„Moskwa nie wierzy łzom” – radziecki melodramat na miarę Oscara

Moskwa nie wierzy łzom

 

Tytuł: “Moskwa nie wierzy łzom” (“Moskva slezam ne verit”)

Rok produkcji: 1980

Reżyseria: Władimir Mieńszow

Obsada: Wiera Alentowa, Aleksiej Batałow, Irina Miravyova, Raisa Ryazanova, Yuri Vasilyev, Natalya Vavilova i inni

 

 

„Moskwa nie wierzy łzom” Władimira Mieńszowa szturmem podbiła serca zachodniej publiczności. Prosta historia o trzech przyjaciółkach, które przyjeżdżają do stolicy, by osiągnąć klasowy awans, okazała się czytelna w różnych szerokościach geograficznych. Film urzeka prawdą portretów psychologicznych, ale także analizą społecznej hierarchii, która istnieje w każdym systemie i niejednokrotnie staje się źródłem bolesnych rozczarowań. Nagrodzony Oscarem film stał się również dla zachodniego widza obrazem Rosji. Co ciekawe, Ronald Regan przed spotkaniem z Michaiłem Gorbaczowem w 1985 roku kilkakrotnie obejrzał dzieło Mieńszewa, by poznać naturę tego kraju.

„Moskwa nie wierzy łzom” – historia społecznego awansu

„Moskwa nie wierzy łzom” została pomyślana jako film obrazujący propagandową ideę społecznego awansu w komunistycznym porządku. Mieńszow, wykorzystując jednak motyw kariery wiejskiej dziewczyny w stolicy, stworzył małe arcydzieło. Akcja filmu rozpoczyna się w 1958 roku. Trzy młode mieszkanki hotelu robotniczego zmagają się z codziennymi problemami, marząc o znalezieniu swojego miejsca w wielkim mieście. Katia (Wiera Alentowa) próbuje dostać się na wydział chemii i zostać naukowcem. Ludmiła (Irina Muravyova) marzy o szybkim zamążpójściu z wpływowym, zamożnym mężczyzną, który zapewni jej dostatnie życie. Tosia (Raisa Ryazanova) ma natomiast zamiar wyjść za murarza Kolę.

Pewnego dnia Katia otrzymuje propozycję od wujka-profesora, aby przez miesiąc podczas jego nieobecności popilnować luksusowego mieszkania. Wówczas Ludmiła wpada na pomysł, by obie udawały profesorskie córki i wykorzystały ten czas na organizowanie przyjęć dla zamożnych mężczyzn. W ten sposób Katia poznaje przystojnego operatora z telewizji, z którym zachodzi w ciążę. Gdy jednak mężczyzna odkrywa prawdziwą tożsamość dziewczyny, porzuca ją. Tymczasem Ludmiła wychodzi za znanego hokeistę Siergieja. Następnie wkraczamy w życie bohaterek po dwudziestu latach.

Nie wierzy łozm w tytule filmu

Katia osiągnęła sukces: sama wychowała córkę, skończyła studia i dostała awans na stanowisko dyrektora w swojej fabryce. Ma również własne mieszkanie i samochód. Z kolei Ludmiła rozwiodła się z mężem-alkoholikiem i nadal szuka swojego szczęścia jako pracownica pralni. Tosia natomiast, jak można się było spodziewać, prowadzi spokojne życie matki dwójki chłopców i gospodyni domowej. Nieoczekiwanie jednak w życie Katii ponownie wkracza Rodion, który chce odzyskać jej uczucia i nawiązać kontakt z córką. Omal nie doprowadza to do rozstania kobiety z jej nowym partnerem, niekonwencjonalnym Goszą (Aleksiej Batałow), przy którego boku, bohaterka wreszcie odnajduje szczęście.

„Moskwa nie wierzy łzom” – radziecki melodramat według hollywoodzkiego przepisu

„Moskwa nie wierzy łzom” to film niezwykle uniwersalny. Mieńszowi udało się stworzyć obraz do gruntu rosyjski i jednocześnie zrozumiały dla zachodniego widza. Film bardzo ciekawie i wiernie oddaje społeczno-historyczne realia. Rzeczywistość robotniczych hoteli, fabryk i piekarni, gdzie pracują przybyłe do stolicy dziewczyny, jest bardzo wiarygodna. Interesująco wypada również uchwycenie przemian cywilizacyjnych i obyczajowych na przestrzeni dwudziestu lat. Nie bez znaczenia jest także specyficzny klimat filmu: mamy tu ciepły humor, pozwalający spojrzeć z żartobliwym dystansem na problemy zwyczajnych ludzi, ale mamy też rosyjską nostalgię i liryzm. Obie tonacje wspaniale podkreślają piosenki autorstwa Siergieja Nikitina. Dzięki nim „Moskwa nie wierzy łzom” jawi się jako piękna ballada o Rosji lat 80.

Ten radziecki film jest jednocześnie obrazem skonstruowanym według przepisu na hollywoodzki melodramat. W centrum znajduje się bowiem ulubiony przez amerykańskie kino motyw klasowego mezaliansu. Mistrzostwo Mieńszowa polega zaś na tym, że wątek podszyty propagandową opowieścią, udało mu się pokazać jako uniwersalny dramat. Co ciekawe, zjawisko mezaliansu zostało tu potraktowane ironicznie. Motyw ten pojawia się bowiem w życiu Katii dwukrotnie: raz zostaje porzucona przez mężczyznę z powodu swojej niskiej pozycji społecznej, dwadzieścia lat później intymnemu związkowi bohaterki zagraża z kolei fakt, że jej dyrektorska pozycja jest znacznie wyższa niż partnera.

Moskwa nie wierzy łzom recenzja

„Moskwa nie wierzy łzom” została zatem bardzo dobrze przyjęta zarówno przez wschodnich, jak i zachodnich widzów, co znalazło odzwierciedlenie w postaci przyznania jej statuetki Oscara dla najlepszego nieanglojęzycznego filmu.

Katia i Ludmiła – historia o dojrzewaniu

Historia Katii została pokazana niezwykle ciepło i jednocześnie wzruszająco. Trudy, z którymi przychodzi się jej zmierzyć, nie załamują jednak bohaterki, wręcz przeciwnie – uodparniają ją na życiowe wyzwania. Katia, którą widzimy na początku jako skrajnie naiwną dziewczynę, dojrzewa, stając się samodzielną i silną kobietą. Można powiedzieć, że reżyser nieustannie igra tu z oczekiwaniami widza, grając tym samym z konwencją melodramatu. Wydaje się bowiem, że wszystkie znaki wskazują na to, iż los dziewczyny potoczy się w stronę przegranej. Tymczasem dzieje się zupełnie odwrotnie. Podobnie nieoczekiwanie układa się historia Ludmiły. Po dwudziestu latach zamiast wielkiej, zamożnej damy widzimy zmęczoną pracownicę pralni, polującą na cudzych mężów. Jedynie dzieje Tosi okazują się toczyć zgodnie z przewidywaniami.

Tym samym „Moskwa nie wierzy łzom” wydaje się eksponować nieprzewidywalność losu, który jawi się jako loteria na ślepo rozdająca kary i nagrody. Przewartościowaniu ulega tu również sens melodramatycznej historii. Wzorzec melodramatu przekazuje bowiem tradycyjną ideologię, zgodnie z którą bohaterka za swoje „przewinienie” – wobec moralności czy społecznej hierarchii – musi zostać ukarana. Tymczasem tutaj dzieje się coś zupełnie innego: Katia wygrywa zarówno na polu osobistym, jak i zawodowym. Mimo że los jest zatem nieprzewidywalny, człowiek może próbować go kształtować, zwłaszcza jeśli potraktuje porażkę jako nauczkę. Kluczem do sukcesu Katii wydaje się bowiem proces dojrzewania, na który się nie zamyka, ale pokornie przyjmuje życiową lekcję.

Moskwa nie wierzy łzom film

Jej rewersem jest natomiast Ludmiła. Upływający czas i doświadczenia nie przysparzają tej bohaterce dojrzałości. Kiedy widzimy ją po dwudziestu latach – jest tą samą kobietą, uparcie wierzącą w baśń o księciu na białym koniu, który kiedyś zjawi się, by odmienić jej życie. Niezwykle trafnie postawę bohaterki podsumowuje koleżanka z pralni. Gdy Ludmiła narzeka, że mogłaby być lepszą żoną generała, jednego z klientów zakładu, niż jego własna, znajoma poucza ją, że aby zostać małżonką generała, najpierw trzeba być żoną porucznika i przejść z nim całą trudną drogę do kariery. Ludmiła chce jednak mieć wszystko od razu i bez kompromisów i dlatego nie dostaje niczego.

„Moskwa nie wierzy łzom” to jednocześnie poruszający i optymistyczny film, pozostawiający widza z wiarą w możliwość dobrego życia, jeśli tylko wykorzysta się szansę na naukę, jakiej udziela los.

Literatura:

G. Stachówna, „100 melodramatów. Leksykon”, Kraków 2000.

Avatar photo

Agnieszka Czarkowska-Krupa

Redaktor Naczelna i Wydawca portalu Oldcamera.pl, dr nauk humanistycznych UJ, autorka książki "Paraboliczność w polskiej prozie historycznej lat 1956 – 1989" (Semper, 2014). Współautorka i redaktorka książki “Twarze i maski. Ostatni wielcy kochankowie kina” (E-bookowo, 2021). Miłośniczka kina i literatury. Pisała w książkach zbiorowych: "Podmiot w literaturze polskiej po 1989 roku. Antropologiczne aspekty konstrukcji", pod red. Żanety Nalewajk, (Elipsa, 2011) oraz "Etyka i literatura", pod red. Anny Głąb (Semper, 2014). Ma na swoim koncie prestiżowe publikacje dla Polskiej Akademii Nauk (“Ruch Literacki”), artykuły w czasopismach naukowych (“Tekstualia”, “Zeszyty Naukowe KUL”), periodykach artystycznych (“FA-art”) i w portalach internetowych. Pracowała jako wykładowca akademicki w Instytucie Mediów i Dziennikarstwa w Wyższej Szkole Teologiczno-Humanistycznej, gdzie pełniła również funkcje promotora i recenzenta prac dyplomowych. Prywatnie mama Sebastiana i Olgi.