20 najlepszych filmów o sporcie w historii kina
Sport i film to dwie dziedziny życia, które odgrywają niepoślednią rolę w życiu ludzi. Oprócz tego, że należą do największych biznesów, generując ogromne zyski, to oferują większości populacji łatwo dostępną rozrywkę. Funkcja, jaką pełnią, sprawia, że oba te światy są pokrewne. Naturalna jest zatem sytuacja, w której przeplatają się one, łącząc niejako siły w dostarczaniu publice emocji. Losy sportowców stanowią często gotowy materiał na filmowy scenariusz, obfitując we wzloty i upadki. Historia pełna jest przykładów ludzi którzy przeszli długa i trudną drogę od zera do bohatera. Aby osiągnąć sukces, musieli pokonać najgroźniejszego wroga, czyli samych siebie. A ponieważ widzowie uwielbiają opowieści wypełnione łzami, potem i tryumfami niezłomnego ducha, to nic dziwnego, że filmowcy uwielbiają czerpać z obfitego sportowego archiwum pełnego inspirujących biografii. Korzystając z okazji nadchodzących Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, przedstawiamy zestawienie 20 wartych uwagi filmów o tematyce sportowej.
20 filmów o sporcie
20. „Uciekać” („Breaking Away”, 1979)
Nie da się stworzyć listy sportowych filmów bez pominięcia kolarstwa. Nie tylko jest to bardzo bogata w tradycje sportowa gałąź, ale także jedna z bardziej powszechnych form ruchu wśród osób traktujących wysiłek fizyczny rekreacyjnie. Dziwić więc zatem może fakt, że nie powstało wcale tak wiele pamiętnych dzieł filmowych spod znaku dwóch kółek. Jednym z ciekawszych, chociaż już nieco zapomnianych przykładów, jest “Uciekać” w reżyserii Petera Yatesa z roku 1982. Jest to historia czterech nastolatków, którzy właśnie skończyli szkołę. Ponieważ mieszkają w małej, przemysłowej miejscowości nie widzą dla siebie zbytnio perspektyw na dalsze życie. Jeden z chłopaków, Dave, jest miłośnikiem kolarstwa, zwłaszcza we włoskim wydaniu. Jego obsesja objawia się zainteresowaniem we wszystko, co włoskie na czele z wyścigami. Udaje nawet włoskiego studenta z wymiany, aby zdobyć względy pewnej dziewczyny.
Staje się to przyczyną konfliktu z grupą absolwentów, a jego punktem kulminacyjnym jest doroczny wyścig Little 500, organizowany przez lokalną uczelnię. Obraz zaliczany jest do klasyki tak zwanego kina „coming of age”. Jest jednym z bardziej swojskich przedstawień amerykańskiej prowincji i codziennego życia tamtejszej młodzieży, często pozostawionej samej sobie, bez większych perspektyw rozwoju. Dla bohatera filmu odskocznią staje się sport. Dzięki pasji udaje mu się zapomnieć o szarej rzeczywistości, a w ostatecznym rozrachunku także wyrwać ze środowiska, na które był skazany. Nie jest to oczywiście jakaś odkrywcza fabuła, jednak mimo to produkcja nie nosi znamion schematyzmu. Jest to raczej lekka i krzepiąca przypowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości i roli, jaką odgrywają w życiu każdego młodego człowieka bliscy i przyjaciele. Film trafił nawet na listę najbardziej inspirujących dzieł Amerykańskiego Instytutu Filmowego, co tylko potwierdza jego pozytywny przekaz.
19. „Ucieczka do zwycięstwa” („Victory”, 1981)
Nie jest tajemnicą, że piłka nożna to najpopularniejszy sport na świecie. Z kilkoma wyjątkami, dyscyplina ta zdecydowanie przewodzi w rankingach popularności w większości zakątków globu. Co za tym idzie, powstało także wiele filmów poruszających tematykę z pogranicza futbolu. Bardzo trudno jednak znaleźć wśród nich pozycje, które prezentowałyby odpowiednio wysoki poziom fabularny. Jednym z bez wątpienia najsłynniejszych dzieł traktujących o piłce jest pochodzący z 1981 roku obraz „Ucieczka do zwycięstwa” w reżyserii Johna Hustona. Opowiada on o fikcyjnym meczu rozegranym podczas trwania drugiej wojny światowej pomiędzy reprezentacją trzeciej rzeszy a drużyną złożoną z alianckich jeńców.
Historia ukazana w filmie nie należy do skomplikowanych, przypominając bardziej jakąś formę współczesnej baśni, w której to grupa bohaterów mierzy się z odwiecznym, śmiertelnym wrogiem. O sukcesie produkcji w dużej mierze decydowała obsada. Możemy w niej znaleźć tak znane nazwiska, jak Michael Caine, Max von Sydow, czy Sylvester Stallone. Prawdziwą jednak gratką dla miłośników futbolu jest obecność na ekranie autentycznych gwiazd sportu na czele z Pelé, Bobbym Moore’em, Osvaldo Ardilesem czy naszym Kazimierzem Deyną. Nazwiska te na pewną są sporym magnesem nawet po upływie wielu lat. Nie można stwierdzić, by z biegiem lat film zyskiwał na jakości, ale na pewno jest to ciekawa podróż w nieco naiwny świat, w którym dobro zawsze zwycięża zło.
