Polskie filmy o sporcie – TOP 10 produkcji
W zestawieniu najlepszych filmów o tematyce sportowej świadomie nie ująłem rodzimych produkcji. Nie dlatego że takich brak, ale wręcz odwrotnie, dlatego że jest ich aż za dużo. Wystarczająco dużo, by stworzyć osobną listę. Polskie kino może się bowiem poszczycić wieloma dramatami sportowymi zasługującymi na docenienie. Do tego przekrój ukazanych dyscyplin jest na tyle szeroki, że każdy powinien znaleźć w nich coś dla siebie. Można nawet zaryzykować opinię, że nasz dorobek jest o wiele ciekawszy i bardziej różnorodny niż ten hollywoodzki, który skupia się głównie na kilku dyscyplinach sportu, w dodatku tych popularnych za oceanem. Oto zatem zestawienie dziesięciu polskich filmów, w których rywalizacja sportowa odgrywa ważną rolę, na które warto zwrócić uwagę.
Polskie filmy o sporcie
„Ściana czarownic” (1966)
Polska nie słynęła nigdy z wybitnych narciarzy alpejskich. Co innego, jeśli chodzi o narciarstwo klasyczne. Zjazdy zdają się nie należeć do polskiej domeny. Nie znaczy to jednak, że nikt tego sportu w kraju nad Wisłą nie uprawia. Wręcz przeciwnie. Mimo że inne nacje mają może nad nami przewagę, chociażby z uwagi na geograficzne usytuowanie, to jednak i u nas nie brak warunków na uprawianie dyscyplin alpejskich. O grupie reprezentantów Polski tego właśnie sportu opowiada pochodząca z 1966 roku produkcja “Ściana czarownic”. Jej główną postacią jest Andrzej Gazda (Zbigniew Dobrzyński). To doświadczony już zawodnik kadry, któremu na drodze do sukcesów zbyt często staje krnąbrna natura. Niesubordynacja oraz upór sprawiają, że nie jest ulubieńcem trenerów, działaczy i części kadrowiczów. Cieszy się jednak powszechnym szacunkiem pośród tatrzańskiej społeczności. Zbliżają się właśnie ważne międzynarodowe zawody, a popularny Jędrek staje się ofiarą nacisków ze strony środowiska, otaczających go kobiet, oraz grupki nieprzychylnych turystów.
Występ sprawiającego ciągłe dyscyplinarne problemy Gazdy staje pod znakiem zapytania. Tymczasem narciarz wpada na pomysł, jak można pokonać posiadającą przewagę techniczną konkurencję zza granicy. Obraz w reżyserii Pawła Komorowskiego zalicza się raczej do tych lekkich i przyjemnych produkcji. Chociaż ukazuje pewne międzyludzkie konflikty, to jednak całość utrzymano w pogodnym tonie. Atrakcją jest na pewno możliwość podziwiania górskich krajobrazów. „Ściana czarownic” to jednak film nie tylko dla fanów narciarstwa. Również bardziej “neutralny” widz znajdzie tu coś dla siebie. Dzieło umiejętnie łączy elementy kina sportowego, obyczajowego, komedii i romansu. O sile produkcji decyduje również z pewnością obsada, która wiarygodnie wciela się w poszczególne postaci. “Ściana czarownic” to wizualnie satysfakcjonujące przedstawienie sportowych realiów w zimowym wydaniu.
„Córka trenera” (2018)
Najnowszą pozycją na liście polskich filmów o sporcie jest pochodzący z 2018 roku obraz „Córka trenera”. Ten wyreżyserowany przez Łukasza Grzegorzka tytuł opowiada o relacji siedemnastoletniej Wiktorii (Karolina Bruchnicka) z jej ojcem Maciejem (Jacek Braciak). Ona jest zawodniczką tenisa ziemnego, a on pełni funkcję jej trenera. Spędzają większość czasu razem, podróżując po Polsce i biorąc udział w turniejach młodzieżowych. Z biegiem czasu jednak zachowanie nastolatki zaczyna ulegać zmianie. Coraz bardziej dąży ona do samodzielności i wyrwania się spod treningowego kieratu narzuconego przez ojca. Wkrótce staje się jasne, że dziewczyna, w przeciwieństwie do taty, nie jest wcale zdecydowana na poświęcenie życia sportowi.
