„Thelma i Louise” – gotowe na wszystko

Thelma i Louise

 

Tytuł: “Thelma i Louise” (“Thelma & Louise”)

Rok produkcji: 1991

Reżyseria: Rildey Scott

Obsada: Susan Sarandon, Geena Davis, Harvey Keitel, Michael Madsen, Brad Pitt i inni

 

 

„Thelma i Louise” Ridleya Scotta proponuje widzom szaloną, dziką podróż po rozległych bezdrożach do samego serca Ameryki. Ekscytujące wakacje szybko jednak zamieniają się dla bohaterek w ucieczkę przed męską agresją, wymiarem sprawiedliwości i wyznaczoną im przez patriarchat rolą. Kobiety stają więc przed wyborem: poddać się lub zawalczyć o siebie. Wybierają wolność z pełną świadomością tragicznych konsekwencji, a wakacyjna przygoda przeistacza się w drogę bez powrotu… Brawurowe kreacje stworzyły tu Susan Sarandon i Geena Davis.

„Thelma i Louise” – historia zbuntowanych kobiet

Ta historia zaczyna się klasycznie: oto dwie przyjaciółki w tajemnicy wyjeżdżają wspólnie na szalone, kilkudniowe wakacje. Thelma (Geena Davis), na co dzień stłamszona przez męża gospodyni domowa, nie informuje apodyktycznego małżonka o swoim planie i po prostu zostawia mu w piekarniku obiad wraz z krótką wiadomością. Louise (Susan Sarandon), przebojowa, harda kelnerka również zataja wyjazd przed swoim partnerem, pakuje rzeczy i energicznie podjeżdża swoim kabrioletem pod dom koleżanki. Szybko okazuje się, że zwykle opanowana i nieśmiała Thelma z dala od domu staje się radosną, otwartą dziewczyną spragnioną beztroskiej zabawy. Z kolei odważna Louise stara się tonować zachowanie przyjaciółki.

Po drodze do domku w górach kobiety zatrzymują się w przydrożnym barze, gdzie piją wymyślne drinki, a Thelma daje się zaprosić do tańca przez wyraźnie zainteresowanego nią mężczyznę. Gdy Louise idzie do toalety, jej koleżanka wychodzi z mężczyzną na zewnątrz, by się przewietrzyć. Ten szybko staje się agresywny i próbuje zgwałcić Thelmę. Z opresji ratuje ją jednak przyjaciółka: wyprowadzona z równowagi przez ubliżającego im typa Louise strzela do niego z pistoletu, który jej koleżanka na wszelki wypadek zabrała w podróż. Odtąd zaczyna się pełna przygód ucieczka bohaterek przed ścigającą je policją w stronę meksykańskiej granicy…

Thelma i Louise recenzja

Film „Thelma i Louise” – wyjątkowe dzieło Ridleya Scotta

„Thelma i Louise” to wyjątkowa pozycja w kinie Ridleya Scotta nie tylko dlatego, że prezentuje wybitnie kobiecą perspektywę, ale także z powodu zauważalnej tu europejskości spojrzenia reżysera. Film Brytyjczyka wyrasta mianowicie z przyjęcia zdystansowanej, zewnętrznej pozycji autora wobec amerykańskiej kultury, co sytuuje ten obraz wśród takich dzieł Scotta, jak „Osaczona” (1987) i „Czarny deszcz” (1989). To optyka Europejczyka, który dostrzega niesłychanie opresyjny dla kobiet społeczny kod USA. Kogoś wychowanego na Starym Kontynencie konfrontacja z amerykańskim modelem patriarchatu musiała skłonić do refleksji i to refleksji krytycznej.

Znakiem tej perspektywy jest obrany przez reżysera gatunek: kino drogi. Mamy tu do czynienia z podróżą bohaterek przez Stany Zjednoczone do jednego z najbardziej ikonicznych miejsc Ameryki: Wielkiego Kanionu. Owa wyprawa staje się tożsama z poznawaniem praw rządzących całym społeczeństwem, a przede wszystkim z pokazaniem ich z punktu widzenia kobiet. Jednocześnie zaś ucieczka na dzikie bezdroża kanionu staje się znakiem uwolnienia bohaterek od pętających je kulturowych więzów i praw.

Okazuje się, że te ostatnie opierają się na męskiej dominacji, reprezentowanej tu przez typowy wzorzec amerykańskiego bohatera. Obecni w „Thelmie i Louise” mężczyźni to kowboje, stróże prawa z bronią w ręku i będący ich repliką mężowie próbujący respektować patriarchalny porządek w swoich domach. Każdy z tych bohaterów na inny sposób krzywdzi bohaterki: stosując psychiczną przemoc, gwałcąc, wykorzystując lub oszukując.

Thelma i Louise film

Wszyscy oni są ogniwami społecznej kontroli nad kobietami postrzeganymi przede wszystkim jako obiekty seksualne. Jedynymi wyłamującymi się z tego schematu bohaterami są partner Louise, Jimmy (Michael Madsen) dostarczający jej obiecane pieniądze i detektyw Hal Slocumb (Harvey Keitel), który stara się zapobiec śmierci uciekinierek. Ich głos sprzeciwu jest jednak za słaby i niknie w gąszczu przemocy. Świetnie oddają to finalne, dopracowane w najdrobniejszych detalach kadry, gdy kamera z góry pokazuje samochód bohaterek, za którym mknie całe „stado” policyjnych wozów niczym wataha wilków zaszczuwających swoją ofiarę. Plastyczna doskonałość, będąca przejawem myślenia obrazami, jest zresztą typową cechą kina Ridleya Scotta, który w każdym swoim filmie wykorzystuje swoje graficzne wykształcenie oraz wieloletnie doświadczenie tworzenia teledysków.

