„Dziewięcioro nieznajomych” – między terapią a szarlataństwem [recenzja]
Tytuł: “Dziewięcioro nieznajomych” (serial TV)
Tytuł oryginalny: “Nine Perfect Strangers”
Rok premiery: 2021
Twórcy: John-Henry Butterworth, David E. Kelley
Obsada: Nicole Kidman, Melissa McCarthy, Luke Evans, Samara Weaving, Regina Hall, Michael Shannon, Bobby Cannavale, Manny Jacinto, Asher Keddie i inni
Serial „Dziewięcioro nieznajomych” obejrzałam z prawdziwą przyjemnością. Świetna obsada, ciekawa fabuła i autentyczne emocje – to najważniejsze atuty produkcji dostępnej na platformie Amazon. Tytułowe postaci to grupa ludzi, którzy z różnych przyczyn decydują się na warsztaty rozwojowe w luksusowym SPA. Brzmi znajomo – poszukiwanie life work balance i dbanie o psychofizyczny dobrostan to bowiem pojęcia świetnie znane z coachingowego języka, które niejednokrotnie stają się obiektem żartów. Co ciekawe, twórcy serialu również zachowują do nich niepozbawiony ironii dystans. Jednak trzymająca w napięciu ciekawość, czy charyzmatyczna właścicielka ośrodka Masha to zwykła naciągaczka, czy też nieprzeciętnie utalentowana mentorka, każe widzowi pozostać przed ekranem do ostatniego odcinka. I warto to zrobić, choćby dla samej Nicole Kidman, która po raz kolejny udowadnia, że jest wielką aktorką.
„Dziewięcioro nieznajomych” – w pogoni za szczęściem
„Dziewięcioro nieznajomych” to serial twórców, którzy mają na swoim koncie już sporo scenariuszowych sukcesów. David E. Kelly zasłynął między innymi z pracy nad „Wielkimi kłamstewkami”, a John-Henry Butterworth „Le Mans’66”. Produkcja powstała na podstawie powieści Liane Moriarty dla platformy Hulu, w Polsce jest natomiast dystrybuowana przez Amazon.Tematyka serialu wpisuje się w popularny ostatnio wątek zamożnej socjety, która pod pozorami idealnego życia skrywa najbardziej mroczne sekrety. Mamy więc tutaj dziewięcioro tytułowych bohaterów, przeżywających poważne kryzysy w życiu prywatnym i poszukujących lekarstwa na swoje problemy. Wszyscy żywią nadzieję, że remedium na kłopoty okaże się luksusowe SPA prowadzone przez niejaką Mashę, gdzie spodziewają się znaleźć odpoczynek, inspirację, a może nawet odkryć sens życia.
Tranquillum znacząco różni się od innych miejsc tego typu, ponieważ zawrotna suma pieniędzy za kilkudniowy pobyt w ośrodku nie wystarczy, by stać się jego rezydentem. Właścicielka sama przeprowadza bowiem selekcję potencjalnych gości, a kiedy już ich do siebie zaprosi, żąda całkowitego posłuszeństwa, koniecznego do powodzenia terapii. Klienci muszą zatem całkowicie zrezygnować z kontaktu ze światem zewnętrznym, oddać telefony komórkowe, leki, alkohol i inne osobiste rzeczy. Każdy posiada indywidualną dietę opracowaną na podstawie badań laboratoryjnych i codziennie bierze udział w specjalnie przygotowanych przez Mashę rytuałach.
Goście początkowo bardzo sceptycznie podchodzą do stosowanych przez terapeutkę metod, pragnąc jedynie odpocząć od codziennego życia, jednak z czasem zaczynają doświadczać zadziwiających efektów jej działania. Czy Masha jest jedynie sprawną oszustką naciągającą ludzi na pieniądze, czy też naprawdę potrafi zmienić ich życie? To podstawowe pytanie, które nie pozwala porzucić serialu do ostatniej minuty.
„Dziewięcioro nieznajomych” – galeria osobliwości
Uważam, że „Dziewięcioro nieznajomych” to serial, który świetnie się sprawdza przede wszystkim na poziomie budowania postaci. Mamy tu bowiem całą galerię osobliwości: od Francis, znanej pisarki, która przeżywa spadek popularności (w tej roli Melissa McCarthy), przez złamanego przez nałóg byłego sportowca (Bobby Cannavale) po niepotrafiącą żyć bez telefonu influencerkę Jessikę (Samara Weaving). Obok celebrytów są również zwyczajni ludzie: rodzina próbująca sobie poradzić ze śmiercią nastoletniego syna czy Carmel (Regina Hall), kobieta dochodząca do siebie po porzuceniu przez męża. Każdy z tych bohaterów ma wyrazistą osobowość, historię i styl. Każdy jest interesujący i zapada w pamięć. Co ważniejsze zaś są to postaci świetnie rozpisane, bo wiarygodne – w czym oczywiście również duża zasługa aktorów, wśród których para Melissa McCarthy – Bobby Cannavale naprawdę błyszczy – humorem i wzajemną chemią.
Jednak powiedzenie, że królowa może być tylko jedna, doskonale sprawdza się w wypadku serialu „Dziewięcioro nieznajomych”. W moim odczuciu jest nią Nicole Kidman, która po raz kolejny w ostatnich latach (dość wspomnieć „Wielkie kłamstewka” i „Od nowa”) udowadnia, że potrafi zagrać skomplikowaną, głęboką rolę. Jej bohaterka niemal mieni się całą paletą barw i emocji, które wzbudza: od sceptycyzmu, przez bunt i strach po zaciekawienie i wreszcie podziw i współczucie. Masha to rola niemal stworzona dla Kidman – jej kobiecego wdzięku i delikatności, ale też siły i zdecydowania. Kim jest ta kobieta? Szarlatanką czy uzdrowicielką? Oszustką, niebezpieczną kryminalistką czy może obdarzoną nadprzyrodzonymi talentami terapeutką?
Serial „Dziewięcioro nieznajomych” i moda na terapie
Oglądając serial, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że właśnie taki pomysł na rolę Kidman był nieprzypadkowy. Jej bohaterka uosabia bowiem wiele tendencji i nurtów współczesnej niezwykle synkretycznej wiedzy o samorozwoju i zdrowym stylu życia. Znajdziemy tu elementy racjonalnego odżywiania, gimnastyki, medytacji, pracy z wypartymi traumami – słowem wszystko, co przewija się w wielu popularnych publikacjach i treningach myślenia. Czy to rzetelna wiedza, czy też jedynie sposób na zarobienie na cudzych problemach? „Dziewięcioro nieznajomych” wcale nie ucieka od tych wątpliwości i wprowadza pełne dystansu, a momentami ironii spojrzenie na owe praktyki. Być może jednak najistotniejsze pytanie sprowadza się nie tyle do kryterium prawdy, ile skuteczności. Sednem okazuje się bowiem to, co rzeczywiście może nam pomóc i czy jesteśmy gotowi po tę pomoc sięgnąć.