Produkcja wyróżnia się kameralnym nastrojem. Jest stonowana i poprowadzona w spokojnym tempie. Nabiera dzięki temu osobistego, można powiedzieć, charakteru. W odróżnieniu od wielu innych dramatów ze sportem w tle „Córka trenera” pozbawiona jest patosu i nadęcia. Nie jest to też historia o pokonywaniu siebie i walce z wewnętrznymi demonami, lecz zwykła, bezpretensjonalna opowieść o poszukiwaniu własnego miejsca w świecie i roli, jaką w procesie tym odgrywać mogą nasi bliscy. Przewrotnie można powiedzieć, że tytuł filmu mógłby też nosić nazwę „Trener córki”, ponieważ dużo, jeśli nie większość, miejsca poświęcona jest postaci ojca. On również znajduje się na zakręcie i musi postawić sobie kluczowe pytania na temat słuszności kierunku, jaki obrał dla siebie, jak i córki. „Córka trenera” nie skupia się w głównej mierze na kwestiach czysto sportowych, a raczej na psychologicznych aspektach wchodzenia w dorosłość oraz granicach rodzicielskiej odpowiedzialności.
„Trzy starty” (1955)
Specjalny rodzaj filmów o tematyce sportowej stanowią te złożone z kilku osobnych segmentów. Składają się one na ogół z kilku osobnych historii, które są ze sobą w mniejszym lub większym stopniu powiązane. Również w nurcie kina sportowego można odnaleźć takie sytuacje. Tak jest chociażby w wypadku produkcji “Trzy starty” z 1955 roku. Akcja obrazu rozgrywa się w przedziale pewnego pociągu. Spotykają się w nim trzej ludzie związani ze sportem, dwaj trenerzy i sędzia kolarski. Każdy z nich opowiada o swoich doświadczeniach związanych z pracą. Dotyczą one problemów wychowawczych związanych z młodymi utalentowanymi, lecz nieokrzesanymi jeszcze zawodnikami. Trenerzy starają się dotrzeć do nich, by pomóc w osiągnięciu jak najlepszych wyników. Czy jednak nie wymagają zbyt wiele od swoich podopiecznych, próbując spełnić własne ambicje?
Film porusza tematykę poświęcenia dla wyższego celu oraz motywacji, jaką każdy sportsmen powinien sam w sobie odnaleźć. Obraz jest na pewno ciekawą okazją do obejrzenia w akcji plejady polskich aktorów, z których wielu znajdowało się wówczas dopiero na początku kariery. Nazwiskiem, które szczególnie można wyróżnić, jest chociażby Zbigniew Cybulski. „Trzy starty” to zgrabnie połączone w całość epizody opowiadające o ludzkich zmaganiach z własnymi słabościami.
„Jutro Meksyk” (1965)
W sporcie nie chodzi tylko o zawodnika. Równie ważny jest trener. Czasami nawet ważniejszy. Niektórzy szkoleniowcy posiadają wręcz ogromne ego i można odnieść wrażenie, że przy pomocy swoich podopiecznych próbują zbudować własną legendę. O trenerze z bardzo silną osobowością opowiada film „Jutro Meksyk” ze Zbigniewem Cybulskim w roli głównej. Wciela się on w rolę trenera Pawła Jańczaka, który specjalizuje się w dyscyplinie skoków do wody. Pewnego dnia spostrzega przypadkiem na basenie młodą dziewczynę. Zdaniem trenera przejawia ona naturalny talent do skoków. Mężczyzna postanawia namówić ją do podjęcia regularnych treningów pod jego okiem. Nie waha się przy tym podjąć wszelkich dostępnych środków i argumentów.
