Tennessee Williams vs. Kodeks Haysa
Tennessee Williams uznawany jest za jednego z najwybitniejszych amerykańskich dramaturgów. Jego sztuki były poruszającymi opowieściami o oszukanych kobietach, cynicznych mężczyznach, homoseksualistach tłumiących pożądanie, steranych alkoholikach. Były to historie konfliktów, psychologiczne portrety szkicowane z niebywałą wprawą i wyczuciem. Akcja często toczyła się w dusznej atmosferze amerykańskiego Południa.
Teatr. Wolność tworzenia
Tennessee Williams przyszedł na świat 26 marca 1911 w Columbus, w stanie Missisipi. Dramatopisarstwem zainteresował się jeszcze w czasach studenckich. Nad pierwszymi sztukami pracował już podczas Wielkiego Kryzysu. Był wówczas zatrudniony w fabryce butów, ale to z literaturą wiązał swoją przyszłość. W 1938 roku ukończył dramatopisarstwo na University of Iowa. Szybko dostrzeżono jego talent, a pierwszym spektakularnym sukcesem była premiera Szklanej menażerii w 1944 roku. Następna sztuka, Tramwaj zwany pożądaniem z 1947, przyniosła pierwszą Nagrodę Pulitzera. Drugi raz nagrodzono Williamsa w 1955, za sztukę Kotka na gorącym blaszanym dachu.
Z czasem Tennessee Williams stał się wielką sławą na Broadwayu. Jego sztuki uznawano za wyjątkowe dzięki odważnej tematyce i ukazywaniu gorzkiej prawdy o ludzkiej naturze. W dramatach Williamsa nie było miejsca na ugrzecznianie, przemilczenia. Autor często poruszał tematy istotne dla niego osobiście, m.in. tłumienie pożądania. Był homoseksualistą, jak wiele stworzonych przez niego postaci. Teatr dawał mu wolność przeprowadzania swoistej autoterapii, umożliwiał przedstawianie złożonych problemów psychologicznych i aspektów seksualnych. Takiej wolności nie dawało kino.
Było jasne, że wraz z rosnącą popularnością dramatopisarza, nastała dla amerykańskiego teatru nowa epoka. Nic więc dziwnego, że z czasem nie tylko nowojorska elita, ale i hollywoodzcy producenci zwrócili uwagę na twórczość Tennessee Williamsa.
Hollywood w masce konserwatyzmu
Okres od lat 30-tych do końca 50-tych uznaje się za złotą erę Hollywood. Produkowano wówczas około 400 filmów rocznie. To wtedy powstały największe klasyki, z których część uznaje się dziś za arcydzieła kinematografii. Aż trudno uwierzyć, że właśnie w tych latach obowiązywał Motion Pictures Production Code, znany jako Kodeks Haysa – od nazwiska amerykańskiego polityka, Williama Harrisona Haysa, stojącego na czele Stowarzyszenia Amerykańskich Producentów i Dystrybutorów Filmowych. Przyjęty przez owo stowarzyszenie Kodeks Produkcji regulował wszystko, co mogło pojawić się na amerykańskim ekranie: począwszy od treści, przez dialogi, po głębokość dekoltu.
Pomijając konserwatywne przekonania Haysa, oficjalnie Kodeks miał wpłynąć na poprawę wizerunku Hollywood, uznawanego za źródło wszelkiego zła i demoralizacji. Według obowiązującego aż do lat 60-tych Kodeksu Haysa, na ekranie nie wolno było pokazywać scen miłosnych, seksu pozamałżeńskiego, zabroniono także przedstawiania bohaterów homoseksualnych. Namiętne pocałunki czy picie alkoholu musiały zostać uznane przez specjalnie powołaną komisję za absolutnie niezbędne, by pozwolono twórcom pokazać je na wielkim ekranie.
Gdy Fabryka Snów była zmuszona do noszenia maski purytanizmu, a filmowców zachęcano do promowania życia rodzinnego, Tennessee Williams pisał kolejne sztuki, których nie ograniczał żaden kodeks. Dzięki temu autor mógł zagłębić się w psychologię swoich postaci, pokazać światu pierwotne instynkty, lęki, słabości, dysfunkcyjne rodziny i toksyczne relacje. To urzekło amerykańską publiczność, być może znudzoną już hollywoodzkim (pseudo)konserwatyzmem. Teatr pokazywał więcej. Podczas, gdy produkcje filmowe przypominały idylliczne obrazy, na których Amerykanie nie potrafili się odnaleźć, Tennessee Williams rezygnował z idealizowania, upiększania czy delikatnych aluzji, na rzecz prawdy: o psychice człowieka i zmianach zachodzących w społeczeństwie.
Tennessee Williams vs. Kodeks Haysa
W latach 50. i 60. Hollywood zwróciło jednak uwagę na twórczość Tennessee Williamsa. Być może dlatego, że pojawili się aktorzy prezentujący nowy styl gry, mogący zmierzyć się z Williamsowską poetyką, tematem wewnętrznego rozdarcia i wiecznej walki z własnymi słabościami. A może Hollywood chciało tworzyć coś więcej niż lekkie musicale czy pełne patosu melodramaty?
Już w 1950 roku zaproszono Williamsa do współpracy nad ekranizacją jego słynnej sztuki Szklana menażeria. Reżyserii podjął się Irving Rapper. Film, podobnie jak sztuka, pokazywał kilka dni z życia dysfunkcyjnej rodziny: dominującej, żyjącej wspomnieniami o dawnych, lepszych czasach matki, jej cynicznego syna i niepełnosprawnej córki, stroniącej od ludzi i zbierającej szklane figurki. Aby zaradzić problemom finansowym, matka decyduje się znaleźć dla córki odpowiedniego kandydata na męża – w tej roli wystąpił charyzmatyczny Kirk Douglas. Choć Tennessee Williams brał udział w tworzeniu scenariusza, nie był zachwycony efektem końcowym. Ze względu na zewnętrzne naciski zmieniono zakończenie. Miało być to pierwsze z wielu rozczarowań Williamsa w Hollywood.
W 1951 roku na wielki ekran przeniesiono Tramwaj zwany pożądaniem – film uznawany dziś za jedno z największych dzieł amerykańskiego kina. Reżyserem był Elia Kazan. W rolach głównych wystąpili Vivien Leigh i Marlon Brando. Bohaterką jest Blanche Debois, która po stracie domu postanawia zamieszkać w Nowym Orleanie z siostrą i jej mężem. Kruchość psychiczna i wrodzona delikatność Blanche kontrastują z grubiańskością i bezczelnością szwagra, Stanleya. Bohater grany przez Brando symbolizuje tu całą brutalność świata, w którym Blanche znalazła się wbrew swojej woli.
Choć Elia Kazan był już uznanym reżyserem i nie bał się igrać z cenzurą, musiał pójść na pewne ustępstwa. Zrezygnowano na przykład z ukazania męża Blanche jako homoseksualisty. Inaczej też podszedł Kazan do seksualności bohaterów i zrezygnował z przedstawienia Blanche jako nimfomanki. Zmieniono także zakończenie. W sztuce mamy scenę gwałtu. Oglądając film możemy jedynie domyślać się, że do gwałtu doszło. Pomimo zmian, efekt był rewelacyjny. Tramwaj zwany pożądaniem zdobył 12 nominacji do Oscarów. Nagrodzono m.in. wybitną kreację Vivien Leigh. Pomimo znakomitego przyjęcia filmu przez krytyków i widzów, Tennessee Williams uznał ekranizację swojej sztuki za ‘’okropną parodię’’. Wydaje się to zrozumiałe, zwłaszcza w świetle stwierdzenia krytyka teatralnego, Camille Paglii: „filmu pozbawiono szczerości i wnikliwych obserwacji dotyczących seksualności, które były mocną stroną sztuki”.
Kolejny wielki sukces przyszedł w 1958 roku, gdy na ekrany trafił film Kotka na gorącym blaszanym dachu, z charyzmatycznym Paulem Newmanem i ponętną Liz Taylor w rolach głównych. Oboje wspięli się tu na wyżyny aktorskiego kunsztu. Akcja toczy się na plantacji w Missisipi. Na przyjęcie urodzinowe majętnego plantatora przybywają dwaj synowie z żonami. Rodzinne spotkanie staje się pretekstem do ujawnienia frustracji i pretensji. Taylor gra Maggie – odtrąconą żonę Bricka. Brick, grany przez Newmana, to była gwiazda sportu, topiący żale w alkoholu. W filmie Richarda Brooksa skupiono się na podejmowanych przez Maggie próbach ratowania małżeństwa i odzyskania miłości Bricka. W tle mamy także rodzinne konflikty.
Obraz zyskał uznanie krytyków i zdobył 6 nominacji do Oscarów. Tennessee Williams uznał film za jedno z największych rozczarowań. Trudno mu się dziwić. Scenarzyści przemilczeli homoseksualizm głównego bohatera, kładąc akcent na problem z alkoholem i spędzanie czasu z „toksycznym” przyjacielem. Nie wspomniano o seksie pozamałżeńskim Maggie, pominięto cały wątek seksualnego trójkąta. Legenda głosi, że Williams chodził po kinach, w których wyświetlano Kotkę na gorącym blaszanym dachu i przekonywał ludzi kupujących bilety, że nie warto.
Magnetyzm zakazanego owocu
Zainteresowanie Hollywood twórczością Tennessee Williamsa w kontekście obowiązującego Kodeksu Haysa wydaje się paradoksalne. Może zwiastowało silną potrzebę wyjścia poza konserwatywne normy, sztucznie twórcom narzucone? Może reżyserzy filmowi dostrzegli w sztukach Williamsa wyraziste postacie, stanowiące dla młodych aktorów interesujące wyzwanie? A może uwagę zwróciło to, o czym kino musiało milczeć, a co fascynowało i przyciągało, niczym zakazany owoc? Nie dziwi rozgoryczenie Tennessee Williamsa, który był świadkiem ugrzeczniania swoich dzieł przez Hollywood.
Nie jest też wielkim zaskoczeniem fakt, że autor po każdej premierze filmu opartego na swoim utworze, coraz bardziej cenił teatr – dający jemu, reżyserom i aktorom, twórczą wolność. Wydaje się, że właśnie ta wolność pozwoliła Williamsowi tworzyć poruszające sztuki, o interesujących bohaterach, którzy budzili silne emocje i mierzyli się z wewnętrznymi demonami. Choć w dramatach Tennessee Williamsa nie było uniwersalizmu, każda postać była naznaczona swym indywidualnym piętnem, kolejne dzieła zwracały uwagę, kolejni bohaterowie poruszali widzów. Dlaczego? Ponieważ każdy z nas staje w oko w oko ze swoimi instynktami, tłumi frustracje, przeżywa konflikty. Tennessee Williams doskonale o tym wiedział. Wiedzieli o tym także odważni twórcy z Fabryki Snów i bardzo szybko zrozumiała to amerykańska publiczność.
W następnych latach powstawały kolejne ekranizacje dramatów i powieści Williamsa. Warto wspomnieć o Nagle, zeszłego lata (1959) z kolejną rewelacyjną rolą Liz Taylor, Rzymskiej wiośnie pani Stone (1961), gdzie Vivien Leigh znów pokazała ogrom swego talentu, czy o Słodkim ptaku młodości (1962) ze znakomitym Paulem Newmanem. Każda z ekranizacji wzbudzała zainteresowanie, ukazując nowe oblicze amerykańskiego kina i pozwalając aktorom na tworzenie wybitnych kreacji. Nowe treści zwiastowały nieuchronny koniec cenzury w Hollywood.
Literatura:
Ronald Hayman, Tennessee Williams: Everyone Else Is an Audience, “New Haven, CT: Yale University Press”, 1993.
W. Kenneth Holditch, Tennessee Williams and the South, “Jackson: University Press of Mississippi”, 2002.
Lyle Leverich Tom, The Unknown Tennessee Williams, “New York: Crown Publishers”, 1995.