„Przesilenie zimowe” – przeczucie wiosny [recenzja]

Przesilenie zimowe film

 

Tytuł: “Przesilenie zimowe”

Tytuł oryginalny: “The Holdovers”

Rok premiery: 2023

Reżyseria: Alexander Payne

Obsada: Paul Giamatti, Dominic Sessa, Da’Vine Joy Randolph, Carrie Preston i inni

 

Piękny, ciepły, wzruszający, zabawny i do tego niezwykle głęboki – tak można określić „Przesilenie zimowe”, najnowszy film Alexandra Payne’a. Ten utrzymany w retro stylu i klimacie obraz jest jak smak aromatycznej, gorącej herbaty po powrocie do domu w mroźny dzień. Można spokojnie delektować się jego niespieszną, wrażliwą narracją, która z troską pochyla się nad światem każdego z przedstawionych bohaterów. Bez idealizowania, łatwych hollywoodzkich rozwiązań i moralizatorskich uwag. To akceptacja życia takim, jakim ono jest w swoim dziwacznym splocie radości i bólu. I w swojej wielkiej tęsknocie za wiosną, która w końcu musi nadejść.

„Przesilenie zimowe” – piękny film Alexandra Payne’a

„Przesilenie zimowe”, które zdążyło już zebrać uznanie widzów i krytyków na całym świecie to film Alexandra Payne’a, dwukrotnego Laureata Oscara za scenariusze do „Bezdroży” (2004) i „Spadkobierców” (2011). Wydaje się, że i tym razem to pewny kandydat do Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Film, którego akcja rozgrywa się w czasie zimowych ferii, już teraz dołącza do grona wielkich świątecznych klasyków, gdzie uśmiech przeplata się ze łzami, a międzyludzkie relacje, przyjaźń i miłość wysuwają się na temat przewodni. Trzeba jednak podkreślić, że najnowsze dzieło Payne’a z pewnością nie mieści się w ciasnym pudełku filmowych gatunków. Jest to jednocześnie kino inicjacyjne, edukacyjne, społeczne, a nawet w pewnym sensie polityczne i historyczne. Nie bez znaczenia są bowiem liczne odniesienia do wojny w Wietnamie toczącej się w tle przedstawionej historii.

Akcja „Przesilenia zimowego” została osadzona na początku lat 70. w Nowej Anglii, w jednej z prestiżowych szkół dla zamożnej męskiej młodzieży – Akademii Burton. Zbliża się upragniona przez wszystkich przerwa świąteczna, jednak kilku uczniów z różnych powodów nie może spędzić tego czasu z rodzinami. Ktoś z nauczycieli musi sprawować więc nad nimi pieczę. Ta niechciana rola przypada zdziwaczałemu i wyjątkowo nielubianemu profesorowi historii, Paulowi Hunhamowi. Wspólnie z szefową kuchni, Mary (Da’Vine Joy Randolph), ma on przez dwa tygodnie czuwać nad bezpieczeństwem i wolnym czasem chłopców. Ku ich niezadowoleniu nauczyciel nie rezygnuje z zajęć edukacyjnych, zanudza wszystkich nieciekawymi lekcjami i zmusza do wykonywania wielu obowiązków. Wkrótce jednak okazuje się, że ojciec jednego z uczniów zmienił zdanie i zabierze na święta nie tylko swojego syna, ale także jego kolegów. Niestety matka i ojczym Angusa (Dominic Sessa) są nieosiągalni, a chłopak bez ich zgodny nie może opuścić placówki, ku własnej rozpaczy zostaje więc sam z panem Hunhamem.

Przesilenie zimowe recenzja

„Przesilenie zimowe” i filmowe reminescencje

Oglądając „Przesilenie zimowe” widziałam przed oczami ulubione sceny ze „Stowarzyszenia umarłych poetów”, do których bez wątpienia film Payne’a nawiązuje. Elitarna męska szkoła, historia nauczyciela i uczniów, specyficzny retro klimat lat 60., podobna scenografia. Pierwsze ujęcia z wnętrza Akademii Burton przypomniały mi również wzruszającego „Pana od muzyki”. Ale reminescencje ze słynnych filmów o charyzmatycznych profesorach pojawiają się tu na zasadzie à rebours. Paul Giamatti wcielający się w Hunhama, zwanego przez uczniów „Wytrzeszczem” w niczym nie przypomina Robina Williamsa. Jego ambicją bynajmniej nie jest bycie mentorem wskazującym nastolatkom życiową drogę, ale wytykanie im najdrobniejszych błędów i wyzłośliwianie się nad ich społecznym uprzywilejowaniem. Hunham to anty-nauczyciel i anty-wychowawca, ale to jednak on we własnej osobie okaże się osobą, której można zaufać i która potrafi postawić dobro powierzonego mu ucznia ponad własne.