18. „Prawdziwa historia” („The World’s Fastest Indian”, 2005)
Są historie, które brzmią bardziej niewiarygodnie niż fikcja. Jedną z nich jest na pewno przypadek Burta Munro. Był on nowozelandzkim amatorem motoryzacji, który szczególnym uczuciem darzył jednoślady. Jego wielkim marzeniem było pobicie rekordu prędkości podczas słynnych zawodów odbywających się na terenie solnej pustyni w Bonneville w USA. Mimo słusznego wieku z uporem maniaka budował swoją maszynę w przydomowym garażu, narażając się na konflikt z sąsiadami. Gdy jednak udało mu się skończyć pojazd i wybrać w daleką podróż przez ocean nawet jego krytycy zaczęli mu kibicować.
Swoimi osiągnięciami rozsławił on bowiem małą miejscowość na cały świat. W rolę Burta Munro z powodzeniem wcielił się Anthony Hopkins w filmie „Prawdziwa historia” z 2005 roku. Aktor ponoć uważał rolę w produkcji za swoją ulubioną i trudno mu się dziwić. Z pewnością nietrudno było mu identyfikować się z postacią energicznego emeryta. Film Rogera Donaldsona to opowieść o konsekwencji i sile ludzkiej woli, ale także w dużej mierze o życzliwości. Uczy, że zwykłą uprzejmością można wiele osiągnąć tam, gdzie nie skutkują inne metody. Tytuł to pokrzepiająca historia, która ujmuje swoją szczerością i bezpretensjonalnością.
17. „Wiatr” („Wind”, 1992)
Szczególną grupą sportów są dyscypliny, do których uprawiania wymagana jest woda. Mam tu na myśli pływanie, kajakarstwo czy łowienie ryb. Inną wielce popularną rozrywka jest żeglarstwo. I o nim właśnie opowiada amerykańska produkcja „Wiatr” z 1992 roku. W tym wypadku mamy do czynienia z żeglarstwem przez wielkie Ż. Film opowiada bowiem o regatach Pucharu Ameryki, które należą do jednych z najbardziej prestiżowych na świecie. Główny bohater Will jest młodym, utalentowanym żeglarzem, któremu udaje się dostać do załogi kapitana Welda. Mają oni za zadanie obronić puchar przed atakiem australijskiej załogi. Nie udaje im się to, co wywiera negatywny wpływ na życie całej załogi. Will nie poddaje się jednak i przy pomocy byłej dziewczyny Kate i grupy znajomych postanawia zbudować własny jacht i wygrać kolejne zawody.
Obraz reżysera Carrolla Ballarda nie odbił się głośnym echem mimo posiadania zacnej obsady. Tworzą ją Matthew Modine, Cliff Robertson, Stellan Skarsgård czy też będąca wówczas u szczytu sławy Jennifer Grey. Produkcję można określić mianem bardzo płynnej. Akcja posuwa się wartko, a dwie godziny seansu mijają dość szybko. Od razu rzuca się w oczy spora naturalność przedstawionego świata oraz chemia między aktorami. Film sprawia fachowe wrażenie, nie zarzucając jednocześnie widza zbędnymi technikaliami. „Wiatr” to opowieść o ludzkiej pasji i pragnieniu przekraczania kolejnych granic, jak również o wartości, jaką niesie ze sobą zbiorowy wysiłek. Jest to pozycja nadająca się nie tylko dla miłośników żeglarstwa.
16. „Najlepsi z najlepszych” („Best of the Best”, 1989)
Kino kopane czy też kino sztuk walki to swego czasu jeden z najpopularniejszych gatunków, który swój rozwój zawdzięcza głównie „Wejściu smoka” z Brucem Lee w roli głównej. Gatunek też kojarzony jest głównie z produkcjami klasy b, czyli takimi, które może nie prezentują najwyższego rzemiosła czy skomplikowanej fabuły, dostarczają jednak sporej dawki rozrywki. Idealnym tego przykładem jest pochodzący z 1989 roku obraz zatytułowany „Najlepsi z najlepszych”. Opowiada on o drużynie amerykańskich karateków, którzy stają do boju z reprezentacją Korei Południowej. Azjaci znani ze swojej brutalności i są w tej rywalizacji faworytami. Cechuje ich żelazna dyscyplina i nieugiętość. Amerykanie zaś przypominają raczej zbieraninę przypadkowych ludzi, z których każdy ma jakiś problem ze sobą.
