„Rejs” Piwowskiego – portret polskiej mentalności
Tytuł: “Rejs”
Rok produkcji: 1970
Reżyseria: Marek Piwowski
Obsada: Stanisław Tym, Jan Himilsbach, Zdzisław Maklakiewicz, Wanda Stanisławska-Lothe, Leszek Kowalewski i inni
„Rejs” będący debiutem Marka Piwowskiego, mimo że nie spodobał się władzy, a nawet profesjonalnym filmowcom, od razu podbił serca polskiej publiczności, zyskując na przestrzeni dekad miano kultowego. Groteskowo-dokumentarna fabuła stanowi nie tylko satyrę na PRL, ale również portret polskiej mentalności. „Rejs” opowiada o klęsce komunikacji uwięzionej w pustych formach, oportunizmie i rutynie, które łatwo mogą zdominować życie społeczne.
Jak kręcono słynny „Rejs”?
„Poszukujemy ludzi do filmu. Niech przyjdzie każdy, kto umie śpiewać, grać albo robić cokolwiek”. Ogłoszenie tej treści twórcy filmu: Marek Piwowski i Janusz Głowacki (współautor scenariusza) umieścili w „Expressie Wieczornym”, by zaprosić do współpracy nie tylko aktorów, ale również naturszczyków. Zdjęcia kręcono na statku „Feliks Dzierżyński”, który po prostu pływał bez celu po Zalewie Zegrzyńskim. Główną rolę kaowca powierzono Stanisławowi Tymowi. Początkowo miał ją zagrać Bogumił Kobiela, jednak po jego tragicznej śmierci zastąpił go Tym.
Zdjęcia trwały dwa miesiące: od sierpnia do października 1969 roku. Wiele scen miało charakter improwizacji, a zdjęcia imitowały film kręcony amatorską kamerą. Co ciekawe, niezadowolona z efektu władza pozwoliła na rozpowszechnianie „Rejsu” jedynie w dwóch kopiach. Film wyświetlano w warszawskim kinie „Kultura” i w krakowskim kinie „Wanda”.
„Rejs” – film o podróży donikąd
Forma „Rejsu” oscyluje pomiędzy groteskową fabułą a dokumentem. Akcja filmu rozgrywa się na statku „Neptun”, którym spragnieni rozrywki pasażerowie płyną po Wiśle w nieokreślonym kierunku. Jeden z bohaterów przedostaje się na pokład bez biletu i natychmiast zostaje wzięty za kaowca (Stanisław Tym), odpowiedzialnego za animację wolnego czasu. Mężczyzna szybko wchodzi w swoją rolę i zaczyna wymyślać coraz bardziej groteskowe formy rozrywki. Dziwaczne zawody gimnastyczne przeplatają się z przymusowymi quizami wiedzy i nudnymi zebraniami.
Pewną formę urozmaicenia stanowi odkrycie, że ktoś w damskiej toalecie wypisał inwektywę obrażającą „kaowca”. Mężczyzna rozpoczyna wówczas prywatne śledztwo i przekonany, że autorem napisu jest inżynier Mamoń, postanawia usunąć go z powołanej przez pasażerów Rady Rejsu. Kulminacyjnym punktem podróży mają być występy na cześć kapitana. Film kończy się obrazem balu przebierańców i ujęciem wycieczkowego statku płynącego nocą w nieznanym kierunku.
„Rejs” – satyra na PRL
„Rejs” Piwowskiego to przede wszystkim satyra na rzeczywistość PRL-u. Przeważająca tu kabaretowa forma służy ukazaniu rozmaitych absurdów tego okresu. Parodii podlegają różne formy życia zbiorowego, jak nudne i bezprzedmiotowe zebrania, wieczorki i potańcówki. Pojawia się nawet wątek śledztwa, które ma się skończyć widowiskowym ukaraniem winowajcy. Jest to groteskowe przetworzenie stałego w filmie i literaturze socrealizmu motywu tropienia wewnętrznego wroga – szpiega obcego wywiadu, działającego na szkodę narodu. Najważniejszy natomiast wymiar wszystkich pokazanych w filmie aktywności stanowi ich zdominowanie przez sztuczne urzędnicze próby modelowania. Skrajny formalizm przejawia się w powołaniu Rady Rejsu, z której następnie można kogoś wykluczać czy w używaniu peerelowskiej nowomowy.
