Audrey Hepburn i Hubert Givenchy – historia (nie)filmowej przyjaźni
Przyjaźnili się przez czterdzieści lat. W świecie wielkich pieniędzy i interesów potrafili stworzyć niezwykłą relację opartą na wzajemnej lojalności opierającej się pokusom finansowym i presji wpływowego otoczenia. Audrey Hepburn i Hubert de Givenchy byli sobie bliscy aż do śmierci hollywoodzkiej gwiazdy.
Gwiazda z Fabryki Snów na zakupach w Paryżu
Audrey Hepburn została wielką gwiazdą Hollywood w bardzo młodym wieku. Już bowiem znakomity występ u boku Gregory’ego Pecka w Rzymskich wakacjach (1953) przyniósł jej Oscara. Na etapie kultowego filmu Williama Wylera Audrey dopiero poszukiwała jednak swojego indywidualnego stylu. Zyskała ku temu okazję, gdy Billy Wilder powierzył jej główną rolę w Sabrinie i upoważnił do samodzielnego wyboru kostiumów. Audrey Hepburn postanowiła znaleźć je w Paryżu. Ufała swojemu gustowi i gdy trafiła do atelier początkującego francuskiego projektanta, nie zawahała się skorzystać z jego modowych pomysłów.
Pierwsze spotkanie aktorki i kreatora mody miało miejsce w lipcu 1953 roku, przy ulicy Alfred de Vigny, gdzie mieściła się wówczas siedziba de Givenchy. Projektant właśnie przygotowywał swoją pierwszą kolekcję, a gdy usłyszał, że w jego progach zawitała „panna Hepburn” był przekonany, że zobaczy słynną Katharine Hepburn. Jakież było jego zdziwienie, gdy zamiast nobliwej gwiazdy zobaczył skromną dziewczynę bez makijażu, w prostych spodniach i słomkowym kapeluszu na głowie. Audrey po obejrzeniu kolekcji Givenchy zyskała natomiast pewność, że znajdzie tu to, czego szuka. Francuski arystokrata miał bowiem do zaoferowania prostą, klasyczną elegancję, która na zawsze miała się stać znakiem rozpoznawczym hollywoodzkiej gwiazdy.
Audrey Hepburn wybrała wówczas w salonie trzy kreacje pasujące do kluczowych scen Sabriny. Był to szary kostium, w jakim widzimy główną bohaterkę po powrocie z Paryża, jedwabna suknie z trenem na okazję wielkiego przyjęcia i elegancka długa suknia z dekoltem w łódkę. Aktorka nie wiedziała jednak wówczas, że zaledwie kilka sztuk garderoby zapoczątkuje przyjaźń z człowiekiem, o którym po latach powie: „Niewiele było osób, które kochałam bardziej”.
Co ciekawe, Hubert Givenchy nie został wymieniony w Sabrinie jako projektant kostiumów. Być może była to może symboliczna inauguracja relacji, której głównym celem nigdy nie stały się pieniądze ani sława. Audrey polecono założyć kostiumy jeszcze we Francji, a następnie przewieźć kolekcję do USA jako własną prywatną garderobę. W ten sposób wytwórnia Paramount nie tylko uniknęła kosztów związanych z prawami autorskimi, ale również nie musiała płacić podatku od importu.
Jak na ironię, wymieniona jako autorka kostiumów do filmu, Edith Head, która w rzeczywistości zaprojektowała tylko jedną sztukę (!) dostała za swoją “pracę” Oscara. Bez zażenowania odebrała też nagrodę, nie wspominając ani słowem o młodym kreatorze, któremu wówczas z pewnością ułatwiłoby to drogę do sukcesu.
Filmowa modelka i dyktator stylu – Audrey Hepburn i Hubert Givenchy
Audrey Hepbburn nie zapomniała jednak, komu zawdzięcza swój bajeczny ekranowy wizerunek z Sabriny. Do Huberta Givenchy, już oficjalnie, wróciła przy okazji Zabawnej buzi (1957), a potem kontynuowała owocną współpracę z projektantem w Miłości po południu, Śniadaniu u Tiffany’ego, Szaradzie, Gdy Paryż wrze i Jak ukraść milion dolarów. Śniadanie u Tiffany’ego uczyniło z Hepburn niekwestionowaną ikonę mody lat 60. i ponadczasowy symbol kobiecej elegancji. Urok kostiumów aktorki sprawia, że widzowi trudno utożsamić ją z popularnym wyobrażeniem prostytutki, której rolę przecież odtwarza.
