„Zwiąż mnie” – dzika namiętność

Zwiąż mnie film

 

Tytuł: „Zwiąż mnie”

Tytuł oryginalny: „¡Átame!”

Rok produkcji: 1989

Reżyseria: Pedro Almodóvar

Obsada: Antonio Banderas, Victoria Abril, Loles León, Rossy de Palma, Francisco Rabal i inni

 

 

Miłość, która przydarza się nam w młodym wieku, jest dzika i nieokiełznana, a wszelkie próby stłumienia jej – nawet jeśli mówimy o uczuciu nieodwzajemnionym – i tak są skazane na niepowodzenie. Wszystko co prawda zależy od charakteru danej osoby i poziomu zaangażowania w określoną relacją i choć z początku wydaje się nam, że to ten jedyny/jedyna, po czasie okazuje się, jak bardzo byliśmy zaślepieni tym rzekomym wdziękiem, jaki roztaczał obiekt naszych westchnień. Jednakże co w przypadku, jeśli ekscytacja drugą stroną jest na tyle silna, iż nie podejmujemy nawet prób walki z tym przytłaczającym uczuciem, a co gorsza, jesteśmy pewni, że trafiliśmy właśnie na swój ideał i za nic nie poddamy się, aby zdobyć jego serce? Bohater ósmego filmu wybitnego reżysera – Pedra Almodóvara, Ricky, którego życie nigdy nie rozpieszczało, jest właśnie w podobnej rozterce i pomimo odtrącenia ze strony ukochanej ani myśli rzucać rękawic.

„Zwiąż mnie” – zarys fabuły

Ricky to dwudziestotrzyletni zagubiony mężczyzna, który pomimo młodego wieku ma już całkiem imponujący bagaż życiowy. Kiedy go poznajemy, opuszcza właśnie szpital dla umysłowo chorych, a podkreślić należy, że placówki państwowe o takim charakterze nie są mu obce, gdyż od najmłodszych lat był ich częstym pensjonariuszem. Otrzymawszy od dyrektorki zakładu niewielką kwotę pieniędzy od razu kieruje się do, niewidzianej od około roku, pięknej Mariny. Kobieta jest uzależnioną od heroiny byłą aktorka porno, pracującą aktualnie na planie artystycznego horroru, a jednonocne spotkanie, mające miejsce w dość odległej przeszłości, z rozemocjonowanym chłopakiem już dawno utonęło w meandrach jej pamięci. Kiedy urocza dziewczyna odrzuca jego zaloty, ten – w przypływie nerwów – wdziera się do jej mieszkania, zdezorientowaną przywiązuje do łóżka, knebluje i oświadcza, że wypuści ją w momencie, kiedy odwzajemni ona jego uczucia. Rozpoczyna się zmysłowa gra, w której krew, pot i łzy z czasem ustąpią miejsca zrozumieniu, poświęceniu i… miłości.

„Zwiąż mnie” – odtwórcy ról głównych

„Zwiąż mnie”, w reżyserii mistrza Almodóvara, to tak naprawdę spektakl dwojga wybitnych aktorów, gdzie ognisty temperament Ricky’ego, w połączeniu z czarem i zmysłowością Mariny, idealnie korelują z niezwykle ciepłym i budującym przekazem filmu. Hiszpański aktor – Antonio Banderas, rozpoznawany w tamtym okresie głównie w swoim rodzimym kraju, zalicza jedną ze swoich najlepszych kreacji, jeśli brać pod uwagę etap przed wielką karierą w Hollywood, która rozpoczęła się cztery lata później, za sprawą dramatu „Filadelfia” (1993) Jonathana Demme’a. Pomimo tego, iż jego faktycznym, amerykańskim debiutem jest obraz „Królowie mambo” (1992) Arnego Glimchera, a późniejsza obecność w „Domu dusz” (1993) Billy’ego Augusta stanowi ciekawy dodatek do filmowego życiorysu artysty, to jednak produkcja opowiadająca o losach prawnika cierpiącego na AIDS, zwolnionego z pracy z powodu swojej choroby i orientacji seksualnej, przetarła Hiszpanowi szlak. I choć zalicza on tam jedynie rolę drugoplanową, idealnie odnajduje się jako partner głównego bohatera walczącego z bezwzględną palestrą adwokacką.

Zwiąż mnie film recenzja

W omawianym filmie postać grana przez Banderasa kipi energią, jest nieprzewidywalna, brutalna i zdecydowana w działaniu, co nie oznacza wcale, że owe przymioty – brzmiące co prawda niekorzystnie, jeśli zestawić je z sytuacją, w jakiej znalazła się Marina – w przypadku Ricky’ego przyjmują znamiona wad. Hiszpański gwiazdor nie tylko namaścił porywacza ikrą i gwałtownością charakteryzującą osoby cierpiące na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne, ale przede wszystkim, przy tych niecodziennych okolicznościach, potrafił pokazać także wrażliwość i determinację. Partnerująca Banderasowi Victoria Abril odznacza się równie wielką charyzmą, a urok, jaki roztacza, w odniesieniu do niemoralnego życiorysu odtwarzanej przez nią bohaterki, jest godny podziwu. Marinę poznajemy bowiem podczas kręcenia niezwykle skomplikowanej sceny na potrzeby ostatniego filmu w karierze znanego reżysera imieniem Max, a jej uzależnienie od heroiny i różnego rodzaju substytutów tego narkotyku oraz frywolny styl bycia już dawno powinny zepchnąć ją na margines.

