„Batman” – bat–trans z Nirvaną w tle
Tytuł: „Batman” (oryg. „The Batman”)
Rok produkcji: 2022
Reżyseria: Matt Reeves
Obsada: Robert Pattinson, Zoë Kravitz, Paul Dano, Colin Farrell, Jeffrey Wright, Andy Serkis, John Turturro i inni
„Batman” z 1989 roku, w reżyserii Tima Burtona, był pierwszym filmem kinowym, podejmującym temat Człowieka–Nietoperza, który odniósł olbrzymi sukces zarówno na płaszczyźnie komercyjnej, jak i artystycznej. Nie trzeba było długo czekać na kontynuację, a ta – zawierająca śmiałe sceny z emanującą erotyzmem Seliną Kyle / Kobietą–Kotem i libertyńskim Pingwinem – do dziś uznawana jest za jedną najlepszych części z uniwersum tajemniczego mściciela. Kolejne obrazy, zrealizowane przez Joela Schumachera – „Batman Forever” z 1995 roku i „Batman i Robin” z 1997 roku – nie cieszyły się już tak dobrymi opiniami, co starsze dzieła Tima Burtona, jednak zdołały podtrzymać zainteresowanie fanów, o czym świadczą chociażby wpływy ze sprzedaży biletów kinowych.
Przez dłuższy czas żaden twórca nie podjął się próby fabularnego wskrzeszenia mrocznego rycerza, mimo że chodziły pogłoski o tym, jakoby problematyką tajemniczego miliardera – Bruce’a Wayne’a i jego alter ego, interesowali się w tamtym okresie David Fincher i Darren Aronofsky. Dopiero brytyjski reżyser – Christopher Nolan, uraczył filmowy świat nową, niezwykle oryginalną wersją Człowieka–Nietoperza, a obsadzenie Walijczyka – Christiana Bale’a, w roli strażnika Gotham City i nadanie zarówno jemu, jak i pozostałym bohaterom ludzkich cech, okazało się strzałem w dziesiątkę.
Trylogia, w skład której wchodzą kultowe już dziś obrazy: „Batman – Początek” z 2005 roku, „Mroczny rycerz” z 2008 roku i „Mroczny rycerz powstaje” z 2012 roku, w opinii wielu uchodzi za doskonałą pod kątem oddania nastroju i zarysu psychologicznego poszczególnych postaci. Najnowsza odsłona, w reżyserii Matta Reevesa, z Robertem Pattinsonem w roli skrzydlatego monstrum, nie jest najlepszą produkcją z bat – uniwersum, ale na pewno najbardziej wyjątkową zarówno pod kątem wizualnym, jak i emocjonalnym.
„Batman”(2022) – zarys fabuły
Pogrążone w strugach deszczu i apokaliptycznym mroku, Gotham City, jest rządzone przez skorumpowanych urzędników, a na ulicach – z powodu szerzącej się przestępczości, na którą policja i inne organy ścigania nie mają wpływu – panuje chaos i zepsucie. Tajemniczy mężczyzna w przebraniu nietoperza, posługujący się pseudonimem Batman, oraz porucznik James Gordon, łączą siły w celu odnalezienia zabójcy burmistrza – Dona Mitchella, zamordowanego w swoim apartamencie, podczas święta Halloween. Napastnik zostawia na miejscu zbrodni enigmatyczny list w formie zagadki, adresowany do, działającego od dwóch lat, mściciela w masce.
Z każdym kolejnym morderstwem podobnych wiadomości z zaszyfrowanym przesłaniem będzie przybywać, a rozwiązanie wyszukanej i ciekawej formalnie łamigłówki doprowadzi do odnalezienia ich autora i mordercy, posługującego się przydomkiem Człowiek–Zagadka. Podczas czynności śledczych, mających na celu schwytanie przestępcy, na drodze Batmana staje zmysłowa włamywaczka i pracownica nocnego klubu – Selina Kyle, której pomoc okaże się niezbędna, a koneksje dziewczyny – wykraczające daleko poza lokal rozrywkowy – przydadzą się w trakcie pogoni za kryminalistą.
„Batman” – Robert Pattinson w roli Człowieka–Nietoperza
Batman w wykonaniu brytyjskiego aktora – Roberta Pattinsona, to już w pełni zdecydowany pogromca złoczyńców, wybierający cele na chłodno, a jego aparycja, choć dość chłopięca, doskonale kontrastuje z brudnym miastem, którego demony zdają się nienawidzić idealistów jego pokroju. W obrazie Matta Reevesa Gotham City jawi się bowiem jako terytorium całkowicie podporządkowane bogatym kryminalistom, gdzie każdy objaw poświęcenia i szlachetności jest tłamszony przez ich szemranych zleceniobiorców, jednak w wyjątkowych sytuacjach, takich jak wzbogacenie się kosztem niewinnych, atrybuty osób wielkodusznych okazują się dla nich niezwykle przydatne. Człowiek–Nietoperz staje pomiędzy nieświadomymi niczego, dobrymi ludźmi a wyrachowanymi bandytami, kierującymi się jedynie żądzą zysku.