Język stanowi w „Rejsie” szczególne pole groteskowego przekształcenia. Pasażerowie grzęzną w standardowych formułach, które nie służą do komunikacji, ale do narzucania rzeczywistości określonego kształtu. Z tego powodu film przedstawia klęskę międzyludzkiego dialogu, demaskując sztuczność nowomowy i jej odrealnienie. Równie celowo “nieudane” jak komunikacja są wszystkie inne poziomy konstrukcji „Rejsu”.
Mamy tu do czynienia z celowo nieudanymi zdjęciami, gagami i sytuacjami zmierzającymi donikąd. Z jednej strony zabiegi te demonstrują afabularność i zbliżają film do dokumentu – rejestracji życia „in statu nascendi”. Z drugiej zaś odzwierciedlają absurdy i niebezpieczeństwa życia zbiorowego sterowanego przez nadrzędną ideologię. Co ciekawe, początkowo owa wpisana w „Rejs” nieudolność była powodem niezrozumienia filmu, a nawet jego krytyki przez profesjonalistów kierujących studiem filmowym TOR.
„Rejs” jako portret polskiej mentalności w krzywym zwierciadle
Powodem, dla którego „Rejs” stał się filmem kultowym, jest fakt, że sens filmu nie wyczerpuje się w doraźnej krytyce społeczno-politycznej PRL-u. Dzieło Piwowskiego znacznie wykracza poza ten wymiar. Polacy odnaleźli w nim bowiem krzywe zwierciadło wielu narodowych cech i ponadczasowy obraz naszej mentalności. „Rejs” opowiada o niebezpieczeństwie zbiorowej bierności i poddawania się narzuconym formom. Znamienne, że mężczyzna, który początkowo nieśmiało przyjmuje rolę kaowca, szybko wchodzi w swoją funkcję i traktuje ją jako okazję do realizacji swoich władczych skłonności. Pod koniec filmu kaowiec upokarza pasażerów, krzyczy na nich, zmusza do niechcianych aktywności, a nawet używa fizycznej przemocy.
Oni zaś zamiast przeciwstawić się coraz bardziej opresyjnemu działaniu animatora, biernie wykonują jego polecenia. Wielu pasażerów przyjmuje postawę oportunistyczną, współpracują z kaowcem w ramach Rady Rejsu, by osiągać własne korzyści, jednocześnie przymykając oko na niebezpieczny rozwój sytuacji. „Rejs” przestrzega więc przed takimi społecznymi postawami, które opierają się na bierności, konformizmie, a przede wszystkim obezwładniającej rutynie.
Wiele scen i tekstów z „Rejsu” nieprzypadkowo zyskało status kultowych. Wszyscy pamiętają rozmowę o przewadze kina zagranicznego nad polskim z udziałem Jana Himilsbacha i Zdzisława Maklakiewicza. „W tych jakże pięknych okolicznościach przyrody…” czy „Podobają mi się tylko te piosenki, które już kiedyś słyszałem” to również ikoniczne teksty, funkcjonujące jako uniwersalne maksymy. Co ciekawe, „Rejs” wydaje się współgrać również z zupełnie innym kontekstem społeczno-politycznym niż ten, w którym powstawał. Można by się na przykład zastanawiać, na ile mógłby stanowić ironiczny komentarz do nowoczesnego korporacyjnego świata z jego sztucznym “korpojęzykiem” czy słynnymi zabawami integracyjnymi. Ale to już zupełnie osobna kwestia.
Literatura:
Tadeusz Lubelski, „Historia kina polskiego 1895 – 2014”, Kraków 2014.