W obsadzie wyróżnić można kilka dość znanych nazwisk typu Eric Roberts, Chris Penn czy James Earl Jones. Produkcja odniosła globalny sukces, a przyczyniła się do tego w dużej mierze dystrybucja poprzez kasety wideo. Film można wręcz nazwać jednym ze sztandarowych reprezentacji kina epoki VHS. Jego fabuła jest prosta i opiera się na znanych schematach. Wszystko nadrabiają jednak sceny walk, które są bardzo efektowne. Potrafią zaangażować widza w rozgrywkę i sprawić, by kibicował bohaterom w walce z przeciwnikiem oraz własnymi demonami. Seria doczekała się kolejnych odsłon, co dowodzi tylko tego, że połączenie taniej akcji z odrobiną dramatu to dobry przepis na sukces.
15. „Moneyball”, 2011
Baseball z pewnością nie zalicza się do sportów, które cieszyłyby się na Starym Kontynencie specjalną popularnością. To typowo amerykański wynalazek, zaliczający się obok hokeja, koszykówki i footballu amerykańskiego do tak zwanej Wielkiej Czwórki. I jest chyba z tego grona najmniej poznanym i zrozumianym sportem dla Europejczyka. I w sumie dobrze. Niech zostanie tak charakterystycznym elementem północnoamerykańskiej rzeczywistości, decydując o odrębności tamtejszej kultury. Jak się okazuje, nie tylko same zasady gry w baseballa mogą wydać się skomplikowane, ale także sposób zarządzania drużynami uprawiającymi tę dyscyplinę. Mechanizm ów ukazuje film „Moneyball” z 2011 roku z Bradem Pittem w jednej z głównych ról. Wciela się on w rolę menadżera drużyny, który postanawia w swojej pracy oprzeć się całkowicie na komputerowych analizach, odrzucając tradycyjne formy budowania składu. Spotyka się to z gwałtownym sprzeciwem całego środowiska, lecz ku zaskoczeniu wszystkich, zaczyna przynosić efekty w postaci poprawy wyników.
Film w reżyserii Bennetta Millera to obraz, który w bardzo skrupulatny i analityczny sposób ukazuje widzowi kulisy funkcjonowania zawodowego sportu za oceanem. Jest to na pewno pozycja dla fanów wszelkich statystyk, którzy lubują się w szczegółowym wgryzaniu się w zadany temat. Nie ma tu wiele miejsca na boiskowe dramaty, jako że cała akcja rozgrywa się za trenerskimi drzwiami. Mimo to możemy się przekonać, na czym polega prawdziwa praca menadżera, który oprócz sportowego nosa i intuicji musi też być wyśmienitym psychologiem, posiadającym nieprzeciętne umiejętności interpersonalne. „Moneyball” sprawia, że baseball przestaje być enigmatyczną zagadką, a staje się bardziej przystępny.
14. „Wojna płci” („Battle of the Sexes”, 2017)
Są wydarzenia, które zmieniają bieg historii. Również w świecie sportu. Kwestie i zasady, które obecnie wydają nam się naturalne, wcale nie były takie kilkadziesiąt lat temu. Wszystko ma bowiem gdzieś swój początek. Historię takiej sytuacji ukazuje obraz „Wojna płci” z 2017 roku. Film przedstawia wydarzenia, które doprowadziły do słynnego pojedynku tenisowego pomiędzy czołową amerykańską zawodniczką lat 70. Billie Jean King oraz emerytowanym zwycięzcą turniejów wielkoszlemowych Bobbym Riggsie. Impreza, która miała głównie charakter pokazowy, stała się kamieniem milowym dla rozwoju kobiecego tenisa. Pozwoliła wyjść mu z męskiego cienia, czego efektem było powstanie znanej powszechnie obecnie organizacji WTA.
W role bohaterów tego pamiętnego eventu brawurowo wcielili się Emma Stone i Steve Carell. Dla obu postaci pojedynek miał zgoła odmienne znaczenie. Dla znanego hazardzisty i zawadiaki Riggsa była to kolejna okazja do zrobienia show i zarobienia pieniędzy. Dla zmagającej się z osobistymi problemami King było to symboliczne starcie, mające zdefiniować nie tylko ją jako kobietę i sportsmenką, ale także całe pokolenie pań, mające dość życia pod dyktando mężczyzn. Film jest świetnie zrealizowanym dramatem obyczajowym, który wiernie ukazuje ówczesne realia oraz w rzetelny sposób prowadzi widza poprzez tę karkołomną opowieść o walce ze skostniałym systemem.