Angaż Roberta Pattinsona do roli Batmana budził ogromne obawy zarówno wśród wieloletnich fanów, jak i osób przypadkowo zainteresowanych przygodami tajemniczego mściciela. Aktor, dość niechlubnie kojarzony z sagą dla młodzieży – „Zmierzch”, miał przed sobą wyjątkowo trudne zadanie, ponieważ musiał nie tylko pozbyć się łatki bożyszcza nastolatek, jaka przylgnęła do niego po serii filmów o wampirach, ale przede wszystkim udźwignąć ciężar kultowej, komiksowej postaci i wywindować ją na nowy, nieosiągalny dotąd pułap, dostosowany do obecnych czasów. Znany z filmów „Lighthouse” Roberta Eggersa i „Tenet” Christophera Nolana, Robert Pattinson, zaliczył naprawdę udany występ, a jego interpretacja literackiego dziecka Boba Kane’a wyszła nad wyraz imponująco i choć trudno doszukać się u niego poczucia humoru i dystansu, jakim emanował Michael Keaton czy chłodu i pesymizmu, charakterystycznych dla Christiana Bale’a, brytyjski aktor i tak podołał zadaniu.
„Batman” – bogata paleta ikonicznych postaci
We wcześniejszych filmach z bat – uniwersum mroczny rycerz stawiał czoła zazwyczaj jednemu lub maksymalnie dwóm charyzmatycznym napastnikom, aczkolwiek w przypadku nowej odsłony, w reżyserii Matta Reevesa, twórcy poszli o krok dalej i naładowali ten, niespełna trzygodzinny, obraz zasobnym wachlarzem postaci, które co prawda są znane szerszej publiczności, jednak nigdy nie były zaprezentowane w tak oryginalny sposób. Głównym adwersarzem w aktualnej produkcji jest Riddler, porywająco sportretowany przez Paula Dano.
Jego wersja Człowieka–Zagadki znacząco odbiega od postaci, jaką w 1995 roku wykreował Jim Carrey, ponieważ – w przypadku aktora znanego między innymi z „Truman Show” Petera Weira – mieliśmy do czynienia z obłąkanym naukowcem, natomiast w filmie Matta Reevesa ów złoczyńca zdecydowanie bardziej przypomina seryjnego mordercę – Johna Doe, z obrazu „Siedem”, w reżyserii Davida Finchera. Łamigłówki, jakie serwuje Riddler, nie mają tak pięknych kompozycji, jak te z „Batman Forever” Joela Schumachera, jednak ich ton, przybierający formę listów miłosnych do tajemniczego mściciela w masce, robi zdecydowanie ciekawsze wrażenie.
Oswald Cobblepot, częściej posługujący się pseudonimem „Oz” niż „Pingwin”, to równie intrygująca postać, co wcześniej wspomniany Człowiek–Zagadka, jednak jego motywacji na płaszczyźnie występku i zbrodni należy szukać gdzie indziej. Gangster, a oficjalnie właściciel nocnego klubu „Iceberg Lounge”, do którego – poza największym mafiosem Gotham City, Carmine’em Falcone’em – uczęszcza największa śmietanka miasta, z prokuratorem okręgowym na czele, jest pralnią brudnych pieniędzy i oazą narkotyków. Obsadzony w roli Pingwina irlandzki aktor – Colin Farrell, podobnie jak odtwórca postaci Riddlera – Paul Dano, diametralnie różni się od modelu, jaki zaprezentowano we wcześniejszych produkcjach, w tym przypadku w filmie „Powrót Batmana”, w reżyserii Tima Burtona.
Wcielający się wówczas w Oswalda Cobblepota – Danny DeVito, był niską, odpychającą kreaturą, zdecydowanie bardziej przypominającą wodnego ptaka, z którym identyfikował się mentalnie, niż typowego człowieka, gdzie kompleksy wynikające z wyglądu zewnętrznego wzięły górę, a lęki przed codziennością nakazały mu spędzenie reszty życia w miejskich kanałach. W wersji Matta Reevesa groteskę ograniczono do minimum i uzupełniono ją o detale bliższe klasycznej jednostce społecznej. Ucharakteryzowany nie do poznania Colin Farrell nadał Pingwinowi ludzkiego sznytu, dzięki czemu odgrywana przez niego postać, wyraźnie zainspirowana Tonym Soprano, zajmuje wysokie miejsce na przestępczej drabinie, dalekie od egzystencji wyrzutka, a nie wątpliwy tron w stołecznym ścieku.
W rolę Seliny Kyle / Kobiety–Kota wcieliła się amerykańska aktorka – Zoë Kravitz, dla której udział w produkcji „Batman” jest zdecydowanym zwrotem w karierze. Artystka, znana z serialu „Wielkie kłamstewka”, nadaje partnerce Batmana kompletnie nieszablonowy charakter, a jej początkowa rezerwa względem tajemniczego mściciela, tożsama wcześniejszym odtwórczyniom postaci Kobiety–Kota, przybiera tutaj zupełnie nowy kształt. Bohaterka, grana przez Zoë Kravitz, odznacza się większym poziomem wrażliwości niż miało to miejsce w przypadku Michelle Pfeiffer i Anne Hathaway. Jej wersja Seliny Kyle jest dużo bardziej subtelna, a model Kobiety–Kota, jaki reprezentuje, ma niezwykle ciekawy kontekst.
Zoë Kravitz, podobnie jak odtwórca roli tytułowej – Robert Pattinson, nie miała łatwego zadania, ponieważ konkurowanie z bezsprzecznie najlepszą Michelle Pfeiffer i równie bezkompromisową Anne Hathaway mogło narazić aktorkę na nadmierną krytykę. Na szczęście artystka poradziła sobie bezbłędnie i efektownie zamknęła ten fenomenalny żeński tercet (Zob. Dziewczyny Batmana – 8 zjawiskowych kobiet).
Bohaterowie dalszoplanowi w osobach partnera Batmana – porucznika Jima Gordona, lokaja Bruce’a Wayne’a – Alfreda Pennywortha, szefa mafii – Carmine’a Falcone’a i prokuratora okręgowego – Gila Colsona, to równie wyborne postacie, zwłaszcza wcielający się w rolę miejskiego bossa – John Turturro, którego charyzma i beznamiętność są na tyle autentyczne, że nie pozostawiają widza obojętnym.
Batman, który pachnie jak „Teen Spirit”
Robert Pattinson nie tylko oryginalnie sportretował postać mrocznego rycerza, ale przede wszystkim przedstawił Bruce’a Wayne’a jako większego ekscentryka i odludka niż wcześniejsi odtwórcy tej roli. Mimo że Batman rekwiruje dla siebie zdecydowaną większość czasu ekranowego, nie oznacza wcale, że introwertyczny miliarder nie odciska piętna na najnowszej historii. Bruce Wayne pojawia się jedynie w momentach koniecznych i daje nam jasno do zrozumienia, że światło dzienne, w jego mniemaniu, jest wrogiem tak samo niebezpiecznym, co najgorsze kreatury Gotham City.
Towarzyszący mu motyw muzyczny autorstwa Michaela Giacchino, zbudowany na kanwie utworu Nirvany – „Something in the Way”, z nieśmiertelnego albumu „Nevermind” z 1991 roku, jest wizytówką Batmana–Pattinsona, a duch frontmana zespołu – Kurta Cobaina, unosi się na niebie z taką samą intensywnością, co światło z bat-sygnału. Poza epicką ścieżką dźwiękową i idealnie dobranym zespołem aktorskim, na szczególną uwagę zasługują zdjęcia autorstwa Greiga Frasera. Estetyka najnowszego „Batmana” jest naprawdę imponująca, a liczne odniesienia do dzieł Davida Finchera, z „Siedem”, „Grą” i „Zodiakiem” na czele, są wizualną wisienką na torcie. Osoby odpowiedzialne za montaż, scenografię i efekty specjalne również wykazały się pomysłowością, a ich praca na pewno zaprocentuje i rzuci nowe światło na produkcje komercyjne.
„Batman” w reżyserii Matta Reevesa to zupełnie nowa jakość zarówno pod kątem kina superbohaterskiego, jak i bat-uniwersum. Tim Burton – fabularny ojciec Człowieka–Nietoperza, nadał mu groteskowych rys, Joel Schumacher nieco go podkolorował i w efekcie uprzystępnił, natomiast Christopher Nolan, w sposób epicki, opowiedział jego historię na nowo. Co w takim wypadku zrobił Matt Reeves? Uczynił z Batmana detektywa, jeszcze bardziej uczłowieczył, a forma, w jaką ubrał Gotham City i jego złoczyńców, przez dłuższy czas może uchodzić za wzór i w konsekwencji nie pozwolić przyszłym twórcom na kolejne wskrzeszenie mściciela w masce.
Kathleen Hanna – wokalistka kultowej feministycznej grupy Bikini Kill, która przyjaźniła się z frontmanem Nirvany, napisała kiedyś na ścianie jego mieszkania: „Kurt pachnie jak Teen Spirit”. Zmarły tragicznie Cobain uznał wówczas ten znak za slogan nawiązujący do idei rewolucji, a piosenkę zatytułowaną „Smells Like Teen Spirit” unieśmiertelnił do tego stopnia, że stała się jedną z największych perełek muzyki rozrywkowej. „Batman” w wykonaniu Roberta Pattinsona może i nie jest rockowym wokalistą, noszącym flanelową koszulę i trampki, ale Człowiek–Nietoperz w jego wersji pachnie dokładnie tak, jak lider Nirvany.