„Sukcesja” – na nowojorskim Olimpie [recenzja]
Tytuł: “Sukcesja” (serial TV)
Tytuł oryginalny: “Succession”
Data premiery: 2018 – 2023
Obsada: Brian Cox, Jeremy Strong, Kieran Culkin, Sarah Snook, Matthew Macfadyen, Nicholas Braun i inni
Serial „Sukcesja” jest jak zaproszenie na olimpijską ucztę współczesnych bogów. Wraz z należącymi do elitarnego grona najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi tego świata bohaterami kluczymy po labiryntach nowojorskich drapaczy chmur, by spojrzeć z wysoka na swoje „błahe” problemy. Nie znajdziemy tu troski o codzienny byt ani o zapłacenie rachunków, za to obejrzymy wytrawne sceny bezwzględnej walki o władzę, w której wszystkie chwyty są dozwolone. W tej grze o tron wielkiego konsorcjum rodziny Royów nie liczą się żadne sentymenty, a zdrada czai się na każdym rogu. Sam protoplasta rodu jawi się zaś niczym mityczny Kronos, który ze strachu przed pozbawieniem go korony pożera własne dzieci.
„Sukcesja” i jej bohaterowie
„Sukcesja” to serial HBO, którego pierwszy sezon pojawił się na platformie streamingowej w 2018 roku i od tego czasu doczekał się czterech świetnych sezonów. Po drodze zdążył również zgarnąć wiele prestiżowych nagród, jak Złote Globy i statuetki Emmy. Wszyscy pierwszoplanowi aktorzy doczekali się zasłużonego uznania, począwszy od niezwykle przekonującego w roli magnata prasowego Briana Coxa, po wcielających się w jego dzieci: Jeremy’ego Stronga (jako Kendall), Kierana Culkina (jako Roman) i Sarah Snook (jako Shiv). Również grający zięcia Logana Matthew Macfadyen aż dwukrotnie zdobył za udział w tym serialu Emmy oraz nagrodzono go Złotym Globem. Warto zaznaczyć polski akcent w tej produkcji, czyli rolę Karoliny, w którą wcieliła się Dagmara Dominczyk, niedawno z sukcesem występująca również w “Priscilli” Sofii Coppoli. Doborowa obsada to jednak nie jedyny atut tego oryginalnie i dopracowanego w najmniejszych detalach serialu.
Scenariusz „Sukcesji” oparto na prostym schemacie, którym jest walka o władzę w ogromnym medialnym biznesie. Zarówno jednak każdy z odcinków z osobna, jak i poszczególne sezony stanowią precyzyjnie skonstruowaną całość, gdzie wszystkie elementy wzajemnie się dopełniają i objaśniają. Wątki rozpoczęte w pierwszej serii znajdują pomysłowe domknięcie w ostatniej, a przewodnie motywy organizują porządek serialowej narracji.
Głównym bohaterem „Sukcesji” jest Logan Roy, prawdopodobnie postać wzorowana na wielkich magnatach prasowych jak na przykład Rupert Murdoch, który ze względu na zaawansowany wiek zaczyna się zastanawiać nad przekazaniem sterów firmy jednemu ze swoich dzieci. Kapryśny i nieprzewidywalny biznesmen nieustannie zmienia jednak zdanie, na przemian obiecując i cofając własne deklaracje, co doprowadza do coraz bardziej brutalnej walki o władzę między jego przyszłymi spadkobiercami. Na obrzeżach ciągłego sporu pojawiają się też inne, niespokrewnione z Royami postaci, które również bardzo chętnie uszczknęłyby coś dla siebie. Serial zaczyna się od rodzinnej imprezy, urodzin Logana, na których zjawiają się nie tylko jego dzieci i najbliżsi współpracownicy, ale także daleki bratanek magnata Greg Hirsch (Nicholas Braun) i partner jego córki Tom Wambsgans. To właśnie dzięki tym „nowym” postaciom mamy okazję poznać od środka działanie wielkiego koncernu, wniknąć w jego niuanse, a także przyjrzeć się wewnętrznej ścieżce kariery w Waystar Royco.
„Sukcesja” – w kręgu współczesnych mitów
Myślę, że tajemnica popularności tego serialu w dużej mierze tkwi w oparciu fabuły i kreacji postaci „Sukcesji” na kulturowych archetypach. Sam główny bohater stanowi wcielenie współczesnego olimpijskiego boga, który wyłania się z Chaosu, by wprowadzić na ziemi określony porządek. Stylizacja Logana na ponadnaturalnego giganta jest w serialu bardzo wyraźna nie tylko w wymiarze wizualnym, ale również fabularnym. Już na początku sugeruje się, że jest on niemal nieśmiertelny, gdy bez szwanku wychodzi z poważnego wylewu, który w wieku ponad osiemdziesięciu lat dla zwykłego śmiertelnika skończyłby się niechybną śmiercią. Mitologię Logana buduje także czołówka serialu – jawi się on tu jako postać enigmatyczna, która niczym bóstwo ukrywa swoją twarz, widzimy natomiast jego szerokie plecy i silny kark. A tytaniczne cechy bohatera podkreślają liczne wizualne hiperbole, polegające na pokazywaniu jego wizerunku na ogromnych telebimach czy plakatach.
