„Akademia policyjna” – wariaci w mundurach
Tytuł: “Akademia policyjna”
Tytuł oryginalny: “Police Academy”
Rok premiery: 1984
Obsada: Steve Guttenberg, G. W. Bailey, George Gaynes, Michael Winslow, Kim Cattrall, Bubba Smith, Leslie Easterbrook
Są takie komedie, które się nie starzeją i ilekroć pojawiają się w telewizji, za każdym razem wywołują uśmiech i czuje się jakby się gościło starego, dobrego znajomego. Do takich należy z pewnością „Akademia policyjna”, która powstała w 1984 roku.
“Akademia policyjna” – cudaki w mundurach
Do tytułowej akademii po decyzji władz może zgłosić się na szkolenie każdy, bez specjalnych wymogów. Jednym z przyjętych jest Mahoney (Steve Guttenberg), który dostaje ultimatum: albo wytrzyma tutaj, albo trafi do więzienia za swoje wyskoki. Okazuje się, że bohater nie jest w policyjnej szkole jedyną specyficzną osobą, spotyka tam bowiem całą plejadę dziwaków. Są nimi między innymi brzuchomówca Jones (Michael Winslow), maniak broni o dziecięcej naturze Tackleberry (David Graf), milczący osiłek Hightower (Bubba Smith) czy piskliwa Hooks (Marion Ramsey).
W kadrze wykładowców akademii znajdują się między innymi seksowna i nieustraszona sierżant Callahan (Leslie Easterbrook) i podstępny porucznik Harris (G.W. Bailey),wredny dla rekrutów podlizujący się poczciwemu miłośnikowi rybek komendantowi Lassardowi (George Gaynes). Harris skrycie marzy jednak o „wygryzieniu” Lassarda i wielkiej władzy. Nowo przyjęte osoby zdają się do niczego nie nadawać, a dodatkowo poniżające traktowanie przez przez Harrisa wcale im nie pomaga, jednak okazuje się że w obliczu prawdziwego zagrożenia potrafią naprawdę zaskoczyć.
Komedia “Akademia policyjna” – prężne aktorstwo
Do roli Mahoney’a w “Akademii policyjnej” rozważano takich tuzów jak Bruce Willis i Tom Hanks, angaż zaproponowano jednak mało znanemu wtedy Stevenowi Guttenbergowi i myślę, że był to bardzo dobry wybór. Świetnie się sprawdził jako czarujący łobuz, z ujmującą prostolinijnością. David Graf, który niestety zmarł wcześnie, w wieku 50 lat, jest rozbrajający jako nadpobudliwy, a jednocześnie niewinny Tackleberry. A Leslie Easterbrook jako Callahan jest niezwykle seksowna i charyzmatyczna. Na pewno nie wpisuje się w typ słodkiej kobietki a raczej Terminatora w spódnicy, który bierze co chce.
“Akademia policyjna” – festiwal skeczy i gagów
W “Akademii policyjnej” nie znajdziemy oczywiście wyszukanego humoru rodem z angielskich komedii, prym wiodą tutaj gagi, skecze, pościgi i demolki, ale trudno się na nich nie uśmiechać. Cały czas bawią psikusy robione przez Mahoney’a Harrisowi i Mauserowi, bar gejowski Błękitna Ostryga, do którego trafiają celowo źle nakierowani przełożeni, drapieżna seksualność sierżant Callahan, ciągłe zauroczenia Mahoney’a. W akademii aż trudno być kimś przeciętnym, gdyż to prawdziwy dom wariatów, bohaterzy są ekscentryczni, dziwaczni i oryginalni. I te dziwactwa są przedstawione z ciepłem oraz wyrozumiałością do tego, by każdy był jaki chce i nie bał się tego.
Nie wiem czy w dzisiejszych czasach ta seria miałaby takie powodzenie. Otóż w „Akademii policyjnej” kompletnie nie dba się o poprawność polityczną, śmieje się ze wszystkiego i wszystkich, wręcz żongluje stereotypami. Humor jest bezczelny, rubaszny, niewyszukany, ale naprawdę efektowny. I na pewno jest tu wiele zaskakująco trafnych ripost i obserwacji społecznych, więc z pewnością nie jest to kino płytkie. Miłośnicy humoru typu „Naga broń” czy „Hot shots” powinni być bardzo zadowoleni. Poza tym panuje tam ten niesamowity urok lat 80. – kiczowate stroje, jedyna w swoim rodzaju muzyka, sprzęty, których w dzisiejszych czasach młode pokolenie nawet nie widziało, jak magnetovid i wielkie komputery.
„Akademia policyjna” okazała się takim sukcesem, że powstało aż siedem części. Druga z nich jest jeszcze lepsza od jedynki, gdyż pojawiają się tak barwne postacie jak partnerka Tackleberry’ego (Colleen Camp), fajtłapa i lizus Harrisa – Proctor (Lance Kinsey), nowy wredny przełożony Mauser (Art Metrano) i groteskowy łobuz Zed (Bobcat Goldthwait). Dobra jest również część trzecia, potem niestety poziom spadada coraz niżej, aż do zupełnie nieudanej części siódmej.