Tymczasem Almodóvar w ogóle nie ocenia jej wulgarnego zachowania i prezentuje bohaterkę jako samotną kobietę, która – pomimo pewnych ułomności – potrafi zawrócić w głowie niejednemu mężczyźnie. Abril w każdej scenie tryska zmysłowością, jej wzrok jest absolutnie przeszywający i pomimo wyraźnego sprzeciwu ze strony uprowadzonej wobec porywacza na początkowym etapie ich znajomości, spojrzenie, jakie wyziera z oczu Mariny, doprowadziłoby do szaleństwa i gwałtownej postawy nie tylko Ricky’ego, a pamiętajmy, że dopiero co opuścił on szpital i ciężko zapanować mu nad emocjami. Aktorka wykaże się podobnym erotyzmem w obrazie „Kochankowie” (1991) Vincente’a Arandy, a rola samotnej, spragnionej seksualnych wrażeń kobiety, współpracującej z lokalną mafią i uwodzącej sporo młodszego od siebie chłopaka, zapewniła jej nagrodę Srebrnego Niedźwiedzia na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.

„Zwiąż mnie” – aspekty techniczne filmu Pedra Almodóvara

„Zwiąż mnie” nie jest jedynym obrazem Pedra Almodóvara, gdzie reżyser gloryfikuje inne, ważne produkcje filmowe, ale akurat w wypadku omawianego filmu padło na wyraźny hołd dla „Inwazji porywaczy ciał” (1956) Dona Siegela. Fakt, że Marina występuje u Maxa w horrorze, też nie jest zbiegiem okoliczności, a scenę, którą akurat kręcą, cechuje duże skomplikowanie i to zarówno na gruncie technicznym, jak i czysto etycznym, gdyż w każdej chwili główna bohaterka może narazić się na kontuzję. Kiedy w montażowni twórca filmu pracuje nad finalnym kształtem swojego dzieła, w tle wyraźnie widać plakat obrazu Siegela, a kadr uwieczniający ten moment trwa na tyle długo, by naszym oczom nic nie umknęło.

Zwiąż mnie Almodovar

„Zwiąż mnie” zawdzięcza swoją erotyczno – melancholijną atmosferę nie tylko wybitnym aktorom i sprawnej ręce reżysera, ale także partyturze wybitnego włoskiego kompozytora – Ennia Morricone. Muzyka w filmie Almodóvara ma bowiem do zaoferowania wiele ciekawych melodii, a jej twórca nie ograniczył się jedynie do tematu przewodniego, lecz zadbał również o odpowiedni klimat pod kątem scen akcji czy fragmentów stricte cielesnych. Najbardziej intymny i jednocześnie nastrojowy utwór to „The Enchanted Castle”, gdzie instrumenty smyczkowe idealnie integrują się z subtelnymi i poetycznymi dźwiękami trąbki, przyozdobionymi z rzadka gitarą akustyczną charakterystyczną dla brzmienia z lat 80. XX wieku.

Zdjęcia autorstwa stałego operatora Pedra Almodóvara – José Luisa Alcaine’a, to kolejna ważna składowa, bez której „Zwiąż mnie” nie byłoby tym, czym jest, czyli dzikim i nieprzewidywalnym melodramatem z elementami komedii. W tym wypadku znowu wypada przytoczyć moment, gdzie Marina – kręcąc niebezpieczne fragmenty na potrzeby horroru Maxa – stawia czoło bestialskiemu oprawcy. Podobną jakością odznaczają się wszystkie konflikty, jakie wybuchają pomiędzy parą niedoszłych kochanków, odbywające się w pokoju czy łazience mieszkania, w którym Ricky przetrzymuje Marinę wbrew jej woli, natomiast scena erotyczna między nimi to już absolutny majstersztyk. Słynny amerykański scenarzysta i reżyser greckiego pochodzenia – Elia Kazan, uznał nawet, że to jedna z najlepszych scen seksu w filmie, jakiej kiedykolwiek był świadkiem. Jakby tego było mało, wspomniany ognisty fragment wymagał dziewięciu ujęć i aż dziewięciu godzin rejestrowania. Almodóvar zdecydował się na ostatnie, dziewiąte ujęcie, kiedy zauważył, że zarówno Banderas, jak i Abril są wystarczająco spoceni. Dzięki temu zabiegowi scena wydaje się jeszcze bardziej autentyczna i namiętna.

