„Miasteczko Pleasantville” – złudna nostalgia za latami 50.

Miasteczko Pleasantville

 

Tytuł: “Miasteczko Pleasantville”

Rok premiery: 1998

Reżyseria: Gary Ross

Obsada: Tobey Maguire, Reese Witherspoon, William H. Macy, Joan Allen i inni

 

 

 

W opinii wielu dokumentalistów lata pięćdziesiąte XX wieku stanowiły złoty okres w historii Stanów Zjednoczonych. Amerykanie powoli zapominali o II Wojnie Światowej, krachu na Wall Street, rekordowym bezrobociu. W domach prężnie rozwijającej się klasy średniej życie toczyło się według tradycyjnego, konserwatywnego schematu. Mężczyzna jako głowa rodziny wychodził rano do pracy, a kobieta była odpowiedzialna za dom i wyprawienie dzieci do szkoły. W amerykańskiej telewizji królowały takie seriale jak „I Love Lucy” czy „The Honeymooners”, które tylko powielały powyższy model. Nawet jeśli James Dean w 1955 roku w roli zbuntowanego nastolatka w „Buntowniku bez powodu” zrywał z utartą konwencją, to był tylko marginalnym przypadkiem, który nie zachwiał dotychczasowej harmonii w społeczeństwie.

Rok 1998, Stany Zjednoczone powoli budzą się z konsumpcyjnego snu lat osiemdziesiątych. Atak na World Trade Center z 1993 roku był jednym z ostrzeżeń, które uświadomiły Amerykanów, że czas pokoju i dobrobytu powoli dobiega końca. Ostatecznie 11 września 2001 roku na długie lata podważy USA jako jedynego hegemona na świecie, ostoje pokoju i demokracji. 20 kwietnia 1999 roku dwójka nastolatków dokonuje masakry na terenie szkoły w Columbine, zabijając przy tym dwunastu uczniów. Powyższa tragedia rozpocznie ogólnokrajową dyskusję o kondycji amerykańskiego społeczeństwa. Wielu publicystów nie będzie mogło uwierzyć i zrozumieć, dlaczego ich kraj tonie w morzu krwi i nadmiernej agresji. Pół roku wcześniej w kinach odbywa się premiera filmu „Miasteczko Pleasantville” w reżyserii Gary’ego Rossa. Produkcja, która przenosi ówczesnych widzów do bezpiecznego, spokojnego, pozbawionego brutalności świata z lat pięćdziesiątych. Chociaż z pozoru powyższa rzeczywistość wydaje się idyllą, to konkluzje płynące z seansu nie będą już tak jednoznacznie pozytywne.

„Miasteczko Pleasantville” – (z pozoru) historia zwykłego rodzeństwa

Początkowe sekwencje filmu przypominają typową młodzieżową produkcję z końcówki lat dziewięćdziesiątych. Główny bohater „Miasteczka Pleasantville” David (Tobey Maguire), to nieśmiały nastolatek, trzymający się na uboczu szkolnego życia. Największą pasją chłopaka jest oglądanie starych seriali telewizyjnych, w szczególności sitcomu pt. „Pleasantville”. Zupełnym przeciwieństwem Davida jest jego siostra Jennifer (Reese Witherspoon). Dziewczyna to pewna siebie, arogancka nastolatka, której główny cel polega na zostaniu miss szkoły. Dotychczasowe życie rodzeństwa ulega zmianie pewnego piątkowego wieczoru. Podczas kłótni Davida i Jennifer o telewizyjnego pilota, przedmiot ulega zniszczeniu. Niespodziewanie, po chwili w drzwiach domu bohaterów staje tajemniczy mężczyzna, który wręcza Davidowi nowego pilota. Pilot przenosi rodzeństwo do czarno-białego świata sitcomu „Pleasantville” z lat pięćdziesiątych.

miasteczko pleasantville recenzja

„Miasteczko Pleasantville” – (z pozoru) czarno-biały wyidealizowany świat

Główni bohaterowie serialu „Pleasantville”: Betty (Joan Allen) i George (William H.Macy) to zwykłe małżeństwo żyjące według konserwatywnych zasad. Betty zajmuje się głównie domem, a George całymi dniami pracuje, aby utrzymać rodzinę. Rzeczywistość w „Pleasantville” pozbawiona jest agresji, buntu, przejawów seksualności. Mieszkańcy małego miasteczka nie są świadomi, że istnieje jakiekolwiek odmienne miejsce, gdzie ludzie mogą funkcjonować w inny sposób. W „Pleasantville” wszystko rozgrywa się wedle dobrze znanego scenariusza. Wraz z pojawieniem się Davida i Jennifer świat tamtejszej społeczności zaczyna stawać się bardziej kolorowy – w przenośni i dosłownie. Kiedy Jennifer uwodzi szkolnego przystojniaka, postać chłopaka przestaje być czarno-biała i nabiera koloru. Biblijna symbolika zakazanego owocu, z czasem wprowadza zamieszanie w dotąd uporządkowane życie mieszkańców. Z każdym kolejnym tygodniem, coraz więcej młodych osób porzuca dawne „czarno-białe” dogmaty.

„Miasteczko Pleasantville” – droga do feminizmu

Na początku nabieranie barw wśród nastolatków, zostaje uznane za dziwny przejaw młodzieńczego buntu. Jednak, gdy „kolorowi” stają się również niektórzy dorośli, sytuacja zaczyna mocno niepokoić lokalnych włodarzy. W filmie Gary’ego Rossa symboliczna jest postać Betty. Z pozoru to szczęśliwa żona i matka, która ma zaradnego męża oraz dwójkę perfekcyjnych i dobrze wychowanych dzieci. Jednak w środku jest samotną i pozbawioną prawdziwej miłości kobietą. Kiedy Betty spotyka Billa (Jeff Daniels) zaczyna odczuwać pożądanie, którego wcześniej nigdy nie doświadczyła. Żyjąc w doktrynach czarno-białego świata pełniła tylko role: matki, kucharki i sprzątaczki. U boku Billa Betty w końcu może poczuć się jako pełnoprawna, wolna i przede wszystkim doceniona kobieta.

Dla George’a postępowanie żony jest niezrozumiałe i szokujące. Kiedy mężczyzna wraca punktualnie o 18 do domu jest zaskoczony brakiem kolacji na stole. Bohater odczuwa zachwianie wcześniejszych norm i małżeńskich proporcji. Jeśli prześledzimy amerykańskie reklamy z lat pięćdziesiątych, łatwo zauważyć, że zdecydowanie większość z nich marginalizuje rolę kobiety, traktując ją jako pomoc domową. Dla mężczyzn wychowanych w tradycyjnym modelu rodziny dalsza emancypacja kobiet stawała się czymś zupełnie niezrozumiałym.

Miasteczko Pleasantville 1998

Film „Miasteczko Pleasantville” – bo życie nie jest tylko czarne albo białe

Analizując zakończenie filmu, można uznać, że Gary Ross jednoznacznie opowiada się za „kolorowym”, pełnym wszelakich barw światem. Styl życia z lat pięćdziesiątych zostaje tu obnażony i ukazany jako zaściankowy, na swój sposób niewolniczy. Zafascynowany perfekcyjną rzeczywistością „Pleasantville” David, kiedy znajduje się w środku serialu, widzi ile jest w niej hipokryzji, małomiasteczkowości i skrywanej głęboko nienawiści do „innego”. Gary Ross poprzez metaforę serialu odczarowuje wielbione i często wspominane z nostalgią przez wielu Amerykanów lata pięćdziesiąte.

Ostatecznie to widz może samemu ocenić, który model społeczeństwa jest mu bliższy. Czy czarno-biały, konserwatywny, uporządkowany, czy bardziej ten kolorowy, gdzie jednostka dąży do szczęścia, i zaspokojenia swoich potrzeb.

Damian Kaźmierczak

Miłośnik popkultury, próbujący odnaleźć w niej swoje miejsce. W kinie szczególnie zafascynowany okresem lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Fan prozy Breta Eastona Ellisa. Aktualnie pracujący nad swoją pierwszą książką.