„Thelma i Louise” – kobiety pod presją

„Thelma i Louise” to film, którego trudno nie rozpatrywać w kontekście teorii feminizmu, ponieważ na każdym poziomie opowiada on świat właśnie z perspektywy kobiet. Wspaniałe kreacje Susan Sarandon i Geeny Davis wydobywają z ich bohaterek wszystkie możliwe walory. Kontrastowo pomyślane postaci eksponują różne oblicza kobiecości: tę kruchą, strachliwą i podporządkowaną, ale też tę przebojową, zabawną i silną. Co więcej, osobowości obu bohaterek zdają się wzajemnie wymienne. Czasami prym wiedzie Louise, innym razem zaś Thelma. Ich swoistą tożsamość podkreśla scena, w której Thelma naśladuje swoją przyjaciółkę, robiąc różne miny do lusterka z papierosem w ustach i mówi: „Jestem Louise”. Z kolei ta druga, podczas gdy jej towarzyszka dokonuje rabunku, siedzi spokojnie w samochodzie i poprawia w lusterku makijaż.

Być może obie bohaterki stanowią jedną postać – po prostu kobietę i rozmaite scenariusze jej życia: jako kury domowej lub samodzielnej, zadziornej emancypantki, słabej i mocnej, rozmarzonej i twardo stąpającej po ziemi. Znamienne również, że niewątpliwa ewolucja postaci, która czyni je osobami wyalienowanymi z obowiązującego porządku społecznego (stała cecha kina Ridleya Scotta), finalnie zmierza do jak największej niwelacji różnic pomiędzy Thelmą i Louise. Komunikuje to słynne zdanie Thelmy: „Coś we mnie pękło… i nie mogę już wrócić”, które oznajmia jej decyzję trwania przy przyjaciółce aż do końca. Tę swoistą jedność bohaterek podkreśla nie tylko wspólnie obrany kierunek i ich zachowanie, ale również przemiana fizyczna. Początkowo wizerunek obu postaci jest bardzo kobiecy, choć zupełnie w różnych modelach.

Film Thelma i Louise 1991

U progu podróży widzimy zatem ogarniętą, starannie uczesaną i zapiętą pod szyję Louise w eleganckiej bluzce i wieczną marzycielkę Thelmę w topie z falbanami i zwiewnej spódnicy. Pod koniec wyprawy obie kobiety mają potargane włosy, noszą jeansy i T-shirty, niemal symbolicznie przejmując męskie atrybuty. Ich przemianę świetnie oddaje scena, gdy zwabiają na ubocze sprośnego kierowcę tira, by dać mu nauczkę. I znowu niezapomniany, dopracowany kadr: bohaterki siedzą w męskich pozach w kabriolecie, za paskiem spodni trzymając gotowe do strzału rewolwery.

Zakończenie „Thelmy i Louise”, jak w większości filmów Scotta, pozostaje otwarte. Widzimy samochód bohaterek nad przepaścią kanionu – zginą, czy też znowu im się uda? Z pozoru tragiczna sytuacja zostaje sportretowana w jasnych, optymistycznych barwach. Samochód zdaje się wznosić ku niebu, to apoteoza wolności, dla Thelmy i Louise cenniejszej niż wszystko inne, cenniejszej niż życie.

Literatura:

M. Smoleń, „Ridley Scott – gladiator na arenie Hollywood”, [w:] „Mistrzowie kina amerykańskiego. Współczesność”, pod red. Ł. A. Plesnara i R. Syski, Kraków 2010.

Avatar photo

Agnieszka Czarkowska-Krupa

Redaktor Naczelna i Wydawca portalu Oldcamera.pl, dr nauk humanistycznych UJ, autorka książki "Paraboliczność w polskiej prozie historycznej lat 1956 – 1989" (Semper, 2014). Współautorka i redaktorka książki “Twarze i maski. Ostatni wielcy kochankowie kina” (E-bookowo, 2021). Miłośniczka kina i literatury. Pisała w książkach zbiorowych: "Podmiot w literaturze polskiej po 1989 roku. Antropologiczne aspekty konstrukcji", pod red. Żanety Nalewajk, (Elipsa, 2011) oraz "Etyka i literatura", pod red. Anny Głąb (Semper, 2014). Ma na swoim koncie prestiżowe publikacje dla Polskiej Akademii Nauk (“Ruch Literacki”), artykuły w czasopismach naukowych (“Tekstualia”, “Zeszyty Naukowe KUL”), periodykach artystycznych (“FA-art”) i w portalach internetowych. Pracowała jako wykładowca akademicki w Instytucie Mediów i Dziennikarstwa w Wyższej Szkole Teologiczno-Humanistycznej, gdzie pełniła również funkcje promotora i recenzenta prac dyplomowych. Prywatnie mama Sebastiana i Olgi.