Mam wrażenie, że cała sceneria serialu „Sukcesja” została pomyślana jako współczesna realizacja mitycznego Olimpu. Symbolizują go wielkie nowojorskie drapacze chmur, w których najczęściej rozgrywa się akcja, a także liczne panoramiczne ujęcia amerykańskiej metropolii. Co ciekawe, najbliższy „ziemskim” problemom bohater, Kendall, bardzo często portretowany jest właśnie na tarasach ogromnych biurowców, kiedy stojąc samotnie, patrzy w dół. Może być to oznaką jego tęsknoty do zwyczajnej ziemskiej rodziny, opartej na bliskich, normalnych relacjach. Ostatnia scena czwartego „Sukcesji” stanowi zresztą kontrapunktowe nawiązanie do tych symbolicznych ujęć Kendalla.
Dramaturgiczny punkt ciężkości serialu spoczywa jednak w relacjach Logana Roya z jego dziećmi. Podczas seansu nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ów magnat prasowy przypomina mitycznego Kronosa, który z lęku przed utratą władzy pożera własne potomstwo. Ale jego zwycięstwo nie może być wieczne, ponieważ wcześniej czy później ktoś poda mu środek wymiotny, a wtedy jego pozycja będzie zagrożona. Logan nieustannie wystawia swoje dzieci na próbę i pogrywa z ich uczuciami. Bywa troskliwy, by za chwilę okazać niebywałe okrucieństwo i wykorzystywać ich największe słabości. Nie wiadomo, czy w ogóle potrafi stworzyć z kimkolwiek jakąś bliską relację. Otacza się ludźmi, których bez pardonu wyrzuca po kilkudziesięciu latach współpracy. Zdradza kolejne żony, naśmiewa się z kompleksów synów, a jedyną szansą na zdobycie jego uwagi nie są prawdziwe uczucia, ale zaimponowanie mu przebiegłością.
„Sukcesja” – cierpienie w luksusie
Owi bogowie spoglądający na świat z wysokości swoich apartamentowców są jednak również bardzo ludzcy. I nie chodzi tu tylko o ich liczne słabości, które z premedytacją ujawniają, że nie różnią się niczym od zwyczajnych ludzi. Ba, niejednokrotnie mamy wrażenie, że bez koneksji, parafrazując słowa jednego z bohaterów, nie dostaliby pracy nawet w burgerowni. To, co mam jednak na myśli, to głębokie psychiczne poranienie postaci, sięgające ich dzieciństwa. Dorosłe dzieci Logana to ludzie, którzy nigdy nie zaznali życia w normalnej rodzinie. Od wczesnego dzieciństwa, tresowani niczym rasowe psy, do swojej przyszłej roli, nie rozumieją podstawowych wartości, na jakich opiera się miłość czy przyjaźń. Nie wiedzą, czym jest prawdziwa lojalność czy poświęcenie. Nie potrafią wznieść się ponad egoistyczne pobudki.
Obraz wielkiego biznesu i polityki nie rysuje się zresztą w serialu optymistycznie. Wydaje się wręcz do szpiku kości przesiąknięty zepsuciem i nudą, którą mają zabić wymyślne rozrywki. Najlepszym odbiciem mentalności bohaterów jest ich wulgarny język, w którym dominują ordynarne seksualne porównania i metafory. Słowo „ruchać” (angielskie „fuck”) jest tu odmieniane przez wszystkie możliwe koniugacje i tworzy wręcz niewyobrażalne neologizmy. Bez wątpienia poziom językowy „Sukcesji” to swoisty konstrukt stworzony na potrzeby serialu. Jest on nieodłączną składową tego świata i jednocześnie jego wyróżnik, wyodrębniający posługujących się nim członków od innych grup społecznych.
Mroczną i zepsutą stronę medialnego imperium łagodzi jednak wyśmienity humor. Rzeczywiście wiele scen, czasami na granicy absurdu, może naprawdę rozbawić. Mamy też oczywiście całą gamę elementów odzwierciedlających blichtr zamożnej socjety. Stylowe wnętrza i kostiumy, rejsy jachtami i egzotyczne wyspy, wystawne przyjęcia i polowania. Na dokładkę trzeba dorzucić świetny przewodni motyw muzyczny autorstwa Nicholasa Britella, w 2019 roku nagrodzony statuetką Emmy.
A kto ostatecznie zostanie nowym królem? W ostatnim sezonie widzimy Kendalla, Romana i Shiv kąpiących się wspólnie w oceanie. Nie bez powodu pojawia się tu woda, będąca symbolem oczyszczenia i nowych narodzin. Czy jednak rodzeństwo skorzysta z szansy na pojednanie i czy wyłoni się z tego nowy początek? Żeby się tego dowiedzieć, trzeba obejrzeć „Sukcesję” do końca, a finał z pewnością wszystkich zaskoczy.