Bohater to człowiek zdecydowanie dążący do celu, który przez swoją upartość i bezkompromisowość przysparza sobie wielu wrogów. Jego metody, choć kontrowersyjne, przynoszą skutki w postaci wyników. Konflikt na linii trener zawodnik jest jednak nieunikniony, a film potrafi ukazać go w sposób przekonujący i angażujący. I tak jak w wypadku wielu dramatów sportowych, sama rywalizacja służy tu ledwie jako narzędzie do ukazania konfliktu osobowości, z których każda stara się usilnie realizować własne plany oraz ambicje. Obraz stanowi także ciekawe studium relacji na linii trener-zawodnik, z którego nawet dzisiaj można wyciągnąć niejedną lekcję.
„Poza układem” (1977)
Żużel to jedna z bardziej popularnych dyscyplin sportu w naszym kraju i to od lat. Rozgrywki ligowe cieszą się dużą popularnością, a polscy zawodnicy zaliczają się do szerokiej światowej czołówki. Jednym z pierwszych i największych sukcesów indywidualnych polskiego żużla był złoty medal mistrzostw świata zdobyty w 1973 roku przez Jerzego Szczakiela. Poniekąd na fali tego sukcesu w 1977 roku powstał film telewizyjny zatytułowany „Poza układem”. Nie jest to obraz pełnometrażowy, lecz z pewnością zasługuje na wspomnienie. Dzieł o żużlu mimo wszystko nie było aż tak wiele, a jest spora szansa, że omawiana pozycja to najwybitniejszy reprezentant tego nurtu.
Bohaterem filmu jest Andrzej, który bierze właśnie udział w obozie kadry narodowej przed indywidualnymi zawodami o tytuł mistrza świata. Chłopak rywalizuje z innymi żużlowcami o jedno z czterech miejsc w drużynie. Niestety z uwagi na swoje indywidualne podejście i upartość nie jest lubiany zarówno przez kolegów, jak i działaczy. Mają oni swoją wizję, do której Andrzej nie pasuje. On jednak stawia na swoim, by ostatecznie osiągnąć sukces. W główną rolę wcielił się dobrze znany z serialu „Daleko od szosy” Krzysztof Stroiński. Wykreowana przez niego postać to charakterny zawodnik, który wzbudza sympatię widza swoją prostolinijnością, uczciwością i szczerością. Stroińskiemu na ekranie towarzyszą inne uznane nazwiska na czele z Leonem Niemczykiem. Udaje im się stworzyć na ekranie swoistą atmosferę swojskości. Autentyczności obrazowi dodają zaś quasi dokumentalne wstawki z zawodów przybliżające widzom kulisy czarnego sportu.
„Bokser” (1966)
Bohdan Tomaszewski oprócz tego, że był znanym dziennikarzem sportowym, to parał się także pisaniem scenariuszy filmowych. Oczywiście o tematyce sportowej. Swoje scenariusze tworzył w tandemie z Jerzym Suszko. Jednym z efektów ich współpracy był obraz „Bokser” z 1966 roku. Jest to historia pewnego młodego, acz porywczego zawodnika kadry narodowej z przeszłością. Szykuje się on właśnie do decydującego pojedynku o złoty medal. W oczekiwaniu na walkę dokonuje retrospekcji swojej kariery, dzięki czemu widz może dowiedzieć się, co doprowadziło go do sytuacji, w jakiej się obecnie znajduje. W rolę boksera Tolka Szczepaniaka wcielił się Daniel Olbrychski, aktor znany ze swojego zamiłowania do sportowej rywalizacji, którego witalność i tężyzna fizyczna na pewno przydały się w kreowaniu postaci pięściarza.
W filmie mamy do czynienia z właściwie jedną dłuższą sekwencją ukazania walki. Funkcję tą pełni finałowe starcie bohatera. Jest ona ukazana w całkiem wiarygodny sposób. Widać wprawdzie kto na ekranie jest prawdziwym sportsmenem, a kto tylko takiego gra, efekt jest jednak jak najbardziej zadowalający. „Bokser” to chyba najbardziej znana polska produkcja traktująca o boksie. I nie bez przyczyny. O odpowiednią jakość dba tutaj doborowa obsada, w której każdy fan polskiego kina odnajdzie wiele znanych nazwisk. Obraz z powodzeniem ukazuje blaski i cienie sportowego życia, które nie należy do łatwych. Niezależnie od czasów zawodnicy znajdują się wiecznie na świeczniku. Są pod lupą opinii publicznej, dziennikarzy, trenerów, kolegów, jak i przeciwników. Tolek musi zmagać się z nimi wszystkimi, jak również z własnymi słabościami. Film jest traktatem na temat ceny ambicji i motywacji oraz potrzebie dawania drugiej szansy.
„Zaczarowany rower” (1955)
Pochodzący z 1955 roku „Zaczarowany rower” to kolejne dziecko duetu scenarzystów Tomaszewski/Suszko. Tym razem wzięli oni na warsztat kolarstwo szosowe. Jak możemy się przekonać, oglądając ową produkcję, był to bardzo popularny sport także w dawnych czasach. Akcja filmu rozgrywa się ledwie dziesięć lat po wojnie i jest świadectwem tego, że zmagania peletonu od zawsze stanowiły nie lada atrakcję dla tłumów, będąc okazją do bliskiego obcowania ze sportowcami. Fabuła produkcji skupia się wokół idola młodzieży Stanisława Popiela. W rolę tą być może nieco niespodziewanie wcielił się z powodzeniem Józef Nalberczak. Jego postać to wielce utalentowany zawodnik, który jednak według niektórych za bardzo skupia się na indywidualnym sukcesie. Słysząc niektóre zarzuty kierowane pod jego adresem, aż trudno uwierzyć, że blisko 70 lat później, w zupełnie innej rzeczywistości, ludzkie myślenie niewiele się zmieniło.
Podobnie jak w każdym dobrym dramacie sportowym bohater „Zaczarowanego roweru” poddawany jest presji otoczenia. Jego osoba polaryzuje opinię publiczną, a na wsparcie nie liczyć może nawet ze strony kolegów z drużyny. Musi on podjąć decyzję, która zadecydować ma nie tylko na wyniku sportowym całej reprezentacji, ale także o pozostaniu w zgodzie z ideami fair play, jak i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Film określić można mianem swoistej kapsuły czasu. Przenosi on współczesnego widza na brukowane ulice wciąż odbudowującej się Polski. Posiada trudny do podrobienia i bardzo swojski klimat polskiego kina lat 50. Osobną atrakcją jest też możliwość podziwiania w obsadzie ważnych nazwisk dla polskiego kina takich jak Roman Polański czy Bogumił Kobiela, na początku ich artystycznej drogi.
„Mąż swojej żony” (1960)
Jedną z bardzo udanych wariacji filmowych jest połączenie kina sportowego z komediowym. Zarówno w światowej, jak i rodzimej kinematografii odnaleźć można wiele przykładów takich kombinacji. Wiele z nich należy zaliczyć do udanych i idealnie się uzupełniających. Jedną z takich pozycji jest na pewno „Mąż swojej żony” z 1960 roku. Produkcja ta wyszła spod ręki mistrza polskiej komedii, czyli Stanisława Barei. I chociaż jest to zdecydowanie inny rodzaj humoru niż w późniejszych jego dziełach, to jednak nie w powinien dziwić fakt, że obraz zaliczyć można do klasyki gatunku w krajowym wydaniu. W rolę tytułowego męża wciela się Bronisław Pawlik. Jest on dobrze zapowiadającym się kompozytorem, który jednak żyje w cieniu swej słynnej i odnoszącej międzynarodowe sukcesy sportsmenki Jadwigi (Aleksandra Zawieruszanka).
Całe życie młodej pary ustawione jest pod kątem startów żony. Jak się nietrudno domyślić, nie jest to w smak mężowi, który czuje się zdominowany nie tylko przez małżonkę, ale także jej otoczenie i opinię publiczną. Film cechuje się pogodnym klimatem i kojarzy się nierozłącznie z epoką lat 60. Okres ten w polskim kinie oferował między innymi sporą dozę optymizmu, beztroski i lekkiej rozrywki na poziomie. Produkcja do dzisiaj niesie ze sobą pokaźną dawkę pozytywnej energii, skupiając się nie tyle na zarzucaniu widza kolejnymi żartami, a bardziej na ukazaniu w nieco skrzywionym zwierciadle ludzkiej obyczajowości. Gdy dodamy do tego silny drugi plan z takimi nazwiskami jak Mieczysław Czechowicz, Elżbieta Czyżewska czy Wiesław Gołas to seans „Męża swojej żony” zdecydowanie zaliczyć należy do tych udanych.
„Szansa” (1979)
Kino moralnego niepokoju to jeden z bardziej pamiętnych nurtów w polskim kinie. Wywodzi się z niego wiele cennych dla w historii polskiej kinematografii filmów, twórców oraz aktorów. Powstałe na jego gruncie obrazy do dziś zaliczają się do dzieł ważnych, poruszając elementarne egzystencjalne tematy. Jak się okazuje, swój ślad zostawił także w gatunku kina sportowego. „Szansa” z 1979 roku to właśnie przykład rasowego dramatu obyczajowego, którego akcja rozgrywa się na tle sportowej rywalizacji. W pewnym liceum pojawia się nowy nauczyciel WF-u Janota (Krzysztof Zaleski). Jest to człowiek z dużym doświadczeniem i równie wielkimi ambicjami. Stawia on sobie za cel stworzenie w szkole drużyny piłki ręcznej, która byłaby w stanie reprezentować palcówkę w międzyszkolnych zawodach. Jego inicjatywa spotyka się początkowo z entuzjastycznym przyjęciem otoczenia. Szybko jednak zaczyna dochodzić do konfliktów z innymi nauczycielami, jako że treningi kolidują z ich zajęciami.
Również metody wychowawcze trenera zaczynają wzbudzać wątpliwości zarówno uczniów, jak i kadry nauczycielskiej. Dochodzi do konfrontacji, której efekty mają tragiczne skutki. Film Feliksa Falka wykorzystuje zamknięte środowisko szkoły dla ukazania różnych ludzkich postaw. Stoją one często w sprzeczności z sobą. Bohaterowie, którzy uparcie trzymają się swoich zasad, są często zaślepieni przez własną wizję świata i zamknięci na dialog. Obraz w realistyczny sposób ukazuje moralne dylematy, przed jakimi stajemy, gdy tylko wejdziemy w dorosły etap życia. Mocną stroną produkcji jest zdecydowanie obsada, w której oprócz Krzysztofa Zaleskiego odnaleźć można, chociażby Jerzego Stuhra. Aspekty te pozwalają przymknąć oko na nieco archaiczne sekwencje sportowych zmagań.
„Piłkarski poker” (1988)
Do miana najsłynniejszego polskiego filmu, traktującego o najpopularniejszy sporcie, czyli piłce nożnej kandydować może z pewnością „Piłkarski poker”. Ten pochodzący z 1988 film w reżyserii Janusza Zaorskiego stał się prawdziwym symbolem epoki i obecnie posiada kultowy wręcz status. Nie jest to w zasadzie nawet film stricte sportowy, a raczej taki który ukazuje brudne kulisy rywalizacji. Więcej w nim miejsca na mroczne aspekty futbolu niż na kwestie związane z czystą rozgrywką. Bohaterem dzieła jest były zawodnik, a obecnie sędzia piłkarski Jan Laguna (Janusz Gajos). Dowiaduje się on pewnego dnia, że padł ofiarą manipulacji za strony żony oraz prezesa jednego z klubów. Przy pomocy starych znajomych postanawia odegrać się na całym środowisku, ustawiając wyniki meczów ostatniej ligowej kolejki.
Fabuła oparta jest luźno na prawdziwych wydarzeniach z 1986 roku znanych pod nazwą „niedzieli cudów”. Film określany jest mianem symbolicznego ukazania moralnego zepsucia, jakie towarzyszyło upadkowi PRL. I rzeczywiście „Piłkarski poker” to dosadny obraz zepsucia i zgnilizny nie tylko środowiska związanego z piłką, ale także ogólnego upadku zasad i norm przyzwoitości. Trudno odnaleźć w produkcji choćby jedną pozytywną postać. Taką, do której widz poczuć mógłby jakąkolwiek sympatię. Obraz dokumentuje smutną rzeczywistość końcówki lat 80. zdominowanych przez całkowitą degrengoladę na wszystkich poziomach. „Piłkarski poker” to brzydki film o obrzydliwych ludziach, ale widocznie taka była jego rola.