„Zwiąż mnie” Pedra Almodóvara a „Kolekcjoner” Williama Wylera

Roger Ebert, słusznie zauważył, iż „Zwiąż mnie” jest wyraźnie inspirowane innym, nieco zapomnianym już obrazem produkcji brytyjskiej, którego premiera odbyła się w 1965 roku. Słynny amerykański krytyk filmowy, w swojej recenzji z maja 1990 roku, uznał bowiem następująco: „Ta historia została opowiedziana wcześniej, i lepiej, w filmach takich jak „Kolekcjoner” Williama Wylera, ale Almodóvar próbuje nadać temu pewien styl, czyniąc z niego niesprężystą komedię. Od czasu do czasu mamy wrażenie, że obie postacie wiedzą, że grają w filmie – że cała sprawa polega na odgrywaniu ról, a aktorka nigdy tak naprawdę nie traktuje porwania zbyt poważnie.”. Stwierdzenie „lepiej” jest w tym wypadku mocno krzywdzące, gdyż hiszpańskiemu reżyserowi na pewno nie zależało na odtworzeniu dzieła Williama Wylera i dopasowaniu akcji filmu do bardziej aktualnych realiów, lecz zrealizowaniu czegoś zupełnie nowego w oparciu o historię, jaką świat oglądał prawie trzy dekady wcześniej.

Film Zwiąż mnie 1989

 

„Kolekcjoner” to mrożący krew w żyłach thriller, gdzie porywacz imieniem Freddie – pomimo całej swojej admiracji dla obiektu, który uprowadził – jest bezwzględny i zimnokrwisty, a poprzez tragiczne wydarzenia, jakie miały miejsce w przeszłości, nie potrafi nawiązać relacji nie tylko z kobietą, ale także z jakimkolwiek innym człowiekiem. U Almodóvara natomiast sprawa rysuje się zupełnie inaczej, gdyż Ricky, choć od samego wstępu również zostaje zaprezentowany jako ktoś niepoczytalny, tak jego choroba, przy zestawieniu z upośledzeniem głównego bohatera obrazu Williama Wylera, jest niewinna, a w pewnym sensie nawet urocza. Wyraźną różnicę widać także w podejściu uprowadzonych kobiet do porywaczy – postać z „Kolekcjonera” jest śmiertelnie przerażona, podczas gdy Marina wydaje się nie tyle przestraszona, co wściekła, że ktoś zabiera jej cenny czas, zachowuje się natrętnie i dziecinnie. Kiedy w pewnej chwili Ricky będzie musiał szybko opuścić mieszkanie, w którym przetrzymuje swoją ukochaną i nie wystarczy mu czasu na ponowne przywiązanie jej do poręczy łóżka, wówczas sama „pokrzywdzona”, patrząc mu głęboko i namiętnie w oczy, wypowie magiczną sentencję: „Lepiej będzie, jeśli mnie zwiążesz. Zwiąż mnie!”, po czym sama naklei sobie plaster na usta i bez słowa sprzeciwu pozwoli na owinięcie swoich rąk i nóg sznurem. Freddie nigdy nie wykazałby się podobną tolerancją wobec kobiety, którą uprowadził, a i sama porwana – jakby tylko wyczuła sprzyjające ku temu warunki – uciekłaby bez chwili namysłu, nie odwracając się za siebie.

„Zwiąż mnie” to niezwykle oryginalny i motywacyjny film o miłości, w którym więzy nie oznaczają jedynie przetrzymywania kobiety wbrew jej woli, pozbawiając ją przy tym wolności, lecz przede wszystkim sygnalizują, że owe złączenie wcale nie jest konieczne do zbudowania udanego i trwałego związku. Ricky co prawda nie uwiódłby Mariny, gdyby grzecznie „odbębnił” wszystkie etapy mające na celu zdobycie ukochanej, jednakże to dzięki dbałości o nią i trosce, jaką wykazał względem niej, wszystko ułożyło się po jego myśli. Najlepiej przekonać do siebie obiekt uczuć nie poprzez przymus czy szantaż, lecz za pośrednictwem czułości i wrażliwości na jego potrzeby, wówczas żadne więzy nie będą potrzebne.

Bibliografia:

Ebert R., Tie Me Up! Tie Me Down! [dostęp: 1 maja 2023], dostępna w Internecie:
rogerebert.com

Avatar photo

Aleksander Biegała

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego na kierunkach Pedagogika społeczna oraz Dziennikarstwo i Komunikacja społeczna. Przenosi wybrane filmy na grunt muzyczny. Regularnie publikuje artykuły dla portali Plaster Łódzki i Kinomisja Pulp Zine. W kinie najbardziej ceni jego żeński element, a "Kobieta z wydm" Hiroshiego Teshigahary to dla niego wyznacznik obrazu doskonałego.