13. „Niepokonany Seabiscuit” („Seabiscuit”, 2003)
Nie każdy sport człowiek może uprawiać sam. Czasami potrzebuje wsparcia innych stworzeń. Jednym z najbardziej powszechnych ludzko-zwierzęcych kooperacji jest jeździectwo. Ta szlachetna dyscyplina, w której piękne zwierzęta są zmuszane przy użyciu metalowych narzędzi tortur do wykonywania dziwnych i nienaturalnych dla siebie czynności od dawna jest tematem wielkich dzieł kultury. Końskim sportem budzącym największe emocje są wyścigi. Jest to bardzo efektowna dyscyplina, a do tego taka, której towarzyszą emocje związane z hazardem. U nas trend ten nie jest może tak powszechny, ale za oceanem konie wyścigowe popularnością dorównają ludziom, a niektóre z nich dorobiły się statusu legendy.
Jednym z nich był bez wątpienia Seabiscuit. Ogier ten aktywny był w latach 30. czyli w trudnych czasach wielkiego kryzysu. Stał się on idolem tłumów i symbolem sukcesu dla uciśnionych mas. O jego losach opowiada „Niepokonany Seabiscuit” z 2003 roku w reżyserii Gary’ego Rossa. Obraz, mimo że nakręcony według hollywoodzkich tradycji, to jednak wychodzi poza ramy sztampowej biografii sportowej. Jest przede wszystkim perfekcyjnie zrealizowany, a sceny gonitw mogą być stawiane za wzór, obfitując w szaleńczą akcję i emocje. Twórcy zgrabnie łączą dzieje trzech osób odpowiedzialnych za sukces konia. Są to zatem poniekąd trzy biografie w jednym. Nie brak również oczywiście miejsca dla samego ogiera, który jest centralną postacią historii. Opowieść o Seabiscuit to inspirująca historia o ludzkim samozaparciu, ciężkiej pracy i wyjątkowej więzi, łączącej człowieka ze zwierzęciem.
12. „Foxcatcher”, 2014
Niestety, ale wiele osób na tym świecie jest niezrównoważonych. Potrafią oni zachowywać pozory i w miarę normalnie funkcjonować. W środku jednak tłumią wiele, nie zawsze pozytywnych, emocji. Ciągle zatem istnieje ryzyko, że w pewnym momencie dadzą im upust. Wybuch ten może wówczas mieć katastrofalne skutki dla otoczenia. Tak właśnie sprawa miała się z Johnem du Pontem. Ten amerykański milioner miał plan, aby stworzyć na swoim ranczo swoisty zapaśniczy dream team. Ściągnął do siebie braci Schultz, którzy byli medalistami olimpijskimi. Początkowo wszystko układało się dobrze. Później jednak ekscentryczność mecenasa zaczęła brać górę, a jego relacje z zawodnikami zaczęły się pogarszać. Doprowadziło to do tragicznego finału.
O historii tej opowiada film “Foxcatcher” w reżyserii Bennetta Millera. Jest to utrzymana w spokojnym tonie opowieść o paranoi i chorej fascynacji, jak również o niezdrowych ambicjach, na drodze których staje emocjonalna niestabilność. Obrazowi daleko od efektowności typowych sportowych biografii. Posiada zdecydowanie bardziej kameralny nastrój, a jego ascetyczny styl skutecznie buduje podłoże dla gwałtownego zakończenia. Produkcja opiera swoją siłę na grze aktorskiej. Członkowie obsady ze Steve’em Carellem i Channing’iem Tatum na czele tworzą ciekawe i wiarygodne kreacje, które nie należą do powszechnie z nimi kojarzonych. Udowadniają tym samym swoją wszechstronność oraz talent dramatyczny.
11. „Sportowe życie” („This Sporting Life”, 1963)
Sportem, który niezbyt często reprezentowany bywa w kinie, jest rugby. Przynajmniej w naszym kręgu kulturowym. Jednym z najbardziej znanych przykładów jest chyba “Invictus”, lecz ja chciałbym wspomnieć o innym zapomnianym już dziele. Chodzi mianowicie o „Sportowe życie” z 1963 roku. Film w reżyserii Lindsaya Andersona opowiada o losach pewnego górnika, który jednocześnie posiada talent do gry w rugby. Udaje mu się podpisać kontrakt z zawodową drużyną. Nie wszystko układa się jednak pomyślnie. Okazuje się, że życie na świeczniku mediów jest niełatwe. Dochodzą do tego oczekiwania fanów oraz klubowych włodarzy. Największym jednak strapieniem głównego bohatera Franka (Richard Harris) jest uczucie, jakim darzy samotną matkę, u której wynajmuje pokój.
Gruboskórny mężczyzna w mało subtelny sposób zabiega o jej względy, jest jednak raz za razem odrzucany. Ostatecznie kobieta zapada na ciężko chorobę, a protagonista zostaje z pustymi rękami. Film ukazuje, często brudne, kulisy sportu. Udowadnia, że w momencie przejścia amatorstwa na profesjonalizm, w odstawkę idą wszelkie szlachetne idee, skrupuły, czy też zwykła ludzka przyzwoitość. Bohater szybko znajduje się w trudnej do pozazdroszczenia sytuacji, a wszystkie osoby z nowego otoczenia wywierają na niego nacisk. Ten brytyjski dramat obyczajowy jest gorzkim przykładem kina opierającego się na wyrazistych kreacjach aktorskich i klasycznych czarno białych kadrach. Jest to opowieść pozbawiona happy endu, która na pewno zadowoli gusta każdego miłośnika klasyki.