W tym miejscu niemal prosi się o skojarzenie z inną znaną z klasyki literatury i filmu postacią – Scroogem z Dickensowskiej „Opowieści wigilijnej”. Ale znowu mamy Scrooge’a na opak – bo to nie Hunham jest tu bogaczem, choć, okazuje się, że nawet ktoś, kto nie posiada niemal niczego, może hojnie obdarować innych. Nieprzypadkowa z pewnością jest arcyzabawna scena, kiedy Paul w wigilijny poranek przytaszcza do Burton mizerną choinkę, a następnie wręcza Angusowi i Mary świąteczne prezenty – po egzemplarzu „Medytacji” Marka Aureliusza. Rozśmieszająca do łez sytuacja ma drugie dno, ponieważ dar Hunhama posiada w istocie wymiar duchowy. I jako taki znacząco wpłynie na dalsze losy wchodzącego w dorosłość nastolatka i dojrzałej kobiety w żałobie.

„Zimowe przesilenie” – kino inicjacji i przemiany

„Przesilenie zimowe” ogląda się ze spokojem i podziwem nad siłą prostej opowieści. Współczesne kino już dawno nas od nich skutecznie odzwyczaiło, operując szybkim montażem fragmentów, fajerwerkami efektów i żonglerką emocji. Tutaj nikt się nigdzie nie spieszy, pozwalając nam delektować się niemal każdą sceną. Kamera filmuje bohaterów i zimowe pejzaże z niezwykłą cierpliwością, wydobywając urok świata zbudowanego z rozmaitych szczegółów. Nurt rwącej rzeki, świeży śnieg na drodze, smutne spojrzenie chłopca rozczarowanego, że spędzi święta z obcymi ludźmi – to obrazy, niepotrzebujące nachalnego komentarza. Konstruują atmosferę nostalgii, refleksji nad niesprawiedliwością świata, który stał się nieprzyjemnie zimny i obcy.

Przesilenie zimowe 2023 The Holdovers

Angus w tajemnicy buszujący nocą po szkole i z błogą miną kilkulatka pożerający w tajemnicy lody z wielkiego kubła, Mary sprawująca niepodzielną władzę nad magnetofonem na świątecznym przyjęciu czy Hunham szykujący się na spotkanie z Lydią to z kolei przejawy ocieplenia, bo żart jest w istocie tym, co przełamuje lody w relacjach pomiędzy bohaterami i co sprawia, że życie staje się do zniesienia, nawet w najbardziej dramatycznych okolicznościach. Właśnie tak odbieram „Przesilenie zimowe”, jako szczerą i nieprzesłodzoną opowieść o egzystencji, która, pomimo że, zgodnie ze słowami Hunhama, bywa jak drabinka w kurniku – krótka i zabrudzona fekaliami – ma również swoje dobre i wielkie momenty.

Film Payne’a nieustannie rozbraja powszechne stereotypy, w tym przekonanie o beztroskim, usłanym różami losie opływających w luksusy bogaczy. Najważniejszym wymiarem tego obrazu jest chyba jednak ludzka przemiana, jaka może zdarzyć się w każdym wieku i w najmniej spodziewanym czasie. Owej metamorfozy, będącej jednocześnie inicjacją, doświadcza zarówno Angus, jak i Hunham, nauczyciel, który mimo że pracuje w swoim zawodzie przez kilkadziesiąt lat, nigdy nie był prawdziwym wychowawcą. Ale okazuje się, że nawet w środku zimy skuty lodem wewnętrzny krajobraz może odtajać, przepuszczając pod powierzchnię promień słońca, dający nadzieję na nadejście wiosny. I tym właśnie jest dla mnie „Przesilenie zimowe” – przeczuciem wiosny.

Avatar photo

Agnieszka Czarkowska-Krupa

Redaktor Naczelna i Wydawca portalu Oldcamera.pl, dr nauk humanistycznych UJ, autorka książki "Paraboliczność w polskiej prozie historycznej lat 1956 – 1989" (Semper, 2014). Współautorka i redaktorka książki “Twarze i maski. Ostatni wielcy kochankowie kina” (E-bookowo, 2021). Miłośniczka kina i literatury. Pisała w książkach zbiorowych: "Podmiot w literaturze polskiej po 1989 roku. Antropologiczne aspekty konstrukcji", pod red. Żanety Nalewajk, (Elipsa, 2011) oraz "Etyka i literatura", pod red. Anny Głąb (Semper, 2014). Ma na swoim koncie prestiżowe publikacje dla Polskiej Akademii Nauk (“Ruch Literacki”), artykuły w czasopismach naukowych (“Tekstualia”, “Zeszyty Naukowe KUL”), periodykach artystycznych (“FA-art”) i w portalach internetowych. Pracowała jako wykładowca akademicki w Instytucie Mediów i Dziennikarstwa w Wyższej Szkole Teologiczno-Humanistycznej, gdzie pełniła również funkcje promotora i recenzenta prac dyplomowych. Prywatnie mama Sebastiana i Olgi.