także odwieczne dla gatunku pytania na temat tego, gdzie leżą granice człowieczeństwa oraz czy ludzie mają prawo bawić się w Boga. Jest to też w dużej mierze historia o próbie wyzwolenia się z toksycznej relacji. Wybór tego, jak potraktuje się omawiany film, zależy już jednak od indywidualnych preferencji danego widza.

Andrzej Kownacki

Andrzej Kownacki

Z wykształcenia fototechnik. Z zamiłowania kinoman. Większość życia spędził przed ekranem telewizora, oglądając filmy, seriale i teledyski. Fan muzyki lat 70. i 80. Wierzy, że kinematografia może wpływać na ludzi, zmieniając ich postrzeganie świata. Nie ma ulubionego gatunku, ponieważ uważa, że aby naprawdę poznać kino, trzeba oglądać wszystko. Nieobce są mu klasyczne dzieła, ikony popkultury, jak i obskurne produkcje, o których mało kto słyszał. Pisze amatorsko o szeroko pojmowanej kulturze na portalach Wild Weekly i Dziennik Teatralny oraz z przymrużeniem oka na prywatnym blogu.