Najlepsze Filmy sportowe
10. „Le Mans ‘66” („Ford v Ferrari”, 2019)
Coroczny wyścig 24h Le Mans zalicza się do jednych z najbardziej prestiżowych imprez motoryzacyjnych na świecie. Jest to 24-godzinne mordercze wyzwanie dla konstruktorów i kierowców. Zwycięzcy zawodów na zawsze okrywają się sławą, zyskując respekt środowiska. W latach 60. największe sukcesy święcił koncern Ferrari. Włoski gigant wygrywał wyścig kilka razy z rzędu, grając na nosie całej konkurencji. Chcący poprawić swoją pozycję na rynku amerykański producent Ford postanowił rzucić wyzwanie europejskim hegemonom. W tym celu zaangażował dwóch doświadczonych i utalentowanych projektantów, Carrolla Shelby i Kena Milesa.
O tych właśnie wydarzeniach opowiada obraz “Le Mans ’66” z 2019 roku z Christianem Bale’em i Mattem Damonem w rolach głównych. Ta ponad dwugodzinna produkcja to rasowy dramat sportowy z wątkami biograficznymi. O jego sile stanowi przede wszystkim nienaganne aktorstwo. Postaciom udało się nadać głębi, przez co nie są to tylko chodzące twarze. Film jest prawdziwą gratką dla każdego fana motoryzacji. Ukazuje on ze skrupulatnością kulisy wielkich wyścigów uświadamiając, ile wysiłku trzeba włożyć w osiągnięcie sukcesu. Położono także nacisk na kwestie techniczne, lecz bez zbędnego komplikowania, dzięki czemu obraz jest przystępny dla każdego widza. Osobnym atutem są sekwencji z toru. Sceny wyścigów wyglądają bardzo realistycznie, niosąc ze sobą odpowiedni ładunek adrenaliny. Obraz Jamesa Mangolda to godny hołd oddany ludzkiej determinacji i dążeniu do realizacji ambitnych celów.
9. „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” ( „I, Tonya”, 2017)
Wprawdzie w tym roku przypadają Letnie Igrzyska, to jednak warto też wspomnieć o przedstawicielu sportów zimowych. “Jestem najlepsza. Ja, Tonya”, bo o tym filmie mowa, to dramat sportowy z 2017 roku. Fabuła dzieła to zapis prawdziwych wydarzeń jakie miały miejsce pod koniec lat 90. w USA. Odbiły się one szerokim echem na całym świecie, stając się jedną z najbardziej szokujących i poruszających spraw przełomu wieków. Jego bohaterką jest Tonya Harding, uważana za jedną z najlepszych łyżwiarek figurowych w USA. O miano to walczy głównie z Nancy Kerrigan. Ich rywalizacja elektryzowała opinię publiczną całego kraju. Prawdziwy rozgłos obie panie zdobyły jednak, gdy jedna z nich stała się ofiarą ataku, który wykluczył ją z udziału w narodowym czempionacie. Wkrótce okazało się, że za napaścią stoi jej największa rywalka.
Film stanowi zakulisowe spojrzenie na całą aferę. Obraz reżysera Craiga Gillespie skupia się, jak często to w podobnych wypadkach bywa, na psychologicznym rysie historii, bardziej niż na samych zmaganiach sportowych. I jest to jak najbardziej zrozumiałe. Produkcja uchyla rąbka tajemnicy życia bohaterki, ukazując nam ją w bardziej ludzkim świetle. Film nakręcony jest w quasi dokumentalnym stylu, co nadaje mu głębi i autentyczności. Na osobną pochwałę zasługuje na pewno odtwórczyni głównej roli Margot Robbie, która udowadnia, że stać ją na wiele więcej niż wcielanie się w postacie ekranowych lal. “Jestem najlepsza. Ja, Tonya” to opowieść o prostych ludziach postawionych w niezwykłej sytuacji, którym zabrakło inteligencji i rozumu, by znaleźć bardziej konstruktywny sposób na rozwiązanie życiowych problemów.
8. „Zapaśnik” („The Wrestler”, 2008)
W USA popularna jest tak zwana wolna amerykanka. Inna nazwa to po prostu wrestling. Jest to zgoła inna dyscyplina niż znane u nas zapasy. W wersji zza oceanu sport ten przeradza się w widowisko pełne efektownych zwrotów akcji i przemówień, a ekscytują się nim ludzie w każdym wieku. Nie przeszkadza im fakt, że zawody te są reżyserowane. Nie mają tym samym wiele wspólnego z prawdziwą sportową rywalizacją. Mimo to jednak są bardzo wymagające fizycznie, a uczestnicy muszą wykazać się nie lada kondycją i odpornością na ból. Tego odmówić im nie można.
Kulisy tego sportu odkrywa przed nami dramat „Zapaśnik” Darrena Aronofsky’ego z Mickey Rourkiem w roli głównej. Ten pozbawiony blichtru obraz jest smutnym świadectwem życia człowieka, któremu w życiu wychodziło jedynie okładanie się krzesłami po głowach ku uciesze gawiedzi. Tłem filmu jest życie sportowca, jednak w istocie jest to pełnokrwisty dramat obyczajowy o trudnych relacjach rodzinnych, przemijaniu i samotności. Wszystkie jego postacie cierpią, a kontuzje głównego bohatera symbolizują jego wewnętrzne rany. Finał zaś jest formą łabędziego śpiewu, w którym protagonista dokonuje symbolicznej autodestrukcji.
7. „Gra o honor” („He Got Game”, 1998)
Koszykówka to jeden z najbardziej powszechnych sportów w świecie kina. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że sport ten cieszy się szczególną popularnością w USA, kraju będącym hegemonem, jeśli idzie o przemysł filmowy. Mamy tu zatem szeroki wybór sportowych dramatów z koszykówką w tle. Dzieła te najczęściej opowiadają o losach drużyn i ich trenerach. Pozycją, która wyłamuje się z tego schematu, jest obraz w reżyserii Spike’a Lee o tytule „Gra o honor” z 1998 roku. Akcję osadzono w trudnych realiach miejskiego życia. Młody Jesus (Ray Allen) jest utalentowanym koszykarzem, który staje przed decyzją wyboru uczelni. Jego ojciec Jake (Denzel Washington) odsiaduje właśnie wyrok za zabicie matki chłopaka.
Mężczyzna dostaje od władz propozycję – jeśli nakłoni syna do pójścia na stanową uczelnię, jego wyrok zostanie skrócony. Problem jednak w tym, że Jesus nienawidzi ojca za jego zbrodnię, co znacznie utrudnia Jake’owi realizację zadania. Produkcję można śmiało zaliczyć do jednej z bardziej udanych w dorobku Spike’a Lee. Jest to szczere i ujmujące studium rozkładu rodziny i bezsensownej przemocy. Film stanowi przykład kina obyczajowego na najwyższym poziomie, w którym sport służy jako pomost dla ukazania nieczystych mechanizmów rządzących światem. O autentyczność i sportową jakość zadbał młody Ray Allen, ówczesna wschodząca gwiazda amerykańskiego sportu.
6. “Między linami ringu” („Somebody Up There Likes Me”, 1956)
Historia pokazuje, że bokserskie biografie idealnie nadają się do przeniesienia na srebrny ekran. Opowieści o nierzadko trudnych przypadkach ludzi, którzy od dziecka mierzyć się musieli z przeciwnościami, by ostatecznie dotrzeć na sam szczyt, zdają się specjalnie przemawiać do szerokiej widowni. Życie niejednego pięściarza to gotowy materiał na scenariusz. Nie inaczej miała się sytuacja z Rockym Graziano. Ten zawodnik wagi średniej do dziś uważany jest za jednego z najlepszych punczerów w dziejach. Jego umiejętność kończenia walk jednym ciosem zyskała mu wielką popularność wśród kibiców i ekspertów. W 1955 roku powstała autobiografia Graziano, a już rok później na ekrany kin weszła jej ekranizacja zatytułowana „Między linami ringu”. Reżyserii podjął się Robert Wise, a w rolę boksera wcielił się Paul Newman.
Produkcja przedstawia trudne początki bohatera – jego walkę z nadużywającym przemocy ojcem, problemy z prawem, nieudaną służbę wojskową, aż po karierę sportową. Poszczególne etapy jego życia są ukazane w sposób płynny i wciągający. Twórcom udaje się zachować balans pomiędzy prywatnymi rozterkami Rocky’ego, a jego stricte zawodową karierą. Film urzeka swoją prostotą oraz brakiem tanich, hollywoodzkich chwytów, dzięki czemu zyskuje na wiarygodności. Nie upiększa nic, ale też nie stara się wymuszać żadnych konkretnych emocji w widzach. Obsadzenie w roli głównej Paula Newmana jest zaś gwarantem jakości, jeśli idzie o aktorską ekspresję. Jest ona pozbawiona sztuczności i niepotrzebnych ozdobników, a postać stworzona przez aktora budzi naszą sympatię. „Między linami ringu” to może nieco już zapomniany, lecz na pewno wart uwagi przykład kina sportowego, które ujmuje swoją prostolinijnością.
5. „Samotność długodystansowca” (”The Loneliness of the Long Distance Runner”, 1962)
Motyw walki jednego człowieka przeciw systemowi był wiele razy eksploatowany w kinie. Tematyka sportowa idealnie nadaje się do ukazania zmagań jednostki z bezduszną władzą. Taką, która stara się nam narzucić to, jak mamy żyć i myśleć. Krótko mówiąc, chce nam mówić, kim powinniśmy być. Tematyką ową odnaleźć można w brytyjskim dramacie „Samotność długodystansowca” w reżyserii Tony’ego Richardsona. Jego bohaterem jest młody i utalentowany sportowo Colin (Tom Courtenay). Chłopak trafia do zakładu poprawczego, gdzie od razu poddany jest naciskom nie tylko ze strony rówieśników, lecz przede wszystkim dyrekcji ośrodka. Włodarze placówki chcą wykorzystać umiejętności Colina dla swych celów, jakim jest wygranie prestiżowych zawodów w biegach przełajowych.
Rozczarowany otaczającym go fałszem i hipokryzją Colin postanawia wykorzystać wyścig do wyrażenia swojej dezaprobaty. Jego symboliczny, niemy sprzeciw rozumieć można jako brak zgody na niemoralne zasady kierujące światem. To nie tylko młodzieńczy bunt, lecz także ogólnoludzka manifestacja wymierzona w zakłamanie i sztuczne zasady, które karzą nam wbrew woli uginać kark. To także heroiczny przykład cywilnej odwagi przeciwstawiającej się konwenansom i społecznym normom. Tytułowa samotność towarzyszy bohaterowi bowiem całe życie, a każdy z nas może odnaleźć w jego biegu, metaforę własnej walki z przeciwnościami losu.
4. „Bilardzista” („The Hustler”, 1961)
Bilard nie zalicza się do sportów olimpijskich. Jest to specyficzna dyscyplina, która nie opiera się na motcie nowożytnego ruchu olimpijskiego „szybciej, wyżej, silniej”. Jej natura jest wręcz daleka od szczytnych idei, jako że wiąże się często z pospolitym hazardem. Mimo to stanowi ciekawe tło dla analizy ludzkich charakterów i konfliktujących postaw. A ponieważ mecz bilarda to bądź co bądź rozgrywka więc również ona zasługuje na miejsce wśród sportowych produkcji. Najsłynniejszym bodaj egzemplarzem takiego dzieła jest pochodzący z 1961 roku „Bilardzista”. Tytułowy gracz to Szybki Eddie (Paul Newman), który trudni się grą w bilard na pieniądze. Jest on swego rodzaju naciągaczem, jako że wpierw udaje przed innymi graczami niskie umiejętności, by skłonni byli postawić większe pieniądze na wygraną z nim. Gdy dadzą się nabrać na jego fortel, z łatwością ich ogrywa. Jego największym marzeniem jest pokonanie legendarnego Grubego Minnesoty (Jackie Gleason). Gdy nadarza się ku temu okazja młody i nieokrzesany Eddie daje się wyprowadzić w pole doświadczonemu przeciwnikowi. Odtąd jego celem staje się chęć rewanżu, do czego potrzebuje jednak większej gotówki. Żeby ją zdobyć, wchodzi w interesy z lokalnym hazardzistą Bertem Gordonem (George C. Scott). W międzyczasie poznaje też Sarę (Piper Laurie), z którą nawiązuje romantyczną relację.
Obraz wyreżyserowany przez Roberta Rossena to klasyczne dzieło, które opiera się upływowi czasu. Sportowa rozgrywka służy tutaj za metaforę ludzkiej egzystencji. Uświadamia nam, jak cienka linia dzielić może wygraną od porażki. Życie samo w sobie jest formą zawodów, w których główną stawkę zgarniają na ogół ci pozbawieni skrupułów i sumienia. W świecie tym nie ma miejsca na współczucie i okazywanie słabości. „Bilardzista” opowiada historie ludzi nieszczęśliwych i złamanych przez okoliczności, którzy desperacko walczą o swoją niezależność i prawo do godności. Produkcja nie posiada w zasadzie żadnych słabych punktów. Każdy jej element prezentuje najwyższy poziom, a na pierwszy plan wysuwają się świetne dialogi oraz wyraziste kreacje aktorskie.
3. „Wściekły Byk” („Raging Bull”, 1980)
Boks to z pewnością lider, jeśli chodzi o filmowe inspiracje. Na przestrzeni lat powstało bez liku obrazów ukazujących życie pięściarzy czy to prawdziwych, czy też wymyślonych. Sport ten idealnie nadaje się do kinowych ekranizacji. Decyduje o tym jego specyfika. Nie jest to dyscyplina drużynowa, a zmagania jednego człowieka w brutalnej walce przeciwko przeciwnikowi. Oczywiście stoją za nim również osoby wspierające w postaci trenerów czy rodziny, ale gdy dochodzi do decydującej konfrontacji, jest się zdanym tylko na siebie. Najsłynniejszą bodaj bokserską biografią jest pochodzący z 1980 słynny obraz Martina Scorsese „Wściekły Byk” z Robertem de Niro w roli głównej. Przedstawia on losy Jake’a LaMotty, pięściarskiego mistrza z lat powojennych. Z uwagi na swoją nieustępliwość oraz hart ducha zwany był właśnie Wściekłym Bykiem. Oglądając jego starcia rzeczywiście trudno dziwić się takiemu przydomkowi.
LaMotta miał specyficzny styl walki polegający na wciąganiu przeciwników w swoistą pułapkę. Gdy przeciwnik atakował, nie odwzajemniał ciosów, lecz pozwalał się obijać. Gdy jednak pozbawiony gardy oponent znajdował się już całkiem blisko, wtedy Jake ruszał do szaleńczego szturmu na zaskoczonego i odkrytego wroga. Walki LaMotty były dzięki temu bardzo widowiskowe, a publiczność kochała jego wybuchowy styl. Film Scorsese skupia się jednak nie tyle na aspekcie czysto sportowym ile na życiu prywatnym bohatera. Dowiadujemy się, że był on nieufnym narwańcem, którego paranoja doprowadziła do rozpadu małżeństwa. Nie jest to pomnikowy obraz a tragiczna opowieść o człowieku, który przegrał sam ze sobą. Na uwagę na pewno zasługuje czarno biała forma nadająca produkcji artystycznego sznytu. “Wściekły Byk” to jeden z najlepszych przykładów współpracy na linii Scorsese, De Niro i Joe Pesci.
2. „Rydwany ognia” („Chariots of Fire”, 1981)
Obrazem, który być może w najgłębszym stopniu oddaje ducha idei barona de Coubertina, jest powstały w 1981 roku film „Rydwany ognia” w reżyserii Hugh Hudsona. Opowiada on prawdziwą historię dwóch brytyjskich biegaczy startujących w Letnich Igrzyskach Olimpijskich w 1924 roku. Jeden z nich, Eric Liddell, to oddany Bogu szkocki misjonarz, a drugi, Harold Abrahams, to angielski Żyd, który musi się zmagać z uprzedzeniami oraz hierarchicznym systemem społecznym. Dzieło zdobyło powszechne uznanie, czego efektem była statuetka Oscara za najlepszy film w 1981 roku.
Dzięki pamiętnym scenom zapisał się na trwałe w annałach kina, stając się punktem odniesienia dla innych dramatów sportowych. Niebagatelną funkcję w rozsławieniu „Rydwanów ognia” odegrała także ścieżka dźwiękowa autorstwa greckiego kompozytora Vangelisa, który w tamtym okresie należał do chyba najbardziej płodnych twórców w światowej kinematografii. Motyw, jaki napisał na potrzeby filmu Hudsona, po dziś dzień należy do najbardziej charakterystycznych tematów filmowych. Wszystkie te elementy sprawiają, że produkcja cechuje się niezaprzeczalną jakością w każdej sferze realizacji, będąc sztandarowym przykładem epickiej opowieści o zmaganiach z przeciwnościami losu. Przede wszystkim jest to jednak hołd złożony honorowej rozgrywce i czasom, w których o wszystkim nie decydował pieniądz. To stylowy obraz przywracający wiarę w szlachetność rywalizacji.
1. „Rocky”, 1976
Nie ma chyba w świecie kina słynniejszej sagi niż ta o Rockym Balboa. Pierwsza, pochodząca z 1976 roku, odsłona jego losów stała się natychmiastowym hitem, zdobywając uznanie zarówno publiczności, jak i krytyków. Była też odskocznią dla wielkiej kariery dla autora scenariusza i odtwórcy głównej roli Sylvestra Stallone. Na bazie sukcesu pierwszej części powstały kolejne, a franczyza jest aktywna do dziś, rozszerzając się na kolejne postacie z oryginalnego dzieła. To jednak pierwsza odsłona losów Rocky’ego pozostaje tą najważniejszą, jak również najlepszą, jeśli chodzi o filmową jakość.
Produkcja ujęła widzów przede wszystkim swoją prostotą. Można ją określić mianem współczesnej wersji bajki o Kopciuszku, o zwykłym człowieku, który dostaje niespodziewaną szansę od losu i dzięki samozaparciu, ambicji, woli ducha i ciężkiej pracy zdobywa szczyt, stając się symbolem dla zastępów podobnych mu szarych obywateli. Jest to opowieść o walce Dawida z Goliatem, o przezwyciężaniu słabości i sile skromności. Rocky to prostolinijny i lekko naiwny bohater, z którym może się identyfikować każdy, kto musi zmagać się nijakością życia codziennego. Mimo że film niewiele ma wspólnego z prawdziwym boksem, to jednak jego siła tkwi w klarowności przekazu i szczerej naiwności. A wisienką na torcie są z pewnością ikoniczne sekwencje treningu w miejskiej scenerii, okraszone legendarnym motywem muzycznym, które nadały „Rocky’emu” status dzieła kultowego.