Givenchy niesłychanie doceniał lojalność i osobiste zalety Hepburn. Podkreślał, że w kontaktach prywatnych była niezwykle skromna, urocza, a co ważne punktualna. „Nigdy się nie spóźniała i nie wpadała w złość. W przeciwieństwie do swych sławnych kolegów nie zachowywała się jak rozkapryszona gwiazda. Wiedziała dokładnie, jak kształtować swój silny i niezależny wizerunek. Dotyczyło to również sposobu, w jaki się ubierała. W kwestii projektowanych dla niej ubrań zawsze była o krok do przodu, dodając coś od siebie – jakiś osobisty drobiazg, który ulepszał całość” – mówił o niej po latach. Ona z kolei kwitowała ich znajomość jednym, ale jakże znamiennym zdaniem: “Ufam Givenchy’emu tak samo, jak Amerykanki ufają swoim psychiatrom”.
„L’Inderdit” i kulisy słynnej przyjaźni
W 1954 roku Givenchy na cześć swojej muzy wykreował specjalnie dedykowane jej perfumy. Co ciekawe, podarował je Audrey w prezencie noworocznym i nie wypuścił na rynek przez cały rok, pozwalając jej nacieszyć się wyjątkowym zapachem. Nazwa perfum: „L’Inderdit” („zakazane”) nawiązuje do wspólnej tajemnicy aktorki i projektanta – okresu, gdy zapach był niedostępny dla nikogo poza Audrey. Hepburn z wdzięczności dla przyjaciela udostępniła mu swój wizerunek promujący zapach bez żadnego honorarium. Był to zresztą powód ostrej kłótni aktorki z jej ówczesnym mężem, Melem Ferrerem.
W tym samym roku na podstawie wymiarów Audrey Givenchy sporządził modelowy manekin, który służył mu do końca życia aktorki! Francuz zaczął również ubierać gwiazdę w życiu prywatnym. Nosiła zwykle wyraziste kolory: czerń, biel, róże i zielenie. Do jej ulubionych kostiumów należały proste sukienki i spodnie. Stroje dopełniała delikatną biżuterią, jak np. stylowe kolczyki-perełki, Przez wiele lat była wybierana do Fashion Hall of Fame oraz wiodła prym na międzynarodowych listach najlepiej ubranych kobiet. Nawet dalsi znajomi Audrey wiedzieli o silnej więzi między gwiazdą i francuskim kreatorem. Gdy kręcono np. film Jak ukraść milion dolarów na planie żartowano, że zgrzebny strój sprzątaczki muzeum, w którym występuje w jednej ze scen, powinien jej tego dnia wystarczyć, bo tylko dzięki temu Givenchy będzie miał wolny wieczór.
Audrey i Hubert lubowali się w stylowych przedmiotach i dobrej kuchni. Givenchy niejednokrotnie stawał się powiernikiem Audrey w jej osobistych sprawach. Gdy poznała swojego drugiego męża, Andreę Dottiego, to Hubertowi jako pierwszemu zwierzyła się, że jest zakochana w przystojnym Włochu. Oczywiście to Givenchy zaprojektował dla Audrey kostium ślubny: krótką różową sukienkę z golfem i twarzową chustkę na włosy.
Przedwczesne pożegnanie…
Na jesieni 1990 roku Audrey Hepburn poważnie się rozchorowała. Szybko okazało się, że cierpi na zaawansowany nowotwór i zostało jej niewiele życia. W Boże Narodzenie w jej ukochanym domu w Tolochenaz, w Szwajcarii, aktorkę odwiedzili najbliżsi przyjaciele. W ścisłym gronie zaufanych osób był oczywiście również Hubert Givenchy. Audrey słabym głosem poleciła mu zabrać z jej szafy na pamiątkę swój płaszcz w jego ulubionym niebieskim kolorze. Projektant wracając do Paryża zarzucił go na ramiona i zachował do końca życia. Givenchy zmarł w marcu 2018 roku. Audrey twierdziła, że był „najuczciwszym człowiekiem ze znanych jej ludzi”.
Literatura:
D. Spoto, Oczarowanie. Życie Audrey Hepburn, przeł. A. Dwilewicz, Wrocław 2008.