„Pięć łatwych utworów” – portret człowieka w zawieszeniu

Pięć łatwych obrazów 1970

 

Tytuł: “Pięć łatwych utworów”

Tytuł oryginalny: „Five Easy Pieces”

Rok premiery: 1970

Reżyseria: Bob Rafelson

Obsada: Jack Nicholson, Karen Black, Susan Anspach i inni

Przełom lat 60. i 70. to szczególny okres w kinie amerykańskim. Przewodnią rolę odgrywał wówczas nurt zwany nowym Hollywood. Obejmował on wiele gatunków, a cechował się innym, bardziej autorskim podejściem do realizacji filmów, zatarciem granicy między dobrem a złem, czy momentami przejmującym wydźwiękiem. Napędzany był zaś przez kulturowo-społeczne zmiany, polityczne kryzysy oraz upadek autorytetów starej Ameryki. Ze strony artystycznej okres ten przyniósł wiele cennych dzieł na czele z „Absolwentem” lub obrazem „Easy Rider”. Pozostawił także po sobie pamiętne kreacje, stając się trampoliną do kariery dla aktorów uznawanych dziś za prawdziwe ikony kina. Jedną z produkcji powstałych w tym czasie był obraz Boba Rafelsona „Pięć łatwych utworów” z Jackiem Nicholsonem w roli głównej.

„Pięć łatwych utworów” – Jack Nicholson kontra życie

Bohaterem filmu jest Bobby Dupea (Jack Nicholson). Mężczyzna pracuje na kalifornijskim polu naftowym. Czas wolny spędza zaś głównie z dziewczyną Rayette (Karen Black) lub w lokalnym barze albo kręgielni. Gdy jego bliski kolega zostaje aresztowany, a partnerka oświadcza, że jest w ciąży, Bobby rzuca prace i odwiedza siostrę Partitę (Lois Smith). Jest ona klasycznym muzykiem i jak się okazuje, Bobby również w przeszłości parał się tym zajęciem, lecz porzucił je z niewyjaśnionych przyczyn. Gdy bohater dowiaduje się, że jego ojciec przeszedł dwa udary mózgu, postanawia udać się do rodzinnego domu, by pojednać się z bliskimi. Zabiera ze sobą Rayette, lecz ukrywa ją w motelu, ponieważ uważa, że nie będzie ona pasować do jego familii. Na miejscu Bobby poznaje młodą pianistkę oraz jednocześnie narzeczoną brata Catherine (Susan Anspach). Między dwójką z pozoru różnych ludzi, nawiązuje się szybko nić sympatii.

„Pięć łatwych utworów” – egzystencjalna pustka

„Pięć łatwych utworów” określić można mianem swoistego kina drogi. Zarówno w znaczeniu dosłownym, jak i symbolicznym. Towarzyszymy głównemu bohaterowi podczas jego podróży na rodzinne spotkanie, ale także obserwujemy, jak w tym czasie dojrzewają w nim pewne decyzje. Z podejmowaniem ich miał on spore problemy, a jego życie jest tylko z pozoru poukładane. Tak naprawdę panuje w nim bałagan. Bobby’ego przede wszystkim dobija monotonia oraz silne poczucie braku celowości własnego istnienia. Miota się we własnych nieokreślonych emocjach. Doskwiera mu brak naprawdę bliskich relacji z drugim człowiekiem i gdy pojawia się osoba godna uwagi, stara się niezgrabnie do niej zbliżyć.

Film Pięć łatwych utworów recenzja

Z uwagi jednak na niskie umiejętności społeczne z planów tych nic nie wychodzi. Jedynym sposobem na wyjście z sytuacji pozostaje zatem zniknięcie. Czasami człowiek dochodzi do takiego momentu, że jedyne czego pragnie to mieć święty spokój. Sytuacja, w której nikt mu nie przeszkadza, ani nie naprzykrza się. Niestety drogą do takiego stanu jest najczęściej samotność.

„Pięć łatwych utworów” – w poszukiwaniu przynależności

Jack Nicholson to aktor powszechnie uznawany za wybitnego. Jest symbolem kina, zwłaszcza dekady lat 70. Jego talent został doceniony zarówno przez krytyków, jak i publikę na całym świecie. Znany ze swej ekspresyjności aktor w „Pięciu łatwych utworach” ukazuje jednak inną twarz. Postać wykreowana przez Nicholsona jest zdystansowana, oddzielona jakby od rzeczywistości oraz ludzkiego otoczenia. Bohatera można wręcz nazwać przybitym oraz zmęczonym życiem. Nicholson umiejętnie tworzy taki jego obraz poprzez minimalistyczne aktorstwo. Używa skromnych środków wyrazu, by ukazać wewnętrzne rozterki, jakim poddany jest protagonista. Zasługą scenariusza jest to, że bohater nie musi tłumaczyć tego, co czuje. Jest to za to dobitnie wyrażone w jego czynach.

„Pięć łatwych utworów” to być może mniej znana rola amerykańskiego gwiazdora, ale z pewnością jedna z bardziej przejmujących. Kameralny charakter dzieła jest jego główną zaletą. Wprowadza z powodzeniem widza w refleksyjny nastrój zadumy nad sensem życia. Skłania do zadania sobie fundamentalnych pytań o przeznaczenie i rolę w świecie, o własne motywacje oraz o rolę, jaką odgrywają w naszym prywatnym świecie często niełatwe relacje z najbliższymi. Produkcja ta to rasowy dramat, traktujący o uniwersalnych zagadnieniach wsparty przez wzorową realizację oraz filmowe rzemiosło najwyższej próby.

Ocena filmu:

9/10

Andrzej Kownacki

Andrzej Kownacki

Z wykształcenia fototechnik. Z zamiłowania kinoman. Większość życia spędził przed ekranem telewizora, oglądając filmy, seriale i teledyski. Fan muzyki lat 70. i 80. Wierzy, że kinematografia może wpływać na ludzi, zmieniając ich postrzeganie świata. Nie ma ulubionego gatunku, ponieważ uważa, że aby naprawdę poznać kino, trzeba oglądać wszystko. Nieobce są mu klasyczne dzieła, ikony popkultury, jak i obskurne produkcje, o których mało kto słyszał. Pisze amatorsko o szeroko pojmowanej kulturze na portalach Wild Weekly i Dziennik Teatralny oraz z przymrużeniem oka